miesiąc wcześniej
— Black...
— Śmierciożerco.
— Kwestia dyskusyjna.
Syriusz został wciągnięty za fraki do domu, w którym ostatnimi czasy był częstszym gościem, niż we własnym. Snape intensywnie pracował nad wywarem, do którego starszy dziedzic Blacków od trzech miesięcy załatwiał mu sprawunki na Nokturnie. Niczym jakaś, myślałby kto, zubożała Zosia na pańskim dworze.
— Mam nadzieję, że nie wyobrażasz sobie za-
— Potrzymaj.
Avery odebrał od Syriusza paczki i wcisnął mu przykurzony kandelabr, którego nie powstydziłby się sam Dracula. Austriacki mózg całej operacji od miesięcy dawał do zrozumienia, że nic nie idzie zgodnie z planem — a przynajmniej nie z jego planem. By usprawnić machinacje gryfońsko-ślizgońskie postanowił zatem, zresztą całkiem trzeźwo, że najlepszym rozwiązaniem dla zgrzytów we współpracy będzie ograniczenie kontaktów między Snape'em i Huncwotem. Ulokował się więc w zapadniętym dworze Snape'ów i działał jak wysoce niezadowolony ze swojej roli liaison, który ukierunkowywał złość w nerwowym przemeblowywaniu. W tym tygodniu próbował swoich sił z oświetleniem.
— Mam nadzieję, że wiesz ile mnie to kosztowało — warknął Black, wskazując palcem na pakunki.
— Tak, tak, bardzo świetnie. — Avery pchnął go w stronę schodów i zaprowadził na piętro.
— To już ostatnia partia, nie zamierzam więcej nadstawiać dla was karku.
— Oczywiście.
— Mówię serio.
— Absolutnie. — Austriak wepchnął go do sypialni Regulusa. — Niezmiernie zobowiązany.
— Av-!
Drzwi się za Syriuszem zatrzasnęły i doszło go tylko stłumione:
— Bardzo wdzięczny!
Black szarpnął za klamkę, ale bezskutecznie. Cotygodniowe zmuszanie go przez Śmierciożerców do spędzania czasu z bratem zaczynało mu już działać na nerwy. Gdyby nie to, że Snape rzeczywiście zdawał się robić postępy, bo Reggie wyglądał zdecydowanie lepiej z dnia na dzień, Syriusz już dawno by... No właśnie. Już dawno by co?
— Jasna cholera, jeżeli Moody kiedykolwiek się o tym dowie... — Potarł twarz dłońmi i padł na wysiedziany fotel z wytartym wzorem w chimery.
Zerknął zza palców na Regulusa, który oddychał głęboko przez sen.
— Na co się gapisz? — sarknął.
Syriusz nie słynął nigdy z cierpliwości, ani też szczególnie dobrego znoszenia ciszy. Cisza sprawiała, że stawał się tylko coraz bardziej nerwowy.
— Nie mam ci nic do powiedzenia. — Burknął gniewnie, po czym poprawił bratu poduszki.
***
Snape, jak bardzo oślizgły by nie był, pracował nad miksturą do upadłego. Swoim zwyczajem cały poświęcał się pracy i przerywał dopiero wtedy, gdy przestawał widzieć na oczy ze zmęczenia. Niestety, poza byciem skutecznym, Snape stanowił również kwintesencję słowa „niezależność". Syriusza nie było w pobliżu, kiedy podał Regulusowi miksturę, ponieważ jeżeli już Severus przeprowadzał eksperyment, to przeprowadzał go po cichu — żeby w obliczu porażki przypadkiem nikt nie przyłapał go na okazaniu słabości. O całej operacji Syriusz dowiedział się, jak zwykle, ostatni:
CZYTASZ
Regencja
FanfictionZapraszam na kolejny fanfik, który przewraca Londyn do góry nogami. Będą Śmierciożercy, elitarny zastęp aurorski Moody'ego, osobiste porachunki Huncwoci vs. Snape, a wszystko spryskane szczególnym eliksirem "KanonPrecz!". Londyn płonie, Regulus Blac...