Rozdział 10

5.6K 548 172
                                    

Biegnąc, czasem potykałem się o własne nogi, jednak nie zwracałem na to uwagi i pędziłem przed siebie.

Kiedy dotarłem na miejsce, o którym była mowa na karteczce, doznałem lekkiego szoku. Przy wejściu na plażę nikogo nie było. Ani jednej żywej duszy. Zrezygnowany padłem na kolana, będąc pewien, że ktoś robi sobie ze mnie głupie żarty, przez co do moich oczu automatycznie napłynęły mi łzy. Zastanawiało mnie kto aż tak mnie nie lubi, by stroić sobie takie dowcipy.

Dopiero po kilkunastu minutach dostrzegłem na ławce różę.  Zdziwiło mnie to nieco, ponieważ miała dokładnie ten sam kolor, co płatki w kopercie, którą dostałem wcześniej. Kilka sekund później zorientowałem się, że pod kwiatem leży karteczka.

Niepewnie podniosłem się i zabrałem z ławki kwiatek oraz biały przedmiot i odczytałem zawartą na nim treść.

"Kamyki doprowadzą Cię do celu."

Kiedy spojrzałem przed siebie zauważyłem coś na kształt dróżki, stworzonej z ułożonych równolegle dwóch rzędów kamyków. Nie byłem pewien co mnie czeka, gdy pójdę tą ścieżką i czy w ogóle powinienem to robić, ale ostatecznie ruszyłem przed siebie, podążając między dwoma rzędami kamieni.

Koniec końców dotarłem pod molo, na którego końcu coś się świeciło. Tuż przed schodami pozwalającymi wejść na drewnianą konstrukcję, przy której aktualnie się znajdowałem leżały cztery róże ułożone w strzałkę, której zwrot skierowany był w stronę miejsca, od którego bił delikatny blask.

Ruszyłem w tamtym kierunku, i od połowy drogi do tajemniczego, świecącego miejsca na poręczach molo mogłem dostrzec świecące na biało lampki. Wyglądały troszkę jak te choinkowe, ale efekt, który mogłem tu zaobserwować był o niebo lepszy od tego tradycyjnego na iglastym drzewku.

Kiedy dotarłem na koniec konstrukcji, zamurowało mnie. Moim oczom ukazało się serce powstałe z światełek, które towarzyszyły mi od połowy drogi. Pośród nich na specjalnym haczyku zawieszony był lampion, a na dodatek wśród lampek mogłem dostrzec kolejne płatki róż. Nieświadomie stanąłem w środku świecącego serca i wpatrywałem się we wszystko wokół wyszukując Akinoriego.

W pewnej chwili poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, a po chwili odwraca w swoją stronę. Tym kimś nie okazał się być nikt inny jak brunet, którego tak mocno kocham. Chłopak zamknął mnie w uścisku, w którym zawsze czułem się bezpiecznie. Moja głowa sopczywała na jego lewej piersi, dzięki czemu mogłem usłyszeć jego bicie serca, które działało na moje myśli kojąco.

Dopiero po długiej chwili chłopak odsunął się, ulokował dłoń na moim policzku i przerwał panującą między nami ciszę.

-Kocham Cię, Yoshida. Nigdy nie przestanę, nawet jeśli niewidomo jak się pokłócimy- wyszeptał opierając czoło o moje, przez co zadrżałem. Moje serce waliło jak oszalałe, gdy brunet wypowiadał te dwa znane mi już słowa.

-Kocham Cię... -odszepnąłem i niepewnie uniosłem główę, a Akinori wykorzystał to i złączył nasze usta w czułym pocałunku, którego brakowało mi od tak długiego czasu. Kiedy chłopak pogłębiał pieszczotę i wsuwał język między moje wargi, czułem na ciele przyjemne dreszcze, przez co z moich ust wydobył się cichy pomruk. Dokładnie takie samo uczucie towarzyszyło mi przy naszym pierwszym pocałunku.

Rany, kiedy ja zdążyłem pokochać to aż do takiego szaleństwa i żyć z tym w niewiedzy? Dlaczego dopiero ta okropna sytuacja z ostatnich dni uświadomiła mi, że bez Akinoriego jestem wrakiem, że bez niego po prostu nie istnieję.

Kiedy odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza do płuc, chłopak cały czas trzymał mnie za rękę. Po niedługiej chwili brunet zabrał z haczyka lampion, a następnie kazał mi go przytrzymać.

Chłopak złapał przedmiot z drugiej strony i razem wypuściliśmy lampion, który poleciał w niebo i w pewnym momencie był tak daleko, że zaczął stapiać się z gwiazdami.

-Kocham cię...-powiedziałem nagle. -I obiecuję, że będę cię kochał, dopóki moje serce nie przestanie bić. A jak przestanie, to i tak będę dalej cię kochał i zawsze będę przy tobie. Nie potrafię żyć, bez ciebie, bo jesteś moim powietrzem. Potrzebuję cię.

-Yoshida... -brunet spojrzał mi w oczy. -Mam dokładnie tak samo- powiedział, po czym przytulił mnie. -Wracasz dziś do domu, kochanie?

-Jeśli jest taka możliwość, to oczywiście, że tak-wtuliłem się w niego.

***

Po spakowaniu moich rzeczy i zostawieniu na lodówce karteczki z informacją, że wracam do swojego domu, wraz z Akinorim wyszedłem z mieszkania i razem udaliśmy się w stronę naszego domku. Brunet zabrał ode mnie dużą torbę z moimi rzeczami, a mnie zostawił jedynie plecak. Chłopak powiedział, że ciągle uważa, że jestem zbyt delikatny i kruchy na to, żeby nosić takie ciężary, przez co zarumieniłem się. Korzystając z tego, że było późno, a my szliśmy przez plażę, Akinori pocałował mnie czule, kiedy tylko dostrzegł moje wypieki na policzkach.

__________

Przychodzę dziś do Was z nowym rozdziałem!
Właściwie to miałam zawiesić konto, ale chyba lepiej będzie jeśli oderwę się od wszystkiego i ucieknę w świat fantazji. ^^

Przepraszam za wszystkie błędy, jeśli jakieś się tu znajdą, bo autokorekta mnie nie lubi, a rozdział nie był sprawdzany.

PS Powstał instagram, gdzie będzie pojawiało się co tylko chcecie!
Szukajcie: olaclifford

I Still Love You 'Brother' (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz