#7

83 9 0
                                    

  -Ja umieram,Siri....
-Nie!-tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić,zanim zalałam się łzami.Nie mogłam w to uwierzyć.Czemu on! Mogłabym podać z milion kandydatów do śmierci.Ktoś,kto zawsze był gotowy mi pomóc,ma zginąć.Dlaczego,duchy chcą go tam na górze,kiedy ja potrzebuje go przy sobie.Poczułam na sobie rękę.Spojrzał na szamana,zaszklonymi oczami.
-Nie płacz,już dość łez przelałaś,-mówił z trudem,-zanim odejdę i dołączę do gwiazd..muszę ci coś powiedzieć
-M-mów,-powiedziałam po chwili,dalej łkając.Uśmiechnął się do mnie.Nie rozumiałam,jak mógł być taki spokojny,w chwili śmierci.Cały zakrwawiony,poraniony,usiadł.
-Niewiedza nas prowadziła przez wiele lat..ale już pora by zniknęła,-zaczął,-nie jesteś wyrzutkiem Siri..
Chciał już dokończyć,lecz nagle upadł.Złapał się za brzuch,a z jego ciała poleciało więcej krwi.Nie mogłam na to patrzeć,na jego ból i cierpienie.Zamknął oczy,a ja czułam,że już ich nie otworzy.Położyłam więc się przy nim.
-Jesteś córką Kiary,następczynią tronu Lwiej Ziemi..-usłyszałam i natychmiast spojrzałam na szamana.Nic więcej nie powiedział...umarł.
***
Zalana łzami,zakopałam jego ciało i powoli zaczęłam kierować się na Lwią Ziemię.Te hieny,jestem pewna,że to Kovu je tutaj nasłał.Jeśli go spotkam,to nie liczę za siebie.Użyję pazurów,zębów...byle żeby wylądował w piekle,Zatrzymałam się nad mostem granicznym.Musiałam ostatni raz wszystko przeanalizować.Rafiki,powiedział że jestem córką Kiary-córki Simby i Nali,królowej Lwiej Ziemi,która w zginęła z łap własnego męża.To znaczy...naprawdę jestem córką tego tyrana Kovu i Kiary. Tylko,czemu mieszkałam całe życie na Ziemi Wyrzutków? Czemu..nigdy mnie nie szukano?
W głowie miałam milion czarnych scenariuszy.W sumie pomału,wszystko układało mi się w głowie.To mój ojciec,chciał mnie zabić,ale czemu? Co..bał się że córcia zabierze mu tron? O tym rozmawiał z Mwzo? Chciał mej śmierci? Nie daruję mu tego,że zabił mamę,Rafikiego i...może jeszcze kogoś więcej.Byłam taka zła,że nie mogłam ustać w miejscu.W jednej chwili,chciałam pobie na lwią skałę i na wrzeszczeć na lwa.Powstrzymałam się jednak i postanowiłam wracać na Ziemię Wyrzutków.Nie wiem,co się dalej wydarzy.Nie dam jednak,odebrać sobie życia.Muszę być silna..dla nich.
***
Dotarłam do znanego mi miejsca.Chciałam od razu,wejść do jaskini i uciąć sobie drzemkę.Zatrzymała mnie jednak Lisa.Chciałabym się jej zwierzyć,ale nie wiem,czy to zrobić.Uśmiechnęłam się nieszczerze,dalej wszcząśnięta tym co się wydarzyło i czego się dowiedziałam.Na szczęście przyjaciółka,nic nie zauważyła.
-Wiesz,że Jua urodziła!-powiedziała z entuzjazmem
-Naprawdę?
-Tak..chodź,zobaczysz,-powiedziała i ruszyła przed siebie,poszłam za nią.Minęliśmy kilka lwic i jaskinię Mwzo.Lew nie przejął się widać narodzinami,bo spał w niej.Kiedy przechodziliśmy,otworzył tylko jedno oko,lecz natychmiast je zamknął.Chyba też,czuł się nieswojo,a może wiedział,co się wydarzyło? Minęłam lwa i ruszyłam dalej za Lisą.Szybko dotarliśmy,do legowiska Juy.Była otoczona przez lwice,że wszystkich stron.Musiałyśmy się przepchać przez tłum.Było jednak warto,bo po paru minutach,mogliśmy ujrzeć jej potomka.Był nim brązowy lwiak o zielonych oczach.Smacznie spał,w łapach matki.Kiedy nas zauważyła,uśmiechnęła się szyderczo.Lisa cofnęła się trochę,ja jednak stałam naprzeciwko jej oczu.Lwica rządna krwi,zdziwiła się trochę..jednak nie dała tego po sobie poznać.Nie mogłam jej wybaczyć dalej,tego uderzenia.Dalej miałam trochę krwi,na nosie.
-Gratuluję synka,-uśmiechnęłam się,na co ta się skrzywiła.Nie wiedziałam,o co chodzi? U lwic,wybuchła fala szeptów.
-To takie śmieszne,-warknęła,-przyszłaś tu się,że mnie naśmiewać?!
-Nie! O co ci chodzi? Ja tylko gratulowałam...
-To nie jest syn,tylko głupia córka!!
Bardzo się zdziwiłam,a równocześnie zirytowałam.Niby lwica,ma być głupia.Dlaczego? Bo zwykle są słabsze od lwów? Aha..czyli dlatego Mwzo się nie przejął.No cóż..teraz już wiem,że Jua nie ma serca.
Miałam kamienną minę,nie okazywałam żadnych emocji.W końcu jednak,odezwałam się.
-A więc gratuluję córeczki.Jest piękna,-uśmiechnęłam się do małej,-jak ją nazwiesz?
-Yyy,-zmieszała się trochę,-nazwę ją Disi
-Nawet ładnie,-powiedziałam,-czyli ja pójdę na polowanie,na pewno musisz odpocząć
Wystawiła szeroko oczy,a jej szczęka opadła.Widać,była zdziwiona takim obrotem spraw.Spokojnie..ja tylko lituję się nad Disi,nie nad Juą.
-Dobrze..-powiedziała cicho
Nie trzeba było drugi raz powtarzać,poszłam na polowanie.
***
Skradałam się cicho do celu,bez szelestnie.Kiedy byłam już dość blisko,skoczyłam.Wbiłam się w jej szyję i po chwili zebra była martwa.Prysła krew.Złapałam ją za nogę i zaczęłam ciągnąć ku Ziemi Wyrzutków.

