Kiba Inuzuka obudził się z okropnym bólem głowy, który spotęgowało jeszcze głośnie chrapanie z sąsiedniego łóżka. Z miną człowieka cierpiącego podniósł się na łokciu i chwytając swoją poduszkę, rzucił nią w Shikamaru. Niestety, nie trafił, a ten, jakby w nieświadomym odwecie, chrapnął jeszcze głośniej.
Kiba westchnął i opuścił nogi na podłogę. Jeszcze chwilę temu miał zamiar wstać i iść się wysikać, ale rozmyślił się i tylko podparł głowę na rękach. Mokry i zimny nos Akamaru, który miał posłanie obok łóżka, trącił go w stopę.
– Brutus – mruknął Kiba, patrząc na szczeniaka z dezaprobatą. – Zmienię ci imię na Brutus, zdrajco – powtórzył, na co pies tylko szczeknął radośnie.
No cóż, Kiba miał pełne prawo obrazić się na swojego pupilka, który wczorajszego wieczoru po prostu go olał. I dosłownie, i w przenośni. I to było naprawdę okropne. Nie dość, że Akamaru nie reagował w żaden sposób na jego polecenia, to jeszcze – i to było dużo gorsze - poczuł jakąś wielką i szczerą, choć nieodwzajemnioną, chęć nawiązania więzi z cholernym Uchihą. Uchihą! Cały czas kręcił się koło jego nóg, co rusz gryząc w geście przyjaźni jego sznurówki, a kiedy w końcu urażony Kiba wziął go na ręce i zmusił do usadowienia się na jego kolanach, szczeniak zlał mu się spodnie. Jakby wcześniej nie mógł obsikać buta Sasuke!
– Oddam cię do schroniska – zagroził Kiba, ale w końcu jednak podniósł się z łóżka i mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem, powlókł się do łazienki.
Kac zdecydowanie przyćmiewał mu w tym momencie umysł, ale nie na tyle, by nie pamiętać o wczorajszych rewelacjach. Paradoksalnie, to właśnie one były odpowiedzialne za jego obecne samopoczucie, bo gdyby Naruto i Sasuke nie zjawili się wczoraj z tą „radosną" nowiną, to nie zaczęliby pić, a gdyby nie zaczęli pić, to nie... Kiba poczuł, jak ogarniają go mdłości i ledwo zdążył dobiec do toalety.
– Więcej nie piję – obiecał sobie solennie kilka minut później, siedząc na posadzce i opierając czoło o zimne, jasnobeżowe kafelki.
– Nie idę na zajęcia – oświadczył Naruto, nie otwierając oczu, tylko po omacku szukając na nocnej szafce butelki z wodą. Zahaczył o kubek po kawie, którego tradycyjnie nie chciało mu się wczoraj umyć. Naczynie spadło na podłogę, rozbijając się na kilka kawałków.
– Dlaczego? – Sasuke, który właśnie bez cienia skrępowania otworzył jedną z szuflad komody i pożyczył sobie kolejne bokserki, spojrzał na niego kpiąco. – Wczoraj twierdziłeś, że to dobrze tak napić się w męskim gronie – przypomniał.
Naruto tylko jęknął i nie znalazłszy jednak wody, choć był pewien, że ją tam zostawił, nakrył głowę poduszką.
– Mówiłeś też – Sasuke wsunął na siebie szare bokserki (jedyne, które znalazł w normalnym kolorze) i podszedł do łóżka – że męska przyjaźń jest bardzo ważna. – Usiadł obok, unosząc poduszkę i nachylając się nad rozczochraną blond czupryną. – A na koniec zaproponowałeś seks grupowy – zakończył, patrząc z satysfakcją na Naruto, który momentalnie podniósł głowę i otworzył w przerażeniu oczy.
– Kłamiesz! – krzyknął zachrypniętym głosem, panicznie próbując przypomnieć sobie końcówkę wczorajszego wieczoru, a właściwie to już nocy, ale ostatnie, co z całą pewnością pamiętał, to to, że rozmawiał z Kibą na temat swojej orientacji seksualnej. Kiba najwyraźniej potraktował jego związek z Sasuke jako pourazową depresję po Sakurze, więc musiał mu kilka rzeczy wyjaśnić. Nadal nie był pewien, czy do końca zrozumiał...
– Tego nie możesz wiedzieć... – Sasuke uśmiechnął się prowokująco i chwycił leżącą w nogach łóżka butelkę wody, której przed chwilą bezskutecznie szukał jego chłopak. Odkręcił zakrętkę i upił łyk. – Chcesz? – zapytał, a gdy Naruto machinalnie wyciągnął rękę, wstał i odstawił butelkę na biurko. – To się po nią rusz.
CZYTASZ
Rywale (SasuNaru)
Hayran KurguIch właściwa historia zaczyna się pocałunkiem w auli pełnej studentów, pocałunkiem, który bynajmniej nie jest przypadkowy. To raczej wynik premedytacji, tłumionego gniewu i nienawiści. Czy słusznej? Sasuke i Naruto tym razem jako studenci Akademi Wy...