Zazdrościsz?

287 41 9
                                    

W końcu Sam przerwał kontakt i odsunął się od twarzy Lucyfera na odległość paru centymetrów; uśmiechał się uroczo i blondyn znów poczuł potrzebę pocałowania go.


- Wow - wyszeptał niemal niesłyszalnie długowłosy, przesuwając swoje dłonie z jego policzków na szyję. Lucyfer chciał zsunąć z jego kolan - nie tyle chciał, co uznał to za odpowiednie, ale zrezygnował po jednej nieudanej próbie. Było mu tam całkiem wygodnie.


- Co wow? - odszepnął równie cicho i uniósł leniwie koniuszki warg.


Sam nie przestał patrzeć mu prosto w oczy. Lucyfer nie był do tego przyzwyczajony i musiał przyznać, iż czuł się nieco niezręcznie, ale nie na tyle, aby odwrócić wzrok.


- Muszę powiedzieć, że się tego nie spodziewałem - odparł szeptem Winchester; niebieskooki roześmiał się cicho, odchylając głowę do tyłu.


- Ale chyba mi nie powiesz, że ci się nie podobało, co? - wymamrotał, kiedy się uspokoił. Próbował zignorować rumieńce, kwitnące na jego policzkach, lecz gdy zauważył je także u Sama, rozluźnił się.


- Nie mam takiego zamiaru - odpowiedział chłopak i ku zaskoczeniu Lucyfera pochylił się ku niemu i znowu go pocałował.


Ten pocałunek był inny. Nie tak chaotyczny i sztywny (obaj zdali sobie z tego faktu sprawę dopiero po chwili), ale spokojniejszy i bardziej miękki. Sam już nie przygryzał nerwowo wargi Lucyfera, a Milton nie zaciskał kurczowo palców na jego koszulce; było zdecydowanie lepiej. I dlatego tym bardziej żal im było się odsuwać.


- Myślisz, że jak nie wyjdziemy stąd w ciągu najbliższej godziny to Dean będzie się o nas martwił? - spytał Sam, ewidentnie zbyt długo przyglądając się ustom blondyna.

Lucyfer oparł się o jego ramię, wsuwając swoje dłonie pod samową koszulę w kratę i jakąś koszulkę. - Myślę, że będzie się raczej cieszył, że więcej jedzenia dla niego. Miał robić kolację.

Sam momentalnie się ożywił. - Co miał robić na kolację?


Energia w jego głosie i żywe zainteresowanie spowodowały tylko, że Lucyfer wybuchnął śmiechem, tłumionym przez miękki materiał jego ubrań. Uwielbiał fakt, jak bardzo Sam kochał jedzenie. Lucyfer nie umiałby żyć z kimś, kto go nie lubił.


- Nie wiem. Coś. Nie sprostował.


- Wybacz, skarbie - wymruczał nagle Sam, delikatnie zsuwając Lucyfera ze swoich kolan. Gdyby nie to, że nazwał go "skarbem", blondyn strzeliłby focha. - ale muszę iść na zwiady i zorientować się, co Dee kombinuje. Boję się zostawiać go samego w kuchni.

Milton westchnął, kiedy długowłosy wstał i poprawił wszystkie zagniecenia na swojej koszuli. Chcąc nie chcąc musiał się podnieść; zrobił to z ociąganiem, prostując ramiona i plecy. Naprawdę zaczęły go boleć od tego ciągłego siedzenia.


Wbrew tego, co sądził Sam, Dean radził sobie całkiem nieźle. Upichcił wielkiego omleta, grubego na jakieś dwa centymetry (Sam zjechał go półgłosem za zużycie całego zapasu jajek, jaki mieli w dolnej szufladzie lodówki) i przygotował do niego dodatki: dżem na słodko i warzywa, a także wędlinę. Poza tym na stole stał czajnik z herbatą i trzy kubki - jeden z nich był niesamowicie kolorowy, wręcz tęczowy i Lucyfer nie umiał się nie roześmiać. Nie spodziewał się tylko tego, że Dean zgarnie go szybko dla siebie i oznaczy, wypijając z niego spory łyk.

Chłopak z gitarą || SamiferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz