4/4

77 11 1
                                    

Luhan zostawił śpiącego Minseoka w rezydencji i szybko pojechał do miejsca, gdzie miał się spotkać z Sehunem. Znalazł go w jego stałym miejscu. Stolik w rogu, tuż przy obrazku czekoladowej bubble tea. Podszedł do niego, usiadł naprzeciwko. Przez chwilę milczeli, ale w końcu Sehun przełamał lody.

- Hyung... - zaczął bełkotać Sehun. – Jakby to powiedzieć...

- Po prostu wyduś to z siebie – odpowiedział przełykając głośno ślinę.

- No wiesz...ta cała sytuacja z aranżowanym małżeństwem. Ciągle spędzasz czas z tym kolesiem, więc nigdy nie masz go dla mnie...no w każdym razie nie tyle, ile kiedyś.

- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę – powiedział Luhan trzymając rękę Sehuna. – Wszystko wiem i bardzo mi przykro, ale jakoś ci to wynagrodzę! W jakikolwiek sposób. Powiedz mi tylko czego chcesz.

- Hyung...

- Stop! Przestań nazywać mnie hyungiem! Jesteśmy parą, a nie przyjaciółmi!

- Luhan... - mruknął cicho. – Wysłuchaj mnie, dobrze?

Luhan zebrał się w sobie i trochę uspokoił. Dopiero po parunastu sekundach był w stanie znów popatrzeć w oczy Sehuna.

- My...nie mieliśmy dla siebie czasu. Ja bardzo tęskniłem i po prostu...widzisz...kiedy powiedziałeś mi o tym kolesiu, wydawało mi się, że cię stracę. Stracę cię przez to pieprzone aranżowane małżeństwo. Z początku wszystko był okej, ale zacząłem się robić samotny. Chodziłem do klubów, barów. Cały czas spędzałem poza domem. I rozumiesz...kochałem cię, ale... – mówił cicho Sehun, ale nagle przerwał mu Luhan.

- Czekaj, chwila. Skończ tutaj. Wiem gdzie to zmierza...nie, naprawdę cię nie winię, ale odpowiedz mi na jedno pytanie... Wtedy, kiedy chodziłem na randki i od czasu do czasu do ciebie dzwoniłem... Słyszałem jakieś odgłosy w tle. Powiedz mi szczerze, kto to był, hmm? – zapytał z nutą niepewności.

- Ja...hyung...w trakcie naszego związku tak jakby...zdradziłem cię. Ale! Nie zrozum mnie źle, nie bawiłem się twoimi uczuciami. Ja naprawdę cię kochałem. Tylko rozumiesz...byłem znudzony.

- Sehun – wetchnął ciężko Luhan i wstał ze swojego krzesła. – Od teraz nie wracaj do mojego życia. Dałem ci praktycznie wszystko, co mogłem. Ty mnie zdradziłeś. Chyba będzie najlepiej wymazać to z pamięci. Żegnam – powiedział głosem pełnym goryczy. Sehun opuścił swoją głowę. Wiedział, że źle postąpił i to go dobijało.

- Hyung...dziękuję, że się mną opiekowałeś – powiedział łamiącym się głosem, ale Luhan już odszedł.

Kiedy wyszedł na zewnątrz było już ciemno i na dodatek mocno padało. Nie widział, gdzie zaparkował samochód i nie miał parasola.

„Dzisiejszy dzień...to po prostu jakiś koszmar" – pomyślał Luhan.

Poszedł prosto przed siebie z nadzieją, że jakoś trafi do swojego samochodu. Szedł wolno, miał złamane serce. Słyszał ciężkie kroki, podeszwy butów uderzające o mokry chodnik i z trudem łapany oddech. Jednak to nie on był źródłem tych dźwięków. Znikąd pojawił się nad nim parasol, który ochronił jego mokrą głowę przed jeszcze większym zmoknięciem. A kto trzymał parasol? Minseok. Ten Minseok, który jest mężem Luhana. Minseok, który jest jego bratnią duszą.

Kiedy para znalazła się z powrotem w domu, Minseok szybko poszedł do łazienki i zgarnął ręcznik. Podszedł do młodszego i wspiął się na placach, aby wytrzeć jego zwilżone włosy. Ta cała sytuacja sprawiła, że Luhan zachichotał, ale w końcu się trochę schylił i przez chwilę patrzył się w podłogę.

(un)willingly arranged marriageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz