Rozdział 3

836 74 4
                                    


Zaczęłam kląć, a potem krzyczeć. Nie potrafiłam się powstrzymać. Panika i strach zawładnęły mną bez reszty. Czułam się jakbym straciła grunt pod nogami, jakby całe moje dotychczasowe życie było kłamstwem i wiecznie ktoś mną sterował. Skuliłam się na podłodze i wyłam. Przemiana i ogień wyrwały się spod kontroli. W tym stanie byłam zagrożeniem dla wszystkich.

Poczułam jak ktoś zrywa mi z przegubu łańcuszek i łapie pod pachy przyciskając mocno do siebie. Nie mógł to być Tybal, bo jego zapach rozpoznałabym wszędzie. Chciałam się wyrwać, ale żelazny uścisk mi nie pozwolił. Zaczęły się pytania, potem wrzaski, ale wszystko to tonęło w tle, nie byłam w stanie rozpoznać nawet słowa, zagłuszałam wszystko krzykiem wydobywającym się z głębi mego jestestwa.

Potem był ból. Przejście było wąskie, ledwo rosły archanioł się w nim mieścił, a nas było dwoje. Mokre ubrania także zawadzały, powodowały nieprzyjemne tarcie. Wszystko to rejestrowałam na granicy świadomości, coraz bardziej pogrążając się w odmętach paniki.

- Tikun! Wezwij Hayart'a. – Usłyszałam tuż przy uchu wściekły głos Cahir'a.

- Ale...

- Żadne, kurwa, ale – wydzierał się elf. – Jak nie chcemy jej stracić, to on wreszcie musi zrobić porządek z tą pojebaną babą. Biorę ją do Sarkofagu, a ty zaraz przyprowadź tego cholernego Anioła. Izzy, trzymaj się, zaraz ci pomożemy – wyszeptał mi do ucha.

Co było potem ledwie pamiętam. Cahir wpadł do jakiegoś pomieszczenia, w którym panowało przeraźliwe zimno. Ciecz natychmiast zamarzła, powodując, że ubranie zamieniło się w zbroję. Potem była gorąca powierzchnia, przeraźliwe zgrzytanie jakiejś maszynerii, ostre światło, które próbowało przebić się przez zaciśnięte powieki i ból jakiego jeszcze nie doświadczyłam.

                                                                      ***

Budziłam się powoli. Czułam się błogo. Rozciągnęłam się wciąż nie otwierając oczu. Palce trafiły na gładką powierzchnię, która, o dziwo, była ciepła. Przesunęłam po niej palcami, prostując ręce ku górze. Chciałam wyczuć brzeg, ale okazało się, że oprócz rowku na pewnej wysokości, materiał tworzy jednolitą całość. Czyżbym znów znajdowała się w kapsule? Brakowało pasów i nie stałam, tylko leżałam. Co się stało? Po chwili wróciła pamięć, a z nią strach. Nabrałam głęboko powietrza i wsłuchałam się w otoczenie. Zaczęły docierać do mnie zniekształcone głosy. Wreszcie odważyłam się uchylić powieki.

Przez chwilę nic nie widziałam. Materiał musiał „wyczuć", że jestem przytomna, bo zaczął się sam z siebie rozjaśniać. Byłam zamknięta w... trumnie. W kamiennej lub granitowej. Gładkiej i wypolerowanej, ale jednak trumnie. Już chciałam zacząć wrzeszczeć, kiedy pokrywa z cichym szumem zaczęła się podnosić.

- ... długo może trwać? – zapytał poważnie Rei.

- Może jeszcze z godzinę. – Tego głosu nie znałam. – Nie potrafię tylko zrozumieć, dlaczego Cahir się uparł, żeby wykorzystać Sarkofag. Procedura jest długa i złożona, a to urządzenie wykorzystuje się tylko w skrajnych przypadkach.

- Poczekam na rezultat – warknął Cahir. – Wtedy ci wyjawię, dlaczego zażądałem takich drastycznych środków. Dalej się obawiam, że możemy ją stracić, a na to nie możemy sobie pozwolić.

- Mówisz zagadkami. – Słyszałam, że archanioł jest zdenerwowany. – Ufam ci i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.

- Dalej nie potrafię zrozumieć, co się stało. – W pomieszczeniu była także Taida. – Izzy jest odważna i byle co nie jest w stanie jej przestraszyć. Wszystko stało się tak nagle. Wszystkie jej moce się uaktywniły i ten jej wrzask.

ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz