Prolog

10 2 5
                                    

[NOELIA]

     Idę przez łąkę, niedaleko widać wielkie morze, które rozciąga się daleko za horyzont. Ogromne słońce świeci ponad moją głową, wyznaczając mi drogę. Obserwuję kwiaty, te które tańczą i uginają się pod wpływem wiatru — ciepłego
i przyjemnego. Chciałabym być jak one, uginać się, ale nie móc złamać. Tańczyć do muzyki, która w sercu wytrzymać nie może. Czuję, jak wybija rytm najpiękniejszej melodii. Melodii, która obiecana jest jednej osobie.

     Może czeka tuż za drzewem lub chowa się pośród traw. Chce posłać swój prześliczny uśmiech, ale nie może. Coś ją zatrzymuje i nie pozwala jej się ujawnić. Jakaś tajemnicza siła obejmuje moje życie swoimi ciemnymi ramionami, czyniąc je beznadziejnym. Nie ma ucieczki od nieszczęścia. Ono cię zawsze znajdzie, nawet jeśli uciekniesz. Możesz jedynie zniknąć, tak aby nikt nigdy więcej cię nie znalazł.

     Przypominam sobie zaległe czasy. Każdą jedną osobę, która zostawiła coś w moim życiu. I te dobrze i złe rzeczy, każdą jedną pamiętam
w szczegółach. To, jak targali moje rysunki, nad którymi siedziałam godzinami. I to, jak stwierdzili, że się zabawią i podpalili mi kurtkę. Pamiętam to, jak wybuchali śmiechem, kiedy tylko przechodziłam, nawet głupie uśmieszki pozostawiły piętno w moim umyśle.

     Nie byłam w stanie znieść więcej, musiałam coś zrobić, a jedynym wyjściem było zniknąć. Pewnie i tak, nikt by nie zauważył, przecież jestem tylko wrakiem niegdyś pełnej energii nastolatki, która kochała świat całym sercem. Zostały tylko strzępy z tamtej Noelii, ona już nie istnieje. Zatraciła się w złym świecie, pełnym przemocy i niesprawiedliwości.

     Zdecydowanie za szybko i za bardzo  przywiązuję się do ludzi. Za łatwo otwieram i zbliżam. Dostrzegam w nich to co dobre, zapominając o drugim obliczu,
a potem cierpię przez to, że nie potrafię się postawić toksycznej znajomości.

     Można by powiedzieć, że człowiek jest wredny, samolubny i fałszywy. Udaje twojego przyjaciela, niby chce ci pomóc, ale kiedy tylko zapala się płomyczek nadziei, on dmucha
w niego z impetem, niszcząc każdy, najmniejszy zalążek dobra.

     Tak było za każdym razem, zawsze pojawiał  się ktoś nowy, pomagał się podnieść, próbował zlepić moje skrawki, a potem znikał. Po prostu uciekał i nigdy nie wracał, choć mówił, że będzie już na zawsze, do końca moich dni.

     Wspominam, śmiejącą się twarz Amalie. Nasze wyjścia na rolkowisko, wspólne picie zielonej herbaty przy kominku, nocowania pod namiotem. To było życie. Byłyśmy szczęśliwe,
a teraz? Nie ma nic, świat stał się czarno-biały. To co było już nie wróci, zostało w tyle.

     Widzę chłopaka, znam go. Czy on płacze? Ma mokre, zaczerwienione policzki. Mój wzrok węrtuje każdy kawałek jego ciała, dociera do twarzy, widzę smutek. Jest inny, nie tak jak wszyscy. Nie widać żałosnego uśmieszku wyższości, ani głośnej zgrai znajomych. Przebiega szybko kawałek plaży, patrząc przed siebie. Nawet mnie nie zauważył...

     Czuję, jak moje nogi stają się miękkie i powoli upadam na piasek. Po mojej twarzy lecą łzy, rozmazując tusz nałożony rano. Przecieram ręką mokre miejsca, brudząc przy tym moją bluzę od Jensa. Jedyne czego teraz chce, to zniknąć. Uciec gdzieś daleko i nigdy nie wrócić.

     Chcę budzić się z uśmiechem na twarzy, mieć dla kogo wstawać
z łóżka. Otaczać go dobrem i radością, swoim uśmiechem. Przytulać, całować, po prostu kochać...

     Kocham cię — dla wielu są to tylko dwa puste słowa, rzucane od tak. Mówią je każdemu kogo napotkają. Niektórzy boją się tego słowa, uważają, że miłość nie istnieje i nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Reszta mówi je, gdy jest pewna. Pewna, że to uczucie jest trwałe
i prawdziwe.
Kocham cię osobo z Melodią... Kimkolwiek jesteś...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 07, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Drżenie niewzruszonych sercWhere stories live. Discover now