Marionetka

4 0 0
                                    



Claudia leżała nieruchomo na łóżku. Tępo wpatrywała się w sufit. Wokół panował mrok. Zasłony w sypialni były zasłonięte. Do pokoju wdzierało się przez nie tylko mocne światło ulicznej latarni, stojącej nieopodal domu. Mały zegarek zdobiący ścianę tykał, odmierzając kolejne sekundy. Kolejne godziny. Gdzieś daleko zawył do księżyca pies. Była pełnia. Claudia nie mogła zasnąć. Może to właśnie, dlatego że świecił owy przyjaciel Ziemi, a może dlatego że jej psychika załamała się pod naporem rzeczywistości. Czuła, że jest wyczerpana. Że jej ciało pragnie odpoczynku, lecz nie potrafiła mu go dał. Jej psychika również wyciągała ręce w kierunku wytchnienia, choć skrajnie odmiennego. Pani Psyche była na granicy wyczerpania i to właśnie prowadziło do tego, że Claudia nie potrafiła zasnąć. Dwie cząstki człowieka, tworzące w jednej chwili jedność i przeciwieństwo. To Pani Psyche nie pozwalała na sen, choć ciało pragnęło go bardzo mocno. Psychika pragnęła zobojętnienia. Chciała nie czuć, chciała nie być. Chciała zostawić ciało samemu sobie. Chciała odejść w niebyt. Chciała odejść od tego ciała.

Człowiek jest tylko człowiekiem. Istotą nieskomplikowaną, którą potrafią zawładnąć rzeczy najprostsze, najbardziej ograniczone. Zazdrość, chęć zemsty, jak i szalona miłość czy euforia.

Gdy biorą człowieka w swe objęcia, ten przestaje widzieć prawdziwość świata. Ogłupiają.

Pani Psyche w tym momencie czuła, że upada. Słania się na nogach, leci w dół, upada. Podpiera się rękoma, chcąc walczyć i wreszcie zamiera w bezruchu na ziemi. Wydaje z siebie jedynie cichy jęk rozpaczy. Ogarnięta niewyobrażalnym bólem nie może już walczyć o ukojenie. Pada owładnięta cierpieniem, bo człowiek jest tylko człowiekiem.

Claudia leżała nieruchomo na wielkim łożu przykrytym aksamitną pościelą. W domu było cicho. Nikt nie krzątał się po kuchni. Nie było słychać szumu wody w łazience. Nie było słychać ładnego komentatora sportowego w salonie. To nie dziwne, bo przecież była druga w nocy. Claudia pragnęła, by wreszcie coś się wydarzyło. By usłyszeć jakikolwiek dźwięk ludzkiego istnienia. By usłyszeć choćby ciche słowa. I by wreszcie podłoga w sypialni zapadła się razem z nią i jej ogromem cierpienia. Chciała, by grzmiało, by paliło się i wiało. By odgłos huku wdarł się do jej słabego mózgu. By nie musiała już żyć swoimi myślami.

Przewróciła się na bok i skuliła, rękoma obejmując nogi. Z jej ust wydobył się cichy jęk rozpaczy. Po twarzy spłynęła jedna, samotna łza. Jedna, na którą sobie pozwoliła. Jedna maleńka łezka, kryjąca w sobie morze goryczy i upokorzenia. To Pani Psyche w akcie kompletnej rozpaczy wzbiła się w powietrze, wykorzystując ostatnie pokłady siły. Żałobne sukna, które na siebie przywdziała, manifestując swe gorzkie uczucia, zawirowały wokół niej złowieszczo. Niczym mgła owiały jej bladą twarz. Wzbiły się po raz ostatni i opadły przykrywając ciało Pani Psyche, którym zaczęły targać drgawki. Leżała na Ziemi, wijąc się na wszystkie strony. Jej usta, jej oczy były szeroko otwarte. Nie panowała już nad sobą. Nie mogła zdobył się na jęk, na mrugnięcie okiem. Na maleńki grymas twarzy. Została zniszczona. To nie ona doprowadziła do szalonych drgawek. To uczucia. To one nie pozwalały jej się swobodnie poruszyć. Wykrzywiały jej ciało nienaturalnie. Oczy Pani Psyche szukały, szukały nicości. Usta bezgłośnie wołały o pomoc. Twarz była blada, obojętna. Pani Psyche nie walczyła, nie mogła już walczyć. Ona była. Ona sobie po prostu była. W swej niemocy była jednym krzykiem o pomoc. Ona nie mogła nic. Ona mogła tylko leżeć okryta suknem swego cierpienia. Sama nie istniała. Ona potrzebowała przyjaznej koleżanki, która przechodziłaby obok i zauważyłaby jej jęki. Niestety, leżała na ziemi w mrocznym lesie własnych uczuł. Tam ładne ścieżki nie prowadziły. Nie mogła liczyć na nikogo.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 18, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

PaniWhere stories live. Discover now