Prolog

48 8 8
                                    


Była spóźniona. Chyba pierwszy raz w życiu jej się to zdarzyło. Zawsze była punktualna, ale dziś było inaczej. Wyszła z domu tak jak zwykle, czyli tak by w szkole być idealnie za pięć ósma. Jednak teraz jest zima, zaraz koniec semestru w szkole, czas płynie szybciej. To było jedyne wytłumaczenie spóźnienia jakie przyszło jej do głowy. Jednak nauczycielce takie wyjaśnienie chyba nie da nic do zrozumienia. Teraz przez swoje opóźnienie musi biec przez miasto, by zdążyć. Szkoda, że nie wzięła taksówki.

W ten zimowy dzień panowały mrozy. Były to dni tuż przed świętami. Każdy spieszył się do pracy, szkoły. Normalny widok w wielkim mieście. Zatłoczone ulice, taksówki wiozące spóźnionych i kluczące ulicami samochody. W kawiarniach przy oknach siedzą roześmiani ludzie. Wcale się nie spieszą. Gdzieś wśród tych ulic biegnie przepychająca się przez tłum szesnastolastolatka. Jej długie ciemne włosy, nie związane jak zazwyczaj z braku czasu, powiewają na wietrze. Co chwilę zerka na zegarek, to ten na nadgarstku, to na te na ścianach budynków. Kluczy między ludźmi, samochodami, starając się nie zgubić kartek, które z uporem próbują wydostać się spod jej zadbanych rąk. Będąc o krok od przewrócenia kobiety, przeprasza ją w biegu, na co ta kręci głową. Dziewczyna nie zdążyła tego zauważyć, bo teraz łapie kartki, które wreszcie uwolniły się z jej uścisku. Siedem kartek szybuje w niebo, zostawiając zdezorientowaną dziewczynę przed budynkiem szkoły...


~***~


Oto jest! Kolejne opowiadanie mojego autorstwa. Mam ogromną nadzieję, że się spodoba.

Siedem minut temuWhere stories live. Discover now