ROZDZIAŁ IX

173 8 0
                                    

______________

PEETA
______________


          Patrzę się na trzymaną przeze mnie strzałę, której grot tkwi w plecach pumy i przebija ramię dziewczyny. Odskakuję jak poparzony, tym samym wyciągając strzałę z dwóch związanych nią ciał. Pokiereszowane ciało Glimmer zsuwa się z głazów, a jej usta wypuszczają krew. Oczy patrzą się we mnie z przerażeniem, gdy słyszę wystrzał. 

          Puszczam strzałę, która kilkoma uderzeniami obija się o posadzkę. Zarzucam na plecy ciało pumy, trzymając ją za dwie wielkie łapy. Niczym jak we śnie, mechanicznym krokiem idę przez las, jakbym uciekał od niebezpieczeństwa, kiedy to przecież ja zabiłem i pumę i Glimmer. Odpycham to od siebie, skupiając się jedynie na drodze, na przepaściach, gałęziach i ciężarze bezwładnego ciała pumy. Po jakimś czasie moje nogi zaczynają się uginać. Szedłem dalej, ciągnąc za sobą pokaźne ciało pumy, niczym zdobycz. Słońce raziło mnie w oczy, pot zmywał mi krew z twarzy i z rąk, chyba brakuje mi śliny. Mam nadzieję, że Sophie znalazła wodę. Pewnie patrzyłem się na nią ze zbyt wielką nadzieją, gdy dotarłem na nasze miejsce. 

          — Jak było? — zapytałem luźno i puściłem ciało zwierzęcia. Poruszyłem obolałymi ramionami, starając się je jak najszybciej usprawnić. Za chwilę będę musiał wypatroszyć pumę i zrobić ogień. Za chwilę. 

          Oparłem się o konar drzewa i powoli zsunąłem w dół. Zmrużyłem oczy zastanawiając się, czy dziewczyna w ogóle jest przede mną. Obraz zamazuje mi się, a potem nabiera ostrości. 

          — Sophie? 


______________

SOPHIE

______________


  ... chwila. Co on tam niesie? Czy to jest ... o matko. To jest martwa puma.
Zakręciło mi się w głowie w połączeniu z odruchem wymiotnym. Pochyliłam się, ułożyłam dłonie na kolanach i zaczęłam kasłać ale nic oprócz napadu kaszlu się nie wydarzyło. Ba. W końcu oprócz wody nic nie zdołałam w siebie wcisnąć. Powoli prostuję się i, starając się nie patrzeć na zwierzę, szukam wzrokiem chłopaka. Wygląda na strasznie zmęczonego. Powoli osuwa się na ziemię tuż przy konarze drzewa. Jest słaby. Słaby i wierzy, że to ja zabiłam Naomi. Może zbyt słaby by dalej grać w tę dziwną grę „nic się nie stało"? Spoglądam na nóż zaciśnięty w swojej dłoni i wtedy decyduję się na drastyczne kroki. Zdecydowanie ruszam w jego stronę i, cholernie niezdarnie, unoszę go do pionu, przyciskając go do drzewa nożem ułożonym na jego gardzieli. Widzę jak skóra ugina się pod ostrzem. Wiem, że jeśli on nie wykona jakiegoś głupiego ruchu, ja nie posunę się o krok dalej.
— Koniec, mam dość. Jeśli to ma zadziałać, musisz ... — okej, nie przemyślałam tego. Miałam tyle pytań, a on był coraz bardziej słaby. — ... musisz mi wreszcie powiedzieć ... — CO?! Co ma Ci powiedzieć?! SOPHIE! — Cholera Mellark! — odsuwam się od niego, przez co on ponownie osuwa się na ziemię. Odrzucam sztylet i zrzucam z pleców plecak, sięgając po jeden z bidonów. Najpierw wylewam trochę na jego głowę, która mogła się przegrzać a potem przykładam go do jego ust i przechylam tak by pomóc mu się napić.
— Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Co tam się stało? — pytam zupełnie tak, jakbym przed chwilą nie groziła mu nożem. 
Już wiem co pomijam. To ja. Ja jestem brakującym puzzlem. Jestem jednym wielkim bałaganem. Byłam częścią układanki w Kapitolu. A teraz rzucam się tutaj niczym zaginiony kawałek i próbuję sobie wmówić, że uda mi się jakoś przypasować do innej układanki. Nie pasuję tutaj. Tylko dzięki Peete'cie żyję do tej pory. Miałam idealne życie, a porzuciłam to wszystko bo sądziłam, że mogę coś zmienić. Bo sądziłam, że jestem inna niż wszyscy, bo wierzyłam w we własne przekonania. Wierzyłam, że może być lepiej! Czy naprawdę było mi tak źle? Z porannymi śniadaniami do łóżka, z jedwabnymi pościelami, z gorącymi kąpielami, z pełną lodówką ... z nieprzespanymi przez płacz nocami, ciągłym przeczuciem, że tu nie pasuje, ciągłym wrażeniem, że coś jest nie tak, fałszywym uśmiechem, kolejnymi maskami, codziennym zakłamaniem wyczuwalnym namacalnie w powietrzu. Zaufałam sobie i własnym siłą. A przecież Snow powtarza „Zaufanie jest słabością".

❝PIONKI❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz