Victurii shiper: pomoc dla OTP dalsze losy :p

722 42 8
                                    

Cześ wam :D Przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam wolnej chwili, żeby przysiąść do wattpada. ;-; Ale rozdział już jest.
Zapraszam do czytania :D



-Zaraz, zaraz jaki atak paniki? – Spytałem. Serce zaczęło mi wybijać szybszy rytm.

-Noooo... Nikt ci nie mówił? Twoja mama powiedziała mnie i Celestino, że jak przyjechała do szpitala po tym jak zemdlałeś, to kilku pielęgniarzy musiało trzymać Victora, bo dosłownie oszalał. Twoja mama jakoś go uspokoiła. Dostał końską dawkę leków uspakajających. Mówiła, że krzyczał, płakał i dosłownie się dusił. Martwi się o niego, bo normalnie człowiek tak nie reaguje. Może ty wiesz, skąd u niego, może być taki atak? – Spytał marszcząc zmartwiony brwi, a mnie łzy stanęły w oczach.

-Ja nic nie wiedziałem. – Jęknąłem. – Kiedyś mi opowiadał o swojej przeszłości i nie była ona tak kolorowa. Boże... gdybym wtedy wcześniej poszedł do tego lekarza. – Złapałem się za głowę.

-Yuuri, spokojnie. Już przecież nic mu nie jest. Wyzdrowiałeś i znów wszystko jest dobrze. Masz teraz przynajmniej większą motywację, do dbania o siebie. – Powiedział ściskając moją rękę. Otarłem oczy i pokiwałem głową. Musze koniecznie porozmawiać z Victorem. Wiem, że dawniej miał problemy z depresją i tym podobne, ale myślałem, że ma to za sobą.

-Ufff...Dobra już się ogarniam. Po prostu jestem w szoku. Opierniczę go za to, że mi nie powiedział. – Powiedziałem.

-Dobrze to zmieńmy temat. – Uśmiechnął się Tajlandczyk.– Czyli nie macie tu, ani odrobiny prywatności?

-W tym domu nie bardzo. Moja rodzinka jest strasznie dociekliwa. – Uśmiechnąłem się. – Już się nie mogę doczekać wyjazdu do Rosji. Będziemy mieli chwilę spokoju.

-Kyaaaaaaaaaaa!!!!! – Zaczął piszczeć mój towarzysz.

-Nie drzyj się! – Zatkałem uszy. – Co ci odbiło?

-Będziecie saaaaaaaaamiiii w Roooosjiiiii.... – Uśmiechnął się jak rasowy psychopata.

-Będziemy sami w Rosji. – Powtórzyłem. Będziemy sami.... Czyli nic nie będzie stało na przeszkodzie... OMG... On mnie tam przeleci jak mamę kocham.

-Aaaawwww Yuuri, ćwicz swojego Erosa, bo będzie się działo. Tylko za dużo dzieci nie naróbcie. – Mówił.

-Miałeś mnie budować na duchu, a tylko bardziej mnie dobijasz. – Jęknąłem.

-Oj daj spokój, droczę się tylko. Ale pomyśl. Tak będziecie sami, będziecie mieli spokój, nikt wam nie przeszkodzi. Ważne żebyś czuł się komfortowo, a reszta sama pójdzie. Teraz się boisz, ale założę się, że kiedy tylko on będzie cię trzymał w ramionach to nie będziesz miał żadnych wątpliwości. Spokojnie Yuuri, przecież nikt cię nie będzie do tego zmuszał, sam musisz tego chcieć. Pomyśl, co czujesz, gdy Victor jest blisko. Czy masz wtedy w sobie tyle obaw, co teraz? – Mówił spokojnie jak pierwszorzędny psycholog.

-Przy nim czuję się bezpiecznie. Wiem, że mnie nie skrzywdzi. – Odpowiedziałem.

-No! To po prostu daj upust swoim żądzom tygrysie i daj się zaciągnąć do łóżka! – Zaśmiał się, a ja znów spaliłem buraka.

-Jesteś niereformowalny. – Stwierdziłem.

-I tak mnie kochasz. – Rzucił we mnie swoją poduszką.

-Co fakt, to fakt. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Dzięki, że mnie wysłuchałeś i pogadałeś. Jest mi teraz lżej.

-Cieszę się, że mogłem pomóc. Ty też mi zawsze pomagałeś. Ja też czasem mogę się poświęcić. – Stwierdził. – Proponuję ci, żebyś od teraz pokazywał Victorowi, że cię pociąga. Rób, to co tylko przyjdzie ci do głowy. Zobaczymy, co zrobi?

Z pamiętnika Yuuriego i VictoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz