To jedyne mieszkanie na świecie, w którym zawsze jest głośno. Pracuje pralka, zmywarka zmywa naczynia, ktoś odkurza, śpiewa, bądź po prostu rozmawia. Dzisiaj panuje w nim cisza, co szczerze mnie dziwi. Spoglądam na zegarek i widzę, że jestem spóźniony, a i tak tutaj nikogo nie ma. Wchodzę w głąb pomieszczenia, uprzednio ściągając buty. Siadam na kremowej kanapie, która stoi tutaj od kilku lat, a i tak wygląda, jak nowa. Chce mi się pić, więc kieruję się do kuchni. Wyciągam z półki średniej wielkości szklankę, po czym podchodzę do lodówki. Marchewkowy, pomidorowy, jabłkowy a może pomarańczowy? Uważnie przyglądam się butelkom, nie wiedząc, którą wybrać. Decyduję się na jabłkowy, bo potrzebuję orzeźwienia. Upijam łyk schłodzonego napoju i rozglądam się po pomieszczeniu, które, mimo że jest znajome, wciąż jest dla mnie tajemnicą. Podchodzę do stołu, gdzie porozkładane są książki i jakieś notatki. Skanuję je wzrokiem i uśmiecham się, widząc dokładność rysunków i szczegółowe opisy poszczególnych rzeczy. Uśmiecham się, gdy oczyma wyobraźni widzę, jak skrupulatnie to wszystko notuje. Wkłada długopis między wargi, delikatnie uderzając o zęby. Wyciąga go z ust i drapie się nim po czole. Mruży oczy, jakby czegoś nie rozumiała, chociaż wiem, że to akurat jest niemożliwe. Może to głupie, ale odnoszę wrażenie, że nawet jej książki nią pachną. Chociaż to akurat możliwe, skoro jest ich właścicielką i wszędzie z nimi chodzi. Siadam na krześle i układam długopisy w rządku, bo wiem, że lubi być zorganizowana. Zastanawiam się, gdzie ona właściwie jest. Może w szkole? Nie, zawsze w poniedziałki była już o tej porze w domu. Może coś jej wypadało? Albo spotyka się z przyjaciółkami. Biorę jeden ołówek i delikatnie przygryzam jego końcówkę tak, by nie zostawić na nim śladu. Czuję wibrację w kieszeni i wyciągam z niej telefon. „Widzimy się za godzinę". Jak to za godzinę? Mieliśmy spotkać się o szesnastej. Ciężko wzdycham, opierając się o krzesło. Przecież nie mogę tutaj siedzieć przez godzinę. Powoli wstaję i kieruję się do wyjścia, kiedy do moich uszu dochodzi przyjemny głos. Nie wiem dlaczego, ale staję na palcach i podchodzę do drzwi, które obklejone są napisami, które tak strasznie do niej pasują. Delikatnie popycham drzwi i dostrzegam, że dziewczyna stoi do mnie tyłem. Jej głowa jest opuszczona, a ręce trzyma przed sobą. Wypowiada modlitwę, której kiedyś się uczyłem. Czuję się, jakbym pogwałcał jej prywatność. Wiem, że to jej czas z Allahem, ale nie mogę się powstrzymać. Przecież nic nie robię, prawda? Tylko patrzę. Podziwiam jej wiarę i zawziętość. To, że potrafi odsunąć wszystko, odciąć się od świata i poświęcić się temu, w co tak bardzo wierzy. Ja tak nie potrafiłem. Miałem więcej pytań niż odpowiedzi i to sprawiało, że nie potrafiłem spełniać tego, co powinienem. Słyszę powiadomienia, które dochodzą z jej telefonu i widzę, jak tylko kręci głową, by się skoncentrować. Próbuje walczyć z tym, co ją rozprasza i jestem ciekaw, czy jej się uda. Opieram się o futrynę i z uśmiechem stwierdzam, że da radę. Zawsze daje. Ciszę w mieszkaniu przerywa głośny dzwonek. Mam ochotę go wyłączyć, ale wtedy dociera do mnie, że to mój przeklęty telefon się tak wydziera. Szybko wyciągam go z kieszeni, próbując odrzucić połączenie, ale i tak już jest za późno.
- Co tutaj robisz? - Słyszę głos Sany, który przepełniony jest irytacją i podejrzliwością.
- Ja – drapię się po głowie – przyszedłem do Eliasa.
- Nie ma go – odpowiada i ponownie się odwraca.
- Sana – kręcę głową. - Nie chciałem, żeby tak wyszło – mówię zgodnie z prawdą.
- Ale wyszło – poprawia hidżab i odsuwa od siebie dywan. - Możesz iść do pokoju Eliasa – wzrusza ramionami.
Wiem, że dalsza dyskusja nie będzie miała miejsca, więc się wycofuję. Rzucam na nią jeszcze szybkie spojrzenie i wychodzę na przedpokój. To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni. Mój telefon znowu wibruje, tym razem na wyświetlaczu pojawia się imię osoby, przez którą wszystko straciłem. „O której dzisiaj się widzimy?" czytam, kręcąc głową. Biorę głęboki wdech i pośpiesznie odpisuję „Dzisiaj nie dam rady Noora. Przykro mi, nadrobimy to kiedy indziej". Wkładam buty i ostatni raz się odwracam. Dostrzegam, że Sana zamknęła drzwi do swojego pokoju. Ten gest nie mógł być bardziej wymowny.
CZYTASZ
Until you come back home | SKAM ONE SHOTS
FanficKrótkie opowiadania o postaciach z serialu SKAM