- To co, Bucky Rogers czy Steve Barnes? - zapytał Sam patrząc na Kapitana Amerykę, który siedział po drugiej stronie stołu.
- Uważam, że dwuczłonowe nazwiska będą do nich bardziej pasować - wtrąciła Natasha. - Steven Rogers-Barnes. Nie brzmi lepiej?
- Zaraz, o czym wy mówicie? - Steve zmarszczył brwi.
- O tym, jak będziesz się nazywał po ślubie - wyjaśniła ruda.
- Jakim ślubie? Coś ty znowu wymyśliła, Tasha?
- Twoim ślubie z Buckym oczywiście.
- Ja i Buck nie jesteśmy... No wiesz, parą.
Sam parsknął śmiechem.
- I my mamy w to uwierzyć? Śpicie razem, w jednym łóżku...
- Bucky ma koszmary...
- Milcz, nie przerywaj tylko słuchaj - Warknęła Romanoff.
- Dziękuję. Kontynuując... Pilnujesz go na każdym kroku. Prawie doprowadziłeś do skandalu dyplomatycznego, bo nie chciałeś nikogo do niego dopuścić! I Ty chcesz mi powiedzieć, że jesteście tylko przyjaciółmi, tak?
- Tak jakoś? - Rogers nie brzmiał już zbyt pewnie.
Nim ktokolwiek zdążył się odezwać trzasnęły drzwi do sąsiedniego pokoju. Chwilę później do kuchni wmaszerował nagi od pasa w górę Bucky. Zdrową ręką przetarł oczy, a potem przytulił się od tyłu do kapitana Ameryki i oparł głowę o jego ramię.
- Cześć. Gdzie moja kawa?
- Zaraz ci zrobię. Nie sądziłem, że wstaniesz tak wcześnie.
- Tak się drzecie, że nie da się dłużej pospać - stwierdził Bucky.
Steve podniósł się z krzesła, licząc, że zimowy żołnierz go puści. Ten jednak uwiesił się na nim mocniej, obserwując, jak Rogers zalewa jego kawę wrzątkiem. Potem wcisnął kubek w dłonie Bucky'ego. Ten upił łyk ciepłego napoju, a potem pocałował Steve'a w policzek.
- Kocham cię - stwierdził.
- Tak, tak. Mówisz tak tylko dlatego, że masz kawę. Chcesz śniadanie?
- Nie zadawaj głupich pytań - Bucky w końcu go puścił i usiadł na jego miejscu przy stole.
- Hej, znajdź sobie swoje miejsce. To jest moje - zaprotestował Steve. Barnes wzruszył tylko ramionami. Kapitan wywrócił oczami i zajął się szykowaniem kanapek.
- Wam też zrobić? - blondyn spojrzał na Natashę i Sama.
- Nie przemęczaj się, oni sobie poradzą - wtrącił Bucky uśmiechając się pod nosem.
- Masz kawę, zajmij się nią - Steve poczochrał mu włosy tak, że zakrywały mu oczy. Potem postawił pełen kanapek talerz na stole, a sam usiadł na kolanach Bucky'ego. Zimowy żołnierz parsknął śmiechem, a potem otoczył go w pasie metalowym ramieniem.
- Też coś zjedz. Niby po serum a nadal jesteś takim chuchrem jak przed wojną - mruknął w jego ramię.
- To co, Steve Barnes czy Bucky Rogers? - zapytała Natasha patrząc na nich z krzywym uśmiechem.
- Tasha, nie drąż. Steve musi się najpierw oświadczyć, potem możemy myśleć o nazwiskach - stwierdził Bucky, a potem jak gdyby nigdy nic wziął jedną z kanapek i zaczął jeść. Sam i Natasha wymienili znaczące spojrzenia i niemal w tej samej chwili podnieśli się z miejsc.
- My już zostawimy was samych. Steve, nie zapomnij o jutrzejszym spotkaniu w Avengers Tower, Stark obiecał, że zaciągnie cię tam własnoręcznie, jeśli znowu się nie pojawisz - powiedział Sam.
- Jasne, będę. Nie dam Tony'emu tej satysfakcji - Steve uśmiechnął się lekko. - Dzięki, że wpadliście.
- Będziemy to robić częściej - Tasha porwała jedną z kanapek. - Robisz za dobre kanapki, żebyśmy bywali tu rzadziej.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Steve obrzucił ciemnowłosego ostrym spojrzeniem.
- Zawsze musisz to robić? - zapytał.
- Aż tak ci to przeszkadza? - Bucky uśmiechnął się.
- Czuję się nieswojo, okej?
Bucky parsknął śmiechem a Steve spojrzał na niego tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, Barnes leżałby martwy.
- Nie bocz się na mnie, kochasz mnie przecież - rzucił Bucky. Rogers westchnął, a potem otoczył go ramieniem i pocałował w czoło.
- Do teraz zastanawiam się za co - odparł.
- Czemu po prostu im nie powiesz? Że jesteśmy, cytując ciebie "no wiesz, parą"?
- Żartujesz? Wtedy dopiero nie daliby mi żyć!
Bucky zaśmiał się cicho i przytulił się do kapitana. Steve otoczył go ramionami i przez moment stali tak w milczeniu
- No już, puść mnie, muszę iść po zakupy - powiedział w końcu Rogers.
- Jeszcze coś - odparł Bucky, a potem chwycił jego twarz w dłonie i pocałował go, wsuwając język między jego wargi. Całowali się przez dłuższą chwilę, nim Steve przerwał pocałunek.
- Teraz możesz iść. Przynajmniej nie zapomnisz w międzyczasie, że jesteś mój - stwierdził z zadowolonym uśmiechem Barnes, a potem roześmiał się, gdy Steve zarumienił się aż po cebulki włosów.-------
Hej wszyscy, którzy dotarli do końca :D
Powracam wreszcie z czymś nowym, miniaturowa miniaturka ze Stucky (kocham tę dwójkę razem)
Mam nadzieję, że ten ff podoba się Wam równie mocno jak mi, choć jest przesłodzony i niekanoniczny zapewne :D
Jeśli się podobało, tradycyjnie chętnie przyjmę gwiazdki i/lub komentarze ^^
CZYTASZ
War of hearts
FanfictionKrótka scenka rodzajowa w mieszkaniu Steve'a i Bucky'ego z gościnnym udziałem Natashy i Falcona. Stucky. Myślę, że urocze, niekanoniczne, umieszczone mniej więcej po "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz".