3. Aha...

53 6 0
                                    

Gdy po zakończonej uczcie uczniowie wylewali się z Wielkiej Sali, Natalie, Ronan i rudzi bliźniacy stali pod ścianą i lustrowali tłum, starając się wyłowić z niego znajome różowe końcówki. Brunetka gotowała się ze złości. No bo przecież jakim cudem ta miła, kochana cholera trafiła do Slytherinu.
Nagle Ronan zauważył ją pośród tłumu i złapał mocno za rękaw.
- Auć! - krzyknęła przerażona Elodie.
- Spokojnie, to tylko ja... - próbował tłumaczyć chłopak.
- No właśnie. To aż ty... - rzekła sarkastycznie dziewczyna.
- Co ja ci takiego zrobiłem?! - zapytał "zrozpaczony" Ronan.
- W sumie... - blondynka nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Ogarniecie się wreszcie?! - wrzasnęła poirytowana Natalie.
- Jasne...
- Oczywiście...
- To świetnie. A przechodząc już do rzeczy... Jakim, kurwa, prawem?! Jakim?! - twarz Natalie stała się czerwona niczym dojrzały pomidor.
- Spokojnie, Nat... - jednak próby uspokojenia przyjaciółki poszły na marne.
- Ja pierdolę... Co za życiowy niefart! Jeśli zaraz nie przydzielą cię do Gryffindoru, to przysięgam, że kogoś zabiję!!!
- Czyli kogo? - zaciekawili się bliźniacy.
- Mogę was! Albo tego blond sukinsyna, tak profilaktycznie...
- Ale to jakby nie jego wina...
- Coo? Bronisz go?!
- Ja... nie... tylko...
- Mam nadzieję... Idę do McGonagall. A wy ze mną! Wszyscy!
- Ale da się coś zrobić? - spytał niepewnie Fred.
Ronan się wtrącił:
- Z kobietami się nie dyskutuje, kobiet się słucha. Nie kłóć się​, stary. Chodź.
Nagle ktoś podszedł do Elodie.
- Hej, nazywam się Eleanor Riddle. Jesteś tu nowa, tak?
- Cześć... Miło poznać. Tak, jestem nowa. A tak w ogóle - wyciągnęła rękę - Elodie Stradford.
- Oprowadzić cię po Hogwarcie?
- W sumie... Nie mam pojęcia co gdzie jest...
- No to chodź, pokażę ci.
- Poczekasz tu chwilkę?
- Jasne.
Elodie podbiegła do przyjaciółki i poinformowała ją o nagłej zmianie planów. Natalie patrzyła na nią coraz większymi oczami. Nie wytrzymała do końca tłumaczeń blondynki.
- Ale.. jak to? Dlaczego? Czemu? Tak szybko się pogodziłaś z przydziałem?
- Kochana... nadal mam nerwicę, ale co mi da wykłócanie się pierwszego dnia z zastępcą dyrektora w nowej szkole?
- Bardzo dużo! Nawet nie chcesz spróbować?
- Naat... Kocham cię, ale jeśli trafiłam do Slytherinu, to miało tak być...
- Oszalałaś?! Zwykła pomyłka!
Podeszła Eleanor [czyt. Elinor].
- Hej, sorry, że przeszkadzam, ale idziesz?
Elodie posłała przepraszające spojrzenie gotującej się ze złości Nat i poszła za nową koleżanką. Z obu stron wciąż drącej się za przyjaciółką dziewczyny podeszli bliźniacy, a Ronan przytulił ją i, po chwili poświęconej na uspokajanie jej, skierowali się do pokoju wspólnego Gryffindoru, by zająć się, np. wymyślaniem nowych sposobów uprzykrzania życia innym uczniom i nauczycielom.

***

Tymczasem Elodie, prowadzona przez nową współlokatorkę, o czym dowiedziała się w trakcie wycieczki, podążała w kierunku dormitorium. Nagle ktoś ją szturchnął, w dodatku wcale nie lekko.
- Malfoy! Jaki ty masz problem?!
- Uważaj jak łazisz!
- To ty we mnie wlazłeś!
- Nawet nie umiesz przyznać się do winy... to takie smutne...
- Nie wiem, co ty do mnie masz, ale radzę ci się ogarnąć.
- Bo co? Napuścisz na mnie te swoje gryfusie?
- Słuchaj. Od moich przyjaciół to się odwal.
- Ty masz przyjaciół? A myślałem, że zadają się z tobą tylko z litości...
- Przynajmniej okazują swoją litość w należyty sposób...
- Przypałętała się jakaś szlama i będzie mnie pouczać... Żałosne.
- Żałosny to ty jesteś, panie Malfoy. Arystokrata od siedmiu boleści...
- Jak śmiesz tak mówić?! Mnie przynajmniej szanują.
- Poczekaj chwilę, a mnie też zaczną.
- Kiedy konkretnie?
- Jeszcze będziesz mi się kłaniał.
- Chciałabyś...
- Nawet nie wiesz, jak bardzo...
- Po moim trupie.
- Mogę ci to załatwić.
- Śmiesz mi grozić?
- Ależ oczywiście, że tak.
Eleonor nie wytrzymała.
- Dość! Dosyć! Stop! Zamknij ten swój ryj, Malfoy! A ty chodź!
Gwałtownie złapała Elodie za rękę i pociągnęła za sobą. Oprowadziła ją po szkole, a teraz przyszła pora na pokazanie jej pokoju. Eleonor otworzyła drzwi i zaprosiła dziewczynę do środka.
- Chcę ci przedstawić Pansy Parkinson i Astorię Greengrass.
- Hejka, miło poznać.
- Taaaa... też się cieszę... - powiedziała Pansy, jakoś bez przekonania.
Druga z nowo poznanych dziewczyn wymamrotała olewcze "cześć", przepchnęła się do drzwi i wyszła.
- Nie przejmuj się nią. - szepnęła Eleonor. - Jak zwykle ma zły humor. A teraz rozpakuj się i czuj jak u siebie w domu.
- Okay... - odpowiedziała niepewnie Elodie.
Okazało się, że jedyne wolne łóżko zostało pod ścianą, tuż obok "legowiska" (z czystym sercem można tak powiedzieć, bo większość z was w życiu nie widziała takiego bałaganu) Eleonor. Czego tam nie było... Książki, torba numer jeden, torba numer dwa, jakieś niezidentyfikowane słodkości, ciuchy, kosmetyczka, mnóstwo porozrzucanych kartek, listy, szal Slytherinu, lakiery do paznokci, zielony notatnik (ciekawe, czemu akurat zielony...), nawet buty by się bez problemu znalazły.
- Przepraszam za bałagan... Nie zdążyłam posprzątać... - tłumaczyła się zmieszana współlokatorka.
- Ty nigdy nie sprzątasz! - krzyknęła Pansy, która również nie należała do najmilszych osób w szkole.
Elodie stała jak wryta. Nie spodziewała się, że relacje między dziewczynami są takie napięte.
- Spokojnie... Może zorganizujemy dzisiaj taki babski wieczór? Porozmawiamy, poznamy się lepiej...
- Nie, dzięki. Dzisiaj nie mam czasu, jutro też nie i pojutrze też nie. W ogóle nie zamierzam bezproduktywnie spędzać wieczoru z wami.
- Twoja strata. - odpysknęła wkurzona Eleonor. - Nikt cię nie będzie prosił.
- I bardzo dobrze. A teraz, sorry, ale muszę już iść. Dracuś na mnie czeka. - Pansy wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co za wstrętna żmija... - powiedziała pod nosem nowa koleżanka Elodie.
- Ona ma aż taki dobry kontakt z Malfoyem? - zapytała blondynka.
- Niby tak, ale on i tak ma ją w głębokim poważaniu... Zresztą jak każdą żyjącą istotę, oprócz siebie, oczywiście.
- W sumie racja...
- Mniejsza z tym. Co zamierzamy jeść? - Eleonor wskazała na stertę słodyczy.
- Obrobiłaś sklep? - spytała żartobliwie Elodie.
- Nie, no skąd... - dziewczyna dostała napadu śmiechu.
Reszta dnia minęła spokojnie. Współlokatorki usiadły na łóżku Elodie, bo tylko to nie wyglądało jakby przeszło przez nie tsunami. Rozmawiały i rozmawiały... nawet nie zorientowały się, kiedy zapadł zmrok. Wkrótce do pokoju wpadły pozostałe dziewczyny i miła atmosfera zniknęła.
- Idźcie wreszcie spać! - wydarła się Astoria.
Eleonor i Elodie ogarnęły się, a następnie zapadły w błogi sen.

^^^
Hello! Mamy nadzieję, że dzionek dobrze Wam dziś mija, czarodzieje! Nox!
Liv&Nika

Wielka Hogwarcka PrzygodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz