Rozdział 9

619 65 7
                                    

Mistyczna postać stała przed drzwiami. Zatrzasnęłam je z powrotem. Otworzyć, czy nie? Kobieta ta była wysoka, miała ciemne włosy, choć bardziej wyglądały na odcień granatu. Ubrana była w długa suknię, która miała taki sam kolor jak jej włosy. W ręce trzymała granatową aktówkę i koronkowy parasol. Dosłownie wyglądała jak nie z tej epoki. Ponownie zapukała do drzwi. Babcia najwyraźniej ucieła sobie wieczorną drzemkę, albo po prostu nie słyszy, że mamy gościa.  Zacisnęłam dłoń na klamce i biłam się z myślami. Dobra, moja ciekawość wzięła górę. Powoli otworzyłam drzwi. Między szparą zobaczyłam, że kobieta dalej tam stoi. Gdy drzwi były wystarczająco otwarte, wysunęłam głowę. Gość spojrzał na mnie roześmiany.

— Przepraszam, kim pani jest? — powiedziałam siląc się na spokojny ton. Kobieta jednak się dalej uśmiechała. Chciałam, żeby przestała, ponieważ czułam się niepewnie.

— Nazywam się... — zaczęła, ale gdy poczułam nieznośne dreszcze, przestała. — Wybacz, ale nie powiem ci dopóki mnie nie wpuścisz — odparła nerwowo. W sumie nie miałam podstaw by jej nie wpuszczać. Nie wyglądała jakby chciała mnie zabić. Wydawała się być miła. Niestety nie wiem co by zrobiła babcia.

— Hmm.. No dobrze — stwierdziłam z zakłopotaniem. Otworzyłam drzwi szerzej, a kobieta weszła do środka. Zamknęłam drzwi dokładnie. Nieznajoma odłożyła swoją aktówke, a parasol złożyła i położyła obok swojego bagaża.

— To jak się pani nazywa? — odparłam i rozejrzałam się po domu, patrząc czy babcia już dowiedziała się o gościu.

— Alma LeFay Peregrine, a ty zapewne jesteś Vanessa — odpowiedziała, a mnie zatkało. Odwróciłam się plecami do pani Peregrine i wyciągłam pokryjomu naszyjnik ukryty pod koszulką. Przeczytałam kilka razy napis na naszyjniku, po czym odwróciłam się do gościa.

— Tak, jestem Vanessa, Vanessa Jones.

— Dobrze zapamiętałam. Czy zastałam Barbarę McLorey? — powiedziała używając nazwiska panieńskiego babci.

— Od bardzo dawna Barbara Donte.

— Wybacz, jestem przyzwyczajona do jej panieńskiego nazwiska. — Do panieńskiego?

Przeglądnęłam się jej raz jeszcze i od razu pożałowałam, że tu weszła. W mojej głowie powstały różne scenariusze tego kim mogła być. Oszustką, złodziejką, morderczynią lub nie wiadomo czym jeszcze.

— Uhm, przepraszam, że zapytam, ale jest pani za młoda, żeby pamiętać panieńskie babci. Kiedy pani mogła się z tym nazwiskiem przyzwyczaić? — Kobieta jednak uśmiechnęła się podejrzliwie. — Z resztą nieważne.  Zaraz pójdę zawołać babcię.

Osobliwa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz