Kimono

804 51 6
                                    

Witam:) I znów bardzo późno wstawiam rozdział. Wybaczcie, ale po prostu się nie wyrabiam z obowiązkami, co przekłada się też na marną treść opowiadania, ale postaram się poprawić. Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną jeszcze trochę.
Zapraszam. :)


Przełknąłem ślinę i poddając się wtuliłem się w jego ramię pozwalając się nieść do jego sypialni. Po drodze, znów zrobiłem się senny, ale pilnowałem się, bo nie mogę pozwolić, żeby srebrnowłosy dźwigał cały mój ciężar na swoich rękach. Na pewno jestem okrutnie ciężki. W końcu położył mnie na łóżku.

-Victor? – Szepnąłem, kiedy już się przy mnie położył.

-Nie jesteś na mnie zły? – Spytałem.

-Dlaczego?

-Byłeś.... Zazdrosny, a potem Pichit wyjechał z tymi źródłami, widziałem, że byłeś rozgniewany. – Mówiłem patrząc w bok.

-Byłem wściekły. – Stwierdził groźnym głosem. – Zaplanowałem ci taką karę, że przez tydzień nie mógłbyś siedzieć, ale skoro się wszystko się wyjaśniło to cię oszczędzę, ale nie wybaczę ci tego, że pozwoliłeś się dotykać komuś innemu i co gorsza ktoś widział cię nago. – Przy tym ostatnim zacisnął gniewnie pięści. Jaką karę miał na myśli? Zastanawiałem się przerażony. – Śpij Yuuri. Z tego, co wiem to jutro idziesz na ślub kuzynki, musisz być wypoczęty.

-Kuzynka Usagi! Kompletnie zapomniałem, a kimono wisi w moim pokoju od tak dawna. Zapomniałem, po co je tam rozwiesiłem. – Przeczesałem włosy palcami.

-Mam nadzieję, że nie zaraziłeś się ode mnie sklerozą. – Zachichotał, a ja parsknąłem rozbawiony tą uwagą.

-Nawet mnie nie strasz. – Rzuciłem. Ziewło mi się szeroko. – Victor? – Mruknąłem muskając ustami jego szyję. Sapnął cicho czując czuły gest. – Dlaczego nie powiedziałeś mi o swoim ataku paniki, po tym jak zemdlałem? – Spytałem. Poczułem, że cały zesztywniał.

-Skąd o tym wiesz? – Spytał zdenerwowany.

-Po prostu wiem. – Odpowiedziałem i spojrzałem na niego. Miał zaciśnięte zęby i mieszankę zakłopotania i złości na twarzy.

-Nie ma sensu wyciągać tego, że jestem mięczakiem i zamiast cię wspierać wpadam w paranoję. Gdyby nikogo wokół mnie nie było to prędzej zrobiłbym komuś krzywdę. Kiedy dotarło do mnie, że mogę cię stracić, że możesz się już po prostu nie obudzić tak jak Dymitr... Zwyczajnie się wyłączyłem, nawet nie pamiętam dokładnie, co się działo. Pamiętam głos twojej mamy. Jakoś dzięki niej i górze leków ogarnąłem się, ale zaraz potem zasnąłem, bo dostałem za dużą dawkę. – Mówił, a mnie było dosłownie zimno. Nie myślałem, że aż tak bardzo go wystraszyłem. Poczułem łzy na policzkach. – Yuuri? – Szepnął i uniósł mi brodę. – Yuuri?! Co się stało?! Boże, coś ci zrobiłem? Yuu.. – Zaczął się szamotać, a ja mocno go przytuliłem.

-Przepraszam. – Powiedziałem.

-Za, co? – Spytał przyciskając mnie mocno do siebie drżącymi rękami.

-Przeze mnie byłeś w takim stanie i wróciły do ciebie bolesne wspomnienia. Przepraszam cię za wszystko. – Szeptałem, na szczęście odpędzając łzy. Świadomość, że ktoś, kogo tak bardzo kocham, przeze mnie tak cierpiał, jest straszna. Nie zasługuję na niego.

-Yuuri, nic się nie stało. – Odetchnął. – Po prostu na drugi raz jak będziesz się czuł źle to pójdziesz do lekarza od razu, a nie żeby trzeba cię zabierać jak zemdlejesz. – Powiedział. – Nie denerwuj się już, Yuuri nuuuuu uśmiechnij się do mnie, chociaż troszkę. – Mówił do mnie jak do dziecka, które potłukło kolano. Mimowolnie moje kąciki ust się uniosły. Srebrnowłosy scałował resztki łez z moich policzków.

Z pamiętnika Yuuriego i VictoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz