10.caren

15 6 1
                                    

Dowiedziałem się, że umie aż trzy języki nie wliczając w to ojczystego jakim był angielski. Blond włosa piękność sprawnie operowała hiszpańskim, japońskim i niemieckim. Ponadto tańczyła w balecie, co mnie nie zdziwiło, gdyż sylwetka jaką posiadała musiała należeć tylko i wyłącznie do baletnicy.

Byłem zachwycony jej osobą, miała tak wiele zainteresowań,że doznałem kompleksu. Zdałem sobie sprawę, że nie mam żadnych pasji. Nie robie nic oprócz wkuwania prawa i imprezowania.

-Mówimy ciągle o mnie. - wyrwała mnie z zadumy. - Może powiesz mi kilka słów o sobie?

Wziąłem głęboki oddech i nieco się zmieszałem.

- O mnie nie wiele można powiedzieć. Studiuję prawo, a chyba raczej studiowałem...- zacząłem nerwowo stukać palcami w stolik.

-Jak to? - w jej oczach pełnych blasku i nieskończonej radości nagle pokazał się czarny niepokój, ktory kategorycznie zmiażdżył ciepło jakie wytworzylismy na samym początku rozmowy.

W sumie jej nie znałem. Nie wiedziałem czy powinienem jej opowiadać o swoich problemach, ale jej obecność sprawiała, że miałem ochotę przelać mysli na słowa bez zastanowienia. Zacząłem się spowiadać najpiękniejszemu kapłanowi na świecie.

-Widocznie Twoj los ma wyglądać inaczej. Moze Twoim przeznaczeniem nie było bycie prawnikiem? - powiedziała po czym ułamała czekolade i włożyła do ust.

Obserwując bacznie jej ruchy wyrwałem się z magicznego odurzenia i odpowiedziałem:

-Czym jak nie prawnikiem? Zawsze chciałem nim być.

-Nic nie dzieje się bez przyczyny. Może tak musiało być. Nie martw się, na pewno znajdziesz inną drogę. Moze ta okaze się lepszą. - usmiechnęła się a ciepła atmosfera automatycznie powrociła i otuliła mnie całego.

-Może i masz racje. W karierze prawnika jestem skreślony. Czeka mnie rozprawa za włamanie, bo władze uczelni nie współpracują, ale cóż. Moze...sprobuje czegos innego..

-Na pewno. Czym sie interesujesz?

Osłupiałem ponownie uswiadamiając sobie swoją beznadziejność.

-Niczym.

Roześmiała się.
- Jeszcze wiele przed Tobą. Widocznie jeszcze się nie znasz.

Odwzajemniłem uśmiech i ułamałem kawałek różowej czekolady.

-Przyjdz do mnie na warsztaty.

-Warsztaty? - czym ta dziewczyna mnie jeszcze zdziwi - pomyslałem.

-Prowadzę warsztaty dla początkujących artystów. Chodziłam kiedyś na kursy plastyczne. Podobno poprzez malarstwo mozna poznać swoją duszę. - powiedziała wczuwając się jakby recytowała wiersz gestykulując rękoma jakby grała na scenie. Widząc moje zakłopotanie roześmiała się.

-Spróbuj.

- To chyba nie dla mnie, ale chętnie wpadne popatrzeć jak poznajesz dusze innych. -starałem się wczuć mówiąc "dusze innych" tak jak ona, ale z talentem aktorskim nie dorastałem jej do pięt.

- Takim nastawieniem nigdy nie poznasz siebie.

Miała racje.

Patrzelismy na siebie przez chwile w ciszy. Wzrokiem wymuszała na mnie podjęcie decyzji.

-Gdzie są te warsztaty i kiedy? - zapytałem przegrywając z jej wewnętrznymi demonami

-W Green School we wtorek. - usmiechnęła się

-Jesteś uparta.

-Skuteczna.

Czas z elfią damą biegł jak oszalały. Spora gama tematów otrzymała miano niekończącej się.

- Musze iść. - spojrzała nagle na zegarek i podniosła się z siedzenia.

Zdałem sobie sprawę wtedy, która jest godzina.
-Ah tak, zagadalismy się trochę.

-Podasz mi płaszcz? - wskazała swoim delikatnym palcem na blado różowy płaszcz wiszący tuż przy mnie.

-Oczywiście. - sięgając po niego poczułem zapach słodkiej wanilii.

Podszedłem do niej i jak przystało na gentlemana pomogłem jej go włożyć.

- Miło się z Tobą rozmawiało. - odezwałem się, gdy obróciła się twarzą do mnie.

-Mi również.
Patrząc w swoje oczy oboje zaniemówiliśmy przez chwilę. Poczułem niewyobrażalne ciepło na swojej twarzy.

-To cześć. - uscisnęła mi dłoń a ja zamarłem.
- Cześć.

Gdy odchodziła w porę się opamiętałem po jej anielskim uscisku i krzyknąłem.

-Cholera! Jak masz na imię?! - jak mogłem nie zadac tego prostego pytania, jak mogłem o tym zapomnieć. - zakłopotałem się. -Bo ja jestem Danny. - dodałem, a ostatki ludzi w kawiarni patrzyli się na mnie z niesmakiem.

Usmiechnęła się trzymając klamkę od drzwi.
- Caren

Obserwowałem jak odchodzi, a chłodny wiatr z zewnątrz urządził sobie marsz po moim ciele.Jej "Caren" wisiało w powietrzu jeszcze przez chwilę.





Pink ChocolateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz