There for you

172 11 4
                                    




Sofia i Martijn mieli kontakt, chyba jeszcze zanim się urodzili. Ich rodziny doskonale się znały, a matki były najlepszymi przyjaciółkami przez całe życie. Co prawda Sofi jest starsza od Martin'a, ale to tylko różnica 3 miesięcy. Wychowywali się, jeździli na wakacje, chodzili to tych samych szkół, wszystko robili razem. Oni to uwielbiali i wiedzieli, że mogą na sobie polegać zawsze, bez względu na to, co się działo. W pewnym momencie, gdy mieli po 16 lat, zaczęli coś czuć, zauważyli, że ich przyjaźń nie jest już tylko przyjaźnią. To uczucie przeradzało się w coś głębszego.

Teraz mają po 21 lat, on jest dj'em nr 1 na świecie, ona rozchwytywana fotograf i co chyba najważniejsze, ONI, cudowna, idealnie pasująca do siebie para, którą są od 5 lat. Uzupełniali się i kochali w sobie wszystkie wady. Ich życie w związku nie było łatwe, ciągła rozłąka była dla nich ciężka, ale dzięki temu ogromnie cenili każdą wspólną chwile. Potrafili to znieść tylko, dlatego że oboje mieli taką pracę, którą kochali, ale też zabierała im sporo czasu. Sofia była najlepsza. Ustawiała sobie bardzo intensywny tydzień lub 2, kumulowała wszystkie sesje w jedynym czasie, tylko po to by potem móc być z Martin'em w trasie i tam obrabiać zdjęcia. On to w niej kochał ogromnie, to poświęcenie było niesamowite. Ale on też umiał zaskakiwać, kiedy to Sof nie mogła niczego przyśpieszyć, wtedy wchodził Garrix, brał prywatny odrzutowiec i przylatywał do niej, chociażby na kilka godzin. Lubili to życie, wiedzieli, że jest warte zapamiętania, niczego nie żałowali.

Był koniec maja, Martin przyleciał do Las Vegas z Amsterdamu, gdzie miał kilka koncertów. Natomiast Sofi leciała do niego z Bali. W Las Vegas spędziła  kilka dni ze swoim ukochanym, a następnie razem polecieli do Amsterdamu, odpocząć trochę.
Jednak zatrzymajmy się przy ich pobycie w Ameryce.
Był wczesny wieczór, para jadła kolacje z całym team'em, a za 2h był występ Garrix'a w Omni. Sofia jednak zrezygnowała z oglądania go, ponieważ była zmęczona po locie i do tego ten jetlag. Jednym słowem, masakra. Martin nie miał jej tego za złe bo też sporo podróżuje i wie jakie to bywa męczące, poza tym przed nimi były jeszcze trzy kolejne koncerty. Dziewczyna została w ich pokoju, wzięła tylko szybki prysznic i ubrała jeden z t-shirtów dj'a. Sprawdziła kilka rzeczy na telefonie, po czym położyła się, zostawiając cichą muzykę w tle. Nie spała ona jakimś mocnym snem, chciała wiedzieć kiedy wróci chłopak, za którym tak tęskniła, by się do niego troch poprzytulać. Leżała plecami do drzwi, usłyszała ciche otwieranie drzwi. Poprawiła szybko włosy i sprawdziła jak wyglada w odbiciu swojego telefonu. Czekała już tylko na ręce Martin'a, które ją obejmą. Po chwili poczuła na sobie dłonie, ale były one jakieś dziwne, nie takie jak miał brunet. Gwałtownie się odwróciła i jej oczom ukazał się Hardwell, który mocno przyparł ją do materaca, siadając na niej okrakiem, a ręce przytrzymując jej nad głową. Była w potrzasku. Już chciała zacząć krzyczeć, kiedy on łapczywie całował ją po szyi, zostawiajac po sobie mocne malinki. Podciągnął jej t-shirt i miał wolną drogę, jednym sprawnym ruchem rozpiął jeansy i ściągnął bokserki, tylko by wydostać nabrzmiałego chuja. Mocno wchodził w nią i wychodził, będąc coraz to agresywniejszym. Sofi była bezradna, nie miała nagle siły i nie mogła nic zrobić. Po tym jak ją ostro wyruchał powiedział tylko, że jest szmatą i poszedł, zostawiając ją rozbitą na łożku. Płakała przez godzinę, bądź dwie, a po Martin'ie nie było śladu. Ogarnęła się odrobine, ubrała jego kurtkę moro i klasyczne vansy, po czym poszła go poszukać. Nie musiała długo szukać, znalazła cały team w salonie i przy barze. (Mieli jeden duży apartament hotelowy, w którym jest więcej niż jeden pokój, dlatego Hardwell  dostał się do niej bez karty) Dziewczyna od razu rzuciła się Garrix'owi w ramiona, to było miejsce, w którym czuła się tak bezpiecznie. Gdy ją objął zaczęła znowu płakać, nie chciał się przy innych pytać co się wydarzyło, więc wziął ją na ręce i zaniósł ją z powrotem do ich pokoju, gdzie chciał już siąść z nią na łożku. Jednak ona powiedziała szeptem " nie" i usiadł na kanapie pod oknem, z nią na kolanach.
- Co się stało? - nie potrafiła wydobyć z siebie ani słowa, dalej płakała - Proszę
- C h o d z i o ... - łkała
- O co? Mi możesz wszystko powiedzieć.
- H a r d w e l l
- Co Hardwell? Nie rozumiem.
- O n    m n i e .....
- Zrobi ci jakaś krzywdę? - przytaknęła głową
- Z g w a ł c i ł
- Co? - momentalnie ode niej odskoczył, nie mógł tego pojąć - Robbert nie mógł tego zrobić, to mój przyjaciel.
- S e r i o ?
- Nie, nie on.
- W i d a ć    g o     n i e   z n a s z
- Jest dla mnie jak brat, nie zrobił by mi czegoś takiego. - podniósł głos
- S z k o d a   ż e   n i e  w i e r z y s z    s w o j e j     d z i e w c z y n i e - wstała roztrzęsiona i wyszła, nie mówiąc już nic
Martin był zmieszany, z jednej strony chciał za nią pobiec, a z drugiej nie mógł uwierzyć w jej oskarżenia co do Robbert. Nie wiedział jak powinien postąpić. Ostatecznie wrócił do reszty, wszyscy patrzyli po sobie pytająco, ale nikt się nie odezwał.
- Sofi wyszła?
- Raczej wybiegła. - powiedziała Jose
Była 5 nad ranem, Sofii dalej nie było, a Martin siedział na łożku. Dzwonił do niej, szukał nawet po mieście, jednak jej nigdzie nie było. Zostało mu tylko czekać, aż ona sama wróci. Koło 6 drzwi się cicho otworzyły, a w nich stała zmarznięta dziewczyna. Garrix momentalnie do niej podszedł, otulił kocem i posadził na łożku. Zimno dosłowne od niej biło. Jej to jednak nie przeszkadzało, zrzuciła koc i wstała. Podeszła do walizki i zaczęła szybko pakować wszystkie swoje rzeczy.
- Co ty robisz?
- Nie widać. - powiedziała wkurzona
- Widzę, ale nie rozumiem, czemu?
- Nie mam zamiaru być z kimś, kto mi nie wierzy i to w tak poważnej sprawie. Ktoś mnie skrzywdził, a ciebie to nie rusza. - zamknęła walizkę i zaczęła zbierać pozostałe rzeczy
- Bo ufam mojemu przyjacielowi i go doskonale znam, i wiem, że nie zrobiłby czegoś takiego.
- Nie mam siły się z tobą kłócić. - zabrała wszystko i wyszła, sama nie wiedziała, gdzie ma teraz iść, po prostu chciała uciec stąd. Martin po raz kolejny został sam. Czuł się okropnie, kochał Sofii nad życie, ale nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jego tak bliski przyjaciel mógł ją tak skrzywdzić. Czuł pustkę. Zszedł do salonu i usiadł przy barze, od razu nalewając sobie trunku.
Sof z rzeczami w końcu skończyła na lotnisku. Kupiła pierwszy lot do Amsterdamu i bez słowa wróciła do domu. W Holandii, gdzie mieszkała razem z Martijn'em, z apartamentu pozabierała swoje rzeczy, zostawiła jedynie ich wspólne zdjęcia. Nie chciała już nigdy go widzieć. Z dużymi pudła wyszła z mieszkania, zamknęła je, a klucze zostawiła ochronie. To był moment, w którym zniknęła.

There for you | one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz