Rozdział 23.

4.1K 273 113
                                    

Salomea spała w najlepsze. Straciła mnóstwo krwi i będzie potrzebowała czasu na kompletne zregenerowanie. Severus w tym czasie postanowił rzeczywiście się przebrać. Nie czuł się zbyt komfortowo w zakrwawionej koszuli, chociaż musiał przyznać, że było coś pięknego w kontraście krwi na białym materiale. 

Odświeżony i przebrany usiadł przy biurku. Nalał sobie szklaneczkę whisky i zaczął przeglądać zaległą korespondencję. Przejrzał listy od swoich źródeł i musiał przyznać, że na razie nie działo się nic godnego uwagi. Wziął kawałek pergaminu i pióro. Namoczył końcówkę w kałamarzu i przez chwilę notował coś z wrednym, zaciętym wyrazem twarzy, który mógł jedynie zwiastować rychłą śmierć. 

Gdy skończył pisać wezwał skrzata i polecił wysłać list "specjalną" sową. Nie musiał nic więcej mówić, bo skrzat doskonale wiedział o co chodzi. 

Na poprawę humoru sięgnął po kolejny pergamin i uśmiechnął się, naprawdę się uśmiechnął - wesoło i radośnie. 

Sev,

Wiem, że wkrótce znowu będziesz użerał się z tymi nieszczęsnymi dziećmi więc skorzystam z okazji i Cię odwiedzę. Pożegnajmy porządnie koniec wakacji. Pojawię się w piątek o 12, czekaj na mnie przed bramą.

Do zobaczenia,

Robin.

Nienawidził tego zdrobnienia, ale wyjątkowo postanowił puścić to w niepamięć. Rozsiadł się wygodnie i z zadowoleniem wypisanym na twarzy sięgnął po szklaneczkę, z której upił sporego łyka trunku. Cieszył się na to spotkanie. 

- Ktoś umarł? - spytała wciąż zaspana kobieta.

- Bynajmniej. - odparł patrząc na nią przeciągle. - Jak się czujesz? - wstał od biurka i wrócił na fotel przy kanapie, na której leżała Salomea.

- Wciąż słaba i obolała, ale już lepiej. - przyznała.

- To dobrze. - upił kolejny łyk alkoholu. 

- Nie uważasz, że za dużo pijesz? - spytała z nutką troski. 

- Coś ty się mnie tak uczepiła? - warknął. - Chcesz robić za moją matkę?

- Nie, oczywiście, że nie! - zaprzeczyła z mocą. - Po prostu się martwię. - dodała już ciszej.

- To przestań. Poza tym martw się o siebie, to Ty tu umierasz. 

- Dzięki, jak zwykle uroczy i czarujący... - odpowiedziała markotnie. 

- Do usług. - uśmiechnął się ponownie.

- Jesteś okropny. 

- A Ty dziecinna. 

- Umieram, musisz być dla mnie miły!

- Nie dramatyzuj. - parsknął. - poza tym jestem miły, jeszcze Cię stąd nie wyrzuciłem.

- Sam przed chwilą mówiłeś, że umieram. - zauważyła.

- Gdyby tak się stało to zapadłaby w końcu błogosławiona cisza.

- Tęskniłbyś za mną.

- Chciałabyś. - parsknął rozbawiony. W jakiś dziwny sposób ta wymiana zdań go bawiła. Może to przez wiadomość od przyjaciela?

Salomea spojrzała na niego z ukosa. - Jesteś wyjątkowo szczęśliwy. Kto umarł? Teraz pytam poważnie. - zmrużyła oczy lustrując go uważnie. 

- Och, czyli nie mogę być szczęśliwy? Za mało w życiu wycierpiałem? 

- Nie o to mi chodziło i dobrze o tym wiesz. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz