#3

12 0 0
                                    

Bezchmurna noc powoli przechodziła w blady świt. Czerwony samochód pędziła pustą autostradą. Z dala od zanieczyszczeń miasta blednące już gwiazdy wyglądały wciąż zachwycająco. Brunetka ściskała rondo cylindra siedząc na tylnym siedzeniu. Nadal nieprzytomnego hrabiego oparła o swoje ramię. Wyglądał nawet uroczo gdy spał. Nie był taki wyniosły, a pojedyńcze kosmyki włosów opadały na jego bladą twarz. Można byłoby uwieżyć, że to całkiem zwykły trzynastolatek gdyby nie czarna opaska przysłaniająca oko.

- Anito... Myślisz, że nas posłucha?- zapytała brunetka nieśmiało.

Kobieta popatrzyła na odbicie w lusterku. Ciepłe, złoto-brązowe oczy przepełniała troska.

- Trudno powiedzieć...- odwróciła wzrok z powrotem na jezdnię- Musimy mieć nadzieję.- dodała z postanowieniem.

- Nadzieja... Pamiętam jak nieznałam znaczenia tego słowa.- uśmiechnęła się pod nosem dziewczyna.

Umilkły obie skupione na własnych myślach.
Szum silnika i równomierne kołysanie wprawiały brązowooką w przyjemne, senne odrętwienie. Powieki zamykały się powoli. Ani się obejrzała, a smacznie pochrapywała oparta o głowę hrabiego Phantomhive. "Nie. Ciela."- poprawiła się w myślach kobieta.

******************************
Metalowe kraty rozwarły się z szczękiem. Do klatki wsunęła się ręka. Brutalnym ruchem pochwyciła koszulę i wywlekła na zewnątrz ciemnowłosego chłopca. Nie opierał się, a jedynie odprowadzał pozostałych pustym wzrokiem. Zawleczono go do ołtarza po środku sali. Wokół stały klatki. W każdej siedziało bądź klęczało kilkoro brudnych, obojętnych dzieci. Chłopca położono i przywiązano do kamiennej płyty. Mistrz ceremoni wzniósł teatralnie sztylet. Wyznawcy krzykneli z aprobatą. Na to zamaskowany starzec opuścił ostrze. Przymknąłem oczy gdy rozległ się cichy plusk. Nie chciałem ich otworzyć. Zaciskałem kurczowo powieki. Wypalony symbol na moich plecach promieniował bólem jak świerza rana. Nagle coś złapało moją rękę. Wrzasnąłem.
******************************
- Ach!!!- krzyknął zdziwiony głos.

Hrabia otworzył oczy. Jak sam się przekonał leżał w łóżku przykryty kołdrą. Nad nim pochylała się długowłosa brunetka. Dziewczyna syknęła. Póścił jej nadgarstek, który wcześniej kurczowo ściskał. Brązowooka rozmasowała lekko poczerwieniałe miejsce.

- Miałem niespotykanie zagmatwany sen...- rozmasował skroń.

- To nie sen.- odparła nieznajoma.

-Czekaj! Kim jesteś? Gdzie Sebastian?!- mina panicza wyrażała złość i dobrze skrywaną niepewność.

- Mów mi Sugar. Wszyscy tak mówią.- uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Gdzie ja jestem?- powtórzył twardo hrabia.

- Co do tego... Jakby Ci to...- zastanawiała się- To dość skomplikowane. Jesteś w moim domu. Moim i moich rodziców rzecz jasna...

- Zważaj na słowa. Zakazuję ci się spoufalać. Wiesz kim jestem?- obrzucił ją pełnym wyższości spojrzeniem.

- Ciel Phantomhive. 13 lat. Masz alergię na koty. Jesteś astmatykiem. Kundel królowej.- wyrecytowała- Gdy miałeś 10 lat zamordowano twoich rodziców, a ciebie porwano. Z tąd wypalony symbol na plecach. Podczas okultystycznego rytuału przez przypadek wezwałeś demona, z którego później uczyniłeś swego kamerdynera. Imię nadałeś mu po swoim psie- Sebastianie. Odzieciczyłeś fortunę i tytuł hrabiego po ojcu. Twoja ciotka, Madame Red próbowała cię zabić podczas rozwiązywania sprawy "Kuby Rozpruwacza", którym po części była. Drugim "Kubą" był mroczny żniwiarz. W rezultacie Madame zginęła. Tyle wystarczy?- spytała z obojętną miną.