Narrator
Kovu stał na szczycie lwiej skały.Widział polowanie Siri,lecz jej samej nie widział wyraźnie.Uśmiechnął się szyderczo i zaczął schodzić.W jaskini,leżały lwice,a w klatce spał Zazu.Jeden ryk wystarczył,by wszyscy stanęli na nogi.
-Na polowanie,już!!-zwrócił się do lwic,które jak na zawołanie,ruszyły na sawanne.Król został sam z majordamusem.Usiadł na podwyżu i ziewnął potężnie.
-Co tam porabiasz ptaszku?-zadrwił
-A co mogę robić w tej klatce,-odpowiedział
-Wiesz za dużo,nie mogę cię wypuścić,-udawał zatroskanego.Majordamus nic nie odpowiedział,wrócił do swoich zajęć.Kovu uśmiechnął się ponownie.Uwielbiał taki styl życia.On był najważniejszy,a nie jak dawniej...kiedy żył jeszcze Simba.Był pewien,że jego matka,byłaby z niego dumna.Myślał też,jakby tu uciszyć Zazu,żeby nie wygadał tajemnicy chowanej przez wieki.Miał także nadzieję,że hieny dobiły Rafikiego.No cóż...został mu jeszcze jeden problem.Jego ,,ukochana" córeczka.
Zeskoczył z skały i także ruszył na sawanne.Podobnie zrobił złoty lew o czarnej grzywie.Także,ruszył na sawanne.Ale ten,miał inny cel podróży....  

TZW:Lwica SiriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz