1

2.7K 162 92
                                    

-Clint czy zawsze muszę ratować twoją upośledzoną dupę?! -krzyknęła Crystal Strzelając pistoletem prosto w jednego z atakujących go żołnierzy Hydry. Nie używała zwykłej broni, nie chciała zabijać ludzi. Usypiała ich swoją własną bronią. Co drugi leżący na śniegu żołnierz miał czerwoną farbę na czole co oznaczało że dostał pociskiem Crystal który od razu ich uśpił na wiele godzin. 

Clint znów prawie dostał od agenta Hydry prosto w głowę, ale dziewczyna oczywiście opanowała sytuację. 

-Co ja bym bez Ciebie zrobił? -uśmiechnął się do niej po czym strzelał dalej ze swojego łuku. Crystal czasami mu go zazdrościła. Jego broń była smukła i nie wyglądała na śmiertelną a tak na prawdę bardzo była. Za to broń Stark wygląda na śmiertelną a tak naprawę nie zawsze musiała taką być. Niby mała różnica ale dużo może zrobić. 

Kiedy cała drużyna Avengers i córka Tonego zmierzali do Sokovii po berło Lokiego, postanowili się podzielić w pary żeby łatwiej można było się osłaniać i walczyć. Thor chciał jednak pozostać bez pary, wolał walczyć samemu. Nikt nie chciał się z nim kłócić bo to przecież bóg, który właśnie przyleciał ze swojego świata. Natasha miała być z Bruce'm Bannerem, ale i tak wiadomo że podczas misji się rozdzielą, bo Hulk to Hulk i robi co chce. Kapitan Ameryka był w parze z Iron Manem, a Crystal z Clintem. Szczerze mówiąc to wszyscy się rozdzielili podczas akcji oprócz Crys i Bartona. Kiedy mieli obok siebie kogoś wiedzieli że są bezpieczniejsi, mimo tego że bez pary też by sobie dali radę. 

Kiedy byli jeszcze w samolocie którym lecieli do Sokovii, wszyscy cieszyli się że znów widzą Crystal. Dziewczyna dawno nie widziała się z Avengers a zwłaszcza z nimi nie walczyła. Kapitan już był w pełni sprawny, ale można było się tego domyślić skoro minęło 7 miesięcy od kiedy leżał poturbowany w szpitalu. 

-Crys, na ziemię! -krzyknął Clint po czym dziewczyna jak najszybciej kucnęła żeby dać Bartonowi dostęp do przeciwników. Po chwili poniosła się i zobaczyła że przyjaciel wystrzelił strzałę z ładunkiem wybuchowym i nowa grupa żołnierzy Hydry już leżała na ziemi. 

-Nieźle. -skomentowała jego występek. -Ale pokażę Ci coś lepszego. -uśmiechnęła się i naładowała pistolet nowym magazynkiem złożonym z samych żółtych ładunków. Wycelowała szybko w kolejnego biegnącego w ich stronę przeciwnika i strzeliła. Kula wbiła mu się w ramię, a ten się zaśmiał bo przecież nic się nie stało. Po dosłownie sekundzie z żółtej cieczy płynącej teraz po jego ramieniu zaczął wydostawać się dym w tym samym kolorze. Kiedy tylko gaz dostał się do nozdrzy żołnierza zaczął się dusić i upadł na ziemię nieprzytomny. -Śmierdzi gorzej od skunksa. -dodała Crystal.- Lepiej nie wąchać. 

To był nowy wynalazek który sama zrobiła. Dym nie zabijał ale wydawał tak bardzo brzydko pachnący  gaz że można było się nic udusić, po czym zemdleć na czas nieokreślony. Nie łatwo było ale po codziennych wieczorach spędzonych w laboratorium udało się. 

-Bunkier. -odezwał się Clint po przebyciu krótkiego biegu. -Tam jest najwięcej snajperów. 

-Trzeba się pozbyć tych co są na zewnątrz a potem następnych. -dodała Crystal. 

Clint wychylił się zza drzewa za którym stali, sprawdzając czy zdoła trafić i jak daleko jest oddalony dany budynek. Od razu schował z powrotem głowę bo kiedy tylko go zobaczyli zaczęli do niego strzelać. Tym razem dziewczyna się wychyliła ale stało się to samo. Odczekali chwilę po czym Cliint wysunął się znów tym razem od razu strzelając, nawet nie patrząc na zagrożenie. Snajperzy na chwilę nie strzelali, ale strzała wystrzelona przez Bartona nie doleciała do celu. W połowie drogi po prostu uderzyła nie wiadomo jak w śnieg. 

Spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Crystal również wychyliła się zza drzewa i wycelowała spust pistoletu w bunkier gdzie pojawił się przed chwilą jeden od hydry. Wystrzeliła kulę która przez chwilę stała w niebieskim cieniu, który ciągnął się przez krótką chwilę obok nich, ale z bronią stało się to samo co ze strzałą Clinta. 

-Ale jak to? Przecież to przeczy prawom fizyki! -krzyknęła do przyjaciela znów chowając się za innym drzewem. Clint również stał już niedaleko niej chowając się przed strzelającymi. 

Kiedy oni znów na chwilę przestali w nich celować, Barton szybko cofnął się trochę od swojej kryjówki i naciągnął cięciwę już chcąc ją wypuścić strzałę. Niestety znów pojawił się obok niego niebieski cień, i przewrócił go z taką siłą że w powietrzu Clint zrobił dwa fikołki, po czym spadł na ziemię z hukiem.  Obrócił się szybko i wstał chcąc być przygotowanym na wszystko. 

-Nic ci nie jest? -spytała Stark chcąc podbiec do niego, ale z nią stało się to samo. Pojawiła się niebieska mgła i przewróciła ją na ziemię z tak mocną siłą że jęknęła przez chwilę z bólu upadając na brzuch. Clint pomógł jej się podnieść, a kiedy to zrobiła obok niej i Bartona pojawiła się nagle sylwetka młodego chłopaka. 

-Nie spodziewaliście się tego? -spytał białowłosy pokazując rządek białych zębów. Na chwilę, przez bardzo krótki czas, złapał kontakt wzrokowy z Crystal. Stark poczuła ukłucie zimna w sobie, i nie miała pojęcia dlaczego. Może przez jego zimno niebieskie oczy przez które po ciele aż ciarki przechodziły. Po chwili znów schował się za poświatą niebieskiego jak morze cieniu. 

Barton szybko podniósł Crystal z ziemi, i krzyknął.

-Uważaj! -po czym szybko ją odepchnął tak że znów upadła na śnieg. W mgnieniu oka dziewczyna się odwróciła i zobaczyła że Clint jest postrzelony. Ochronił ją i chciał zaryzykować nawet życie za nią. Uratował ją. 

-Clint! -krzyknęła i pobiegła do niego jak najszybciej. -Clint dostał.- dodała mówiąc do słuchawki na uchu która informowała innych o tym co się u niej dzieje. -Niech ktoś zajmie się tym bunkrem! -krzyknęła jeszcze gdyż z tamtego miejsca ktoś ciągle strzelał w jej stronę. 

Jak poprosiła tak tez się stało, gdyż hulk wściekły i zielony jak zawsze rozwalił bunkier w drobny mak zasypując snajperów. 

-Dziękuję.- odparła widząc co hulk zrobił. -Clint mocno dostał. Potrzebny transport. -dodała do słuchawki chcąc coś zrobić. Nie mogła go opatrzyć  bo nie miała czym. Nat miała tylko takie rzeczy jak strzykawka ze znieczuleniem. Właśnie Natasha! 

-Nat! Musisz tutaj przyjść natychmiast. -oznajmiła Crystal tylko trzymając Bartona za rękę. -Musisz zając się Clintem. Teraz. -mówiła poważnym głosem gdyż ranny aż jęczał z bólu. 

-Jestem. -usłyszała kobiecy głos za sobą. 

-Szybko. -uśmiechnęła się na chwilkę i kontynuowała.- Zajmij się nim, jest w złym stanie. Postrzelenie. -zakończyła i uśmiechnęła się współczującym głosem do Clinta. -Muszę lecieć. 

Nat powiedziała tylko coś pod nosem, chyba do Bartona ale tego już dziewczyna nie usłyszała. Zaczęła biec w stronę ogromnej budowli na skale przed nią. nowa baza Hydry była niczego sobie.

-Tato, i jak idzie? -spytała znów odzywając się do słuchawki w uchu. 

-Udało mi się dostać do środka. Kapitanie możesz już zmierzać do środka. -powiedział głos Tonego. 

-Thor zabierzesz Bartona do samolotu. Nat kołysanka dla Hulka, wiesz co robić. Crystal zabierasz się z Tonym do środka. -usłyszała Kapitana wydającego rozkazy. 

-Ręce do góry córcia. -usłyszała głos Iron Mana w słuchawce po czym uśmiechnęła się pod nosem i zrobiła co jej kazał. Po chwili poczuła zimny metal w talli i zobaczyła że ojciec właśnie podnosi ją Iron Manem do góry a po chwili już lecą razem w powietrzu. 

Crystal trzymając się mocno Tonego w stroju, nie chciała przez przypadek spaść. Widoki były piękne, ale było dość zimno. Misja się udawała jak do tej pory ale nigdy nic nie wiadomo co dalej. 

Może przeszkodzi im białowłosy chłopak? 

Powinieneś Tu ByćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz