***
Otworzyłam drzwi i lekceważąc wszystko poszłam do kuchni po coś do jedzenia. W progu stała mama i patrzyła się na mnie z troską.Niech spierdala.
Niech tylko coś powie głupiego albo zrobi mogę się z nią nawet bić.- Możę ja ci coś zrobię? - spytała patrząc się w podłogę.
- Poradzę sobie - odpowiedziałam oschle.
- Jak twoja szyja? - spytała po chwili milczenia.
Nagle zgrywa martwiącą się mamusie.
- Ślepa jesteś? - popatrzyłam na nią spod byka.
Nic nie odpowiedziała. Wyszła.
Możliwe, że za ostro ją potraktowałam bo przecież ona uderzyła ojca i odciągneła go odemnie. Ale nie zmienia to faktu, że przyczyniła się do tego całego gówna.
Zrobiłam sobie płatki z zimnym mlekiem i skierowałam się do pokoju.
Chwilę po tym jak zamknęłam drzwi od pokoju one otwarły się gwałtownie a w nich pojawił się ojciec. Miał wściekłość na twarzy ale było mi już wszystko jedno.- Co ty sobie wyobrażasz?! - ryknął.
- Odsuń się.- Myślisz, że po czymś takim możesz sobie tu od tak przebywać smarkulo i wyjadać jedzenie z lodówki?! - on mówi poważnie? - Mam nadzieje, że nikomu nie powiedziałaś o tym co sie stało? - zbliżył się i zagroził mi palcem.
- Nie.
- I niech tak zostanie. Ale jeśli myślisz, że to koniec to grubo się mylisz - naprawdę się przestraszyłam - Robert, mój kolega potrzebuje kogoś na zmywak do swojej knajpy, Jesi chcesz tu dalej mieszkać to od poniedziałku do czwartku po szkole i w soboty będziesz zapierdalać i nie myśl, że na swoje przyjemności.
- Chyba sobie żartujesz! Ja mam 16 lat! - krzyknęłam - Nie będe nigdzie pracować!
- Będziesz, jeśli chcesz tu mieszkać.
- W takim razie nie chce tu mieszkać! - mogłam tego nie mówić.
- No to wypierdalaj! - wziął mnie za ramiona i popchnął na przedpokój.
- Ała! Zostaw mnie! - uderzyłam go w brzuch a ten się skulił.
- Co tu sie dzieje! - mama wyszła z pokoju - Zostaw ją. Charléne do pokoju! A ty chodź porozmawiamy.
Mama pociągnęła ojca do salonu a ja wbiegłam do pokoju. To za wiele. W jednej sekundzie wyszłam przez okno i zaczęłam biec w stronę budynku gdzie mieszkał Timi.
Wbiegłam do ruiny cała zapłakana.- Char... Co się stało? - spytała Paulette, która siedziała i paliła z Calixte.
- Mój ojciec - powiedziałam zdyszana - nienawidzę go.
- Siadaj, uspokój się już. - przytuliła mnie. - Co sie wydarzyło?- Ta szyja.. On mnie dusił - załkałam - i każę mi pracować bo inaczej nie będe mogła mieszkać w domu.
- To nie mieszkaj - powiedziała Calixte stanowczo - możesz mieszkać tutaj!
- Nie wiem. To nie takie proste.
- Poprostu nie wracaj do domu. Chcesz żeby następnym razem zrobił ci coś gorszego?
Zaczęłam się nad tym zastanawiać, w końcu kazał mi wypierdalać, więc poprostu go posłucham. Ale boje się, co jeśli pójdą na policję, nakłamią a mnie umieszczą znowu w domu dziecka albo w jakimś ośrodku...
- Zapal sobie. - Calixte poczęstowała mnie papierosem. Nie protestowałam.
- Dzięki - uśmiechnęłam się sztucznie - Gdzie Timothée?
- Nie mam pojęcia - powiedziała Paulette.- Ja też - dodała Calixte - może poszedł się gdzieś przejść.
Timi proszę wracaj, potrzebuję Cię.
- Ok. - rzuciłam.
***
Minęły ok. 2 godziny a Timi się nadal nie zjawiał. Może coś mu się stało? Niecierpliwiłam się bo potrzebowałam jego obecności. Chciałam mu opowiedziec co sie dzieje i przytulić go, popatrzeć w te jego piękne oczy. Chwiiiilaaaaaa...
Od kiedy tak podobają mi się jego oczy i czy ja za nim tęsknię? Jeszcze tego mi brakowało żebym się zakochała. Ale ja się nie zakochałam! Poprostu on jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Myślę o nim tylko w ten sposób i bardzo go lubię ale to tyle.
I próbuje oszukać samą siebie...- Pójdę się przejść - powiedziałam i wyszłam. Miałam nadzieje, że znajde gdzieś chłopaka, bo już tak bardzo chciałam go zobaczyć. Szłam wzdłuż ulicy jakieś 15 minut i coraz bardziej się niecierpliwiłam.
A może go minęłam i jest już w "domu"?
Zawróciłam. Miałam wielką nadzieje, że mam rację i spotkam Timothée'ego na miejscu. W tym momencie poczułam ręcę na mojej talii. Obrócił mnie o 180° i wbił swoje ciepłe i mokre wargi w moje. Poczułam podniecenie i dziwny prąd przepływający przez moje ciało, zaczęłam szybciej oddychać a on pieścił moje wargi coraz namiętniej dołączając język. Jeździł ręką po moich plecach i ramionach a ja zawiesiłam na nim ręcę nie otwierając oczu ale dokładnie wiedziałam kto to jest. Nigdy nie czułam czegoś tak wspaniałego.
Odsunął się powoli i spojrzał na moje wargi a później w oczy.- Hej - powiedział seksownym głosem.
- Timothée. - uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno. - Nawet nie wiesz jak tego pragnęłam.
- Wiem aniołku. - nazwał mnie aniołkiem!!!! <3 - nie mogłem się powstrzymać jesteś taka cudowna, nigdy nie znałem nikogo tak wspaniałego i dobrego jak ty.
Chyba śnię! CHCĘ TAŃCZYĆ ZE SZCZĘŚCIA.
- Powtarzasz się... - poczułam wypieki na mojej buzi.- Mógłbym mówić Ci to codziennie.
Poraz pierwszy od kilku dni poczułam się naprawdę szczęśliwa i ważna. To wspaniałe uczucie kiedy mówi Ci to ktoś na kim Ci zależy. Odrazu zapomniałam o wszystkich problemach.
- Chodźmy, już późno - uśmiechnęłam się i chwyciłam go za rękę.
Zakochałam się.
Poowraaacam!
Wybaczcie za długą przerwę!
Mam nadzieje, że nie zepsułam :'(
Miłego czytania 💕
CZYTASZ
My Anioły : Na własne życzenie
Teen FictionCharléne ma 16 lat. Od niedawna mieszka we Francji w Bardeaux gdzie idzie do nowej szkoły. Początki są zawsze piękne, poznaje 3 przyjaciół i dobrze sie z nimi dogaduje. Jednak pewnego dnia zacznie sie jej droga do piekła. Czy uzależnienie zniszczy j...