- J- jak ty...?- zająknął się chłopak jednak błyskawicznie odzyskała nad sobą panowanie- Skąd masz te informacje?

- To teraz nieistotne. Mam swoje sposoby.- mrugnęła wesoło- Chodź, bo spóźnimy się do szkoły. Przy śniadaniu Anita wszystko ci wytłumaczy.

********...- oznaczają sen Ciela (jak się pewnie domyślacie)

Sugar stanęła w przejściu.

- Ach- pacnęła się w czoło- W szafie wisi mundurek.- wskazała na lustrzane drzwi wspomnianego mebla- Przebierz się i choć do kuchni.- uśmiech nie zchodził jej z twarzy kiedy zamykała drzwi.

Hrabia rozejrzał się po pokoju. W niczym nie przypominał on sypialni, a przynajmniej tak uważał. Odcienie błękitu i szarości wypełniały cały pokój. Popielata rama prostego, drewnianego łóżka stała pod ścianą, szafę z przesównymi drzwiami ustawiono na przeciwko, lecz bliżej drzwi. Między meblem, a ścianą okupowaną przez okno znajdowało się biurko. Po drugiej stronie luster była niska skomódka z szufladami. Biblioteczka pełna książek, których tytułów w żaden sposób nie mógł odszukać w pamięci, oddzielała łóżko od prostych, jasnych drzwi. Niespiesznie wstał i przeciągnął się pomrukując. "Jeśli to tylko głupi sen mogę równie dobrze poudawać, że we wszystko wierzę."- wzruszył ramionami. Podszedł do szafy i spróbował ją otworzyć. Drzwi skrzypnęły żałośnie. Pociągnął jeszcze raz do siebie zapierając się całym ciałem. Nagle jedno z luster drgnęło pchnięte w bok. Ciel stracił równowagę z towarzyszącym upadkowi łupnięciem. Podparł się ręką i wstał. Na jego twarzy ukazał się grymas frustracji. Z impetem przesunął drzwi. W środku na wieszakach wisiały kurtki, koszule i marynarka. Była granatowa i miała spodnie do kompletu oraz białą koszulę zawieszoną na jednym wieszaku. Pod pierwszą "podłogą" szafy znajdowała się szuflada z t-shirt'ami i swetrami. Chłopak wyciągnął przygotowany komplet. Bez pośpiechu otworzył górną szufladę komody. W jej wnętrzu poskładane w równe stosiki poskładano białe "krótkie spodenki". W następnej szufladzie znalazł skarpetki. Odłożył to wszystko na materac i powoli rozpiął guziki koszuli. Jak się wcześniej zorientował obudził się w ubraniu. Zdjąwszy wszystko nałożył "krótkie spodenki" i mimowolnie popatrzył w swoje odbicie. Wręcz porcelanowo biała skóra nie była zaskoczeniem, podobnie prawie namacalne żebra. Zaczepił wzrok dopiero na punkcie pod lewą łopatką. Znienawidzona blizna przypomniała mu nieprzyjemny sen w śnie, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Skrzypnęły zawiasy.

-Ciel co ty tak długo...- brunetka przerwała w pół zdania czerwieniejąc na jego widok.

Wzdrygnął się szybko zakrywając bliznę ręką.

- Mogłabyś się tak we mnie nie wpatrywać.- rozkazał arystokrata.

-Przepraszam.- zakryła sobie oczy dłonią- Za pięć minut wychodzimy, więc pospiesz się.- zasłoniło ją drewno.

Wciągnął skarpetki na nogi, ubrał koszulę, spodnie i marynarkę. Rozległo się energiczne pukanie do drzwi.

- Wejść.- polecił szatyn.

Dziewczyna znów wślizgnęła się do pokoju.
Chwyciła ciemną torbę stojącą koło biurka i podała mu bez słowa.

- Nie masz czasu na śniadanie.- poinformowała- Przez twoje guzdranie spóźnimy się już pierwszego dnia. Chodź.- wymaszerowała z sypialni.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz