Idę ciemną ulicą, przechodzę obok TEGO miejsca, tego w którym kiedyś siedzieliśmy razem, byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, a może tylko ja bylam? Przecież tak naprawdę Ci nie zależalo, chcialeś się jedynie pobawić. Sama nie wiem dlaczego tamtędy poszlam, moglam iść zupelnie inną drogą, sama przed sobą nie potrafię się przyznać, że gdzieś tam w glębi nadal mi zależy, nie mogę tak trwać dalej, zapominam o wyprawie i idę w kierunku wiaduktu.
Stoję przerażona nad sporą wysokością, jest dość późno i ruchu na ulicy nie ma, więc gdy zrobię krok do przodu nikt przeze mnie nie spowoduje wypadku. Jest mi cholernie żal, nie chcę posuwać się do takich czynów, ale już nie potrafię zdrowo myśleć i normalnie funkcjonować, puszczam barierkę i robię krok do przodu.
Czuje tylko mocne szarpnięcie i czyjeś silne ręce ciągnące mnie w górę.
Leżę zdezorientowana na ziemi, przez zamglone oczy niewiele widzę, wysoka, ciemna postać stoi przede mną i wypowiada nieslyszalne dla mnie slowa. Rzeczywistość wraca, chlopak pomaga mi wstać, wygląda zupelnie jak ja jeśli chodzi o ubiór, czuje niepewność i zaufanie jednocześnie, milczymy.
Nieznajomy w końcu przerywa ciszę, która w moim odczuciu trawala wieki, nie wypytuje co, jak i dlaczego, przytula mnie i mówi, że gdy będę chciala powiem sama oraz że musimy już iść.
Mój mózg chyba jednak jeszcze nie jest w stanie do końca polączyć tego wszystkiego co się teraz dzieje, jednak bez protestów po prostu za nim idę.
Wsiadamy do pociągu, zajmujemy pusty przedzial, siedzę nieśmialo i patrzę w podlogę, nerwowo bawię się palcami, chlopak zaczyna rozmowę.
Ma na imię Adam i jest 3 lata starszy, ma ciemne oczy i wlosy, jest bardzo mily i spokojny.
Opowiedzial jak najszybciej i najprościej dotrzeć do celu, jednak także nie wiedzial lub po prostu nie chcial zdradzić o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Rozluźnilam się i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, tak jakbyśmy się znali wieki.
Zaufalam mu, nawet bardzo i to do tego stopnia, że sama zaczęlam opowiadać mu jak i dlaczego chcialam się posunąć do takich czynów, z których uratowal mnie wcześniej.
Wysluchal mnie od początku do końca, mówil że nie warto, nie potępial, nie ocenial, po protu byl.Wysiedliśmy na stacji w zupelnie obcym mi miejscu, nie bylam do końca pewna czy w ogóle jeszcze znajdujemy się w Polsce, czy poza granicami Ojczyzny, moją uwagę przyciągnęla kartka wisząca obok rozkladu jazdy pociągów, na której widnialo Walkers Join jednak gdy chcialam podejść bliżej, zawolalo nas dwóch nieznajomych. Oni także byli ubrani jak my, normalnie bym się wystraszyla jednak bylam pewna, że to jedni z nas. Czasu bylo coraz mniej jednak upierali się, że musimy zalatwić jeszcze jedną rzecz, ale najpierw trzeba sprawdzić dalszą trasę.
Siedzieliśmy gdzieś na uboczu, a oni grzebali w swoich laptopach, na ekranie widnialy jakieś nic nie mówiące mi dane, wspólrzędne geograficzne i inne przeróżne rzeczy na których się kompletnie nie znam więc chcąc nie chcąc pozostawilam te sprawy im. Gdy już wszystko bylo uzgodnione i ustalone chcieli zrealizować to co zaplanowali przed wznowieniem podróży, teraz trzeba bylo jeszcze tylko poczekać na sygnal od kolejnych Walkersów oraz odpowiedni moment.
CZYTASZ
Walkers join
FanfictionNieznajoma kobieta, kawalek zmiętej kartki papieru, tajemnicze portale i kody, czarne ubrania, nieznane dotąd miejsce, obcy ludzie z Internetu..? Dokąd to wszystko prowadzi i czy warto zaryzykować, czy to na pewno bezpieczne..?