Gałganki

213 20 2
                                    


Mierząc się z ciemnym spojrzeniem chłopaka, podczas kiedy jego ręce pobieżnie wędrowały po jej ciele, miała ochotę znowu mu przywalić. Gdyby tym razem dała mu w nos, zapewne nie skończyłoby się na złamanej chrząstce. Ledwo mu się zresztą zrosło po ostatnim razie.

Mordowała go wzrokiem, a on zwyczajnie się śmiał. Oboje wiedzieli, że nie może go tutaj tknąć, inaczej plan pójdzie na marne. Tyle miesięcy starań, wyrzeczeń i ryzykowania kariery w akademii policyjnej dla jednej nocy. Skoro jednak i on był świadomy powagi sytuacji, dlaczego pozwalał sobie na te gierki? Naprawdę chciałaby to wiedzieć.

– Caleb, przestań macać panią – odezwał się szef ochroniarzy, wychodząc z apartamentu, gdzie czekał Mistrz.

Chciała rzucić coś na temat jego fałszywego imienia, ale opanowała się w porę, mierząc Roberto Giovanniego obojętnym wzrokiem. Skąd mógł wiedzieć, że to ona była jego ostatnim utrapieniem? Ona i chłopak, którego zatrudniał pod nieprawdziwym nazwiskiem.

– Nic nie szkodzi – odpowiedziała.

Taki był plan od początku – tylko jeden z ochroniarzy może ją sprawdzić, bo tylko jeden ochroniarz przepuści ją z bronią do środka. Jej człowiek. Jej partner w odpłaceniu się Mistrzowi.

– Roberto Giovanni – przedstawił się szef ochroniarzy, wyciągając w jej stronę wielką łapę. Udało jej się powstrzymać wzdrygnięcie, kiedy przypomniała sobie, jak te ogromne ręce zacisnęły się na szyi jej matki, gdy wpadli do jej domu dziesięć lat temu. – Z kim mam przyjemność? – Kiedy podała mu rękę, pochylił się, by ją ucałować.

– Giulietta Capuleti – odpowiedziała lekko. – Ale proszę mówić Julia.

Dokładnie widziała, jak w jego umyśle przeskakują zębatki. Uniósł twarz, wpatrując się w nią zdziwiony. Pozostała niezmiennie obojętna. Dostrzegła jednak w jego ciemnych oczach, jak poznaje w niej rysy jej matki, zielone oczy osadzone w cherubinowej, sercowatej twarzy otoczonej kasztanowymi falami. Na zmianę bladł i rumienił się silnie, ale cisza, która zaległa na korytarzu dotarła wreszcie i do niego.

Spiacente, signorina– zreflektował i ucałował jej bladą dłoń, jakby była naprawdę wykuta w alabastrze.

Posłała mu chłodny uśmiech. Przerażała człowieka, który śnił się jej w koszmarach, od kiedy skończyła dziesięć lat. Noc w noc. Siniejąca twarz jej matki i jego wielkie ręce. Ten szaleńczy wyraz twarzy radującego się ze zbrodni mordercy.

Jak przewrotny był los, nieprawdaż? Ofiara dopadła swojego oprawcę.

Va bene– odpowiedziała nienaganną włoszczyzną, zaskakując nie tylko jego, ale i chłopaka w drogim garniturze, który chwilę wcześniej ją obmacał.

Puścił rękę Julii, a ona wyciągnęła ją w stronę drugiego z ochroniarzy, który sprawdzał torebkę. Oddał jej własność, przyglądając się dziewczynie coraz intensywniej.

Znała ten sposób intensywności. Mężczyźni patrzyli tak na piękne kobiety. Uśmiechnęła się do niego.

Maestro Calasanzio zaprosił mnie – powiedziała słodkim głosem do szefa ochrony.

Drgnął mu mięsień na szczęce, ale z najpotężniejszym człowiekiem w Stanach Zjednoczonych nie wypadało dyskutować. Skoro ją tutaj zaprosił, sprawa była prosta – obejmowało ją święte prawo gościnności. I nawet tacy zwyrodnialcy jak Roberto Giovanni musieli je uszanować.

– Caleb – powiedział do chłopaka, który stał za nią. – Wprowadź panienkę. Leo, idziesz ze mną. – Skinął na drugiego i odeszli w kierunku wind.

GałgankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz