Obiecałam larry_paulie , że to napiszę jakiś czas temu i w końcu jest!!!
ZAPRASZAM
(i przepraszam za błędy, interpunkcję czy powtórzenia) (nie umiem pisać więc wybaczcie)》》》》》
Tego dnia Louis był cały w skowronkach. Niecałe czterdzieści minut temu wyszedł z gabinetu z bardzo dobrą nowiną dla niego samego jak i jego męża. Przed powrotem do domu wstąpił do sklepu i kupił kilka produktów spożywczych razem z ładnie udekorowaną kopertą.
Gdy był już w mieszkaniu przebrał się w wygodne dresy i luźną koszulkę Harry'ego. Przed wejściem do kuchni spakował mini podarunek dla męża.
Podszedł do lodówki z zamiarem rozpakowania zakupów. Spojrzał na zegar dzięki czemu dowiedział się, że ma jeszcze sporo czasu. Jako, że nie umiał gotować, znalazł w internecie przepis na proste naleśniki z owocami. Sprawdził czy ma wszystkie składniki mimo tego, że chwilę temu był w sklepie to jest strasznie zapominalski.
Wyjął z szafek wszystko co potrzebne i ustawił w rządku. Na blat położył także miskę, łyżki, olej, miarki, szklanki, patelnię i wszystko co uważał za ważne.
Mieszał powoli składniki, wszystko dokładnie. Choć gotował dopiero piąty raz w całym swoim dwudziestoczteroletnim życiu, chciał być pewien, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku.Gdy ciasto na naleśniki było według niego idealne, rozgrzał patelnie. Odczekał chwilę i wylał odrobinę oleju na sam środek. Oczywiście jak to bywa rozgrzany olej rozprysnął się i trafił w dłoń Louisa. Zaklął cicho pod nosem i szybko wstawił dłoń pod zimną wodę. Potrzymał chwilę, osuszył to miejsce, zakleił plastrem i wrócił do smażenia.
Pierwszy naleśnik nie był dość udany, ale z każdym następnym wychodziły coraz lepsze.
Ułożył wszystkie w mały stosik na duży, zielonym talerzu (prezent ślubny od Anne) i polał sosem czekoladowym. Dodał trochę śmietany i oczywiście posypał owocami. Gdy ostatni owoc wylądował na talerzu usłyszał jak drzwi się otwierają.
- Lou, kochanie! - odwrócił głowę w stronę wyjścia z kuchni.
- W kuchni! - odkrzyknął i czekał tylko chwilę aż umięśnione ramiona owiną się wokół jego bioder.
- Cześć, żabo - odwrócił się z uśmiechem do swojego męża, po czym złożył soczystego buziaka na jego policzku.
- No hej - uśmiechnął się. - Widzę, że zrobiłeś obiad, ale najpierw poprawne buzi -zażądał, a Louis bał mu szybkiego całusa w kącik ust. - Nieeee - zajęczał i wpił się w wargi mniejszego.
Szatyn tylko uśmiechnął się i oddał pocałunek. Gdy w końcu się od siebie odsunęli, Louis wygonił bruneta by ten umył ręce a sam szybko zabrał kopertę z szafki i położył na krześle.
Jak Harry wrócił do kuchni, Louis już siedział i czekał aż ten usiądzie na przeciwko niego. Złapał za jednego naleśnika, odkładając go na swój talerz. Młodszy chłopak powtórzył ten sam ruch.
- Smacznego - powiedzieli równocześnie, posyłając sobie uśmiechy, a już po chwili jedli obiad, który jednak nie był taki zły.
Kilka chwil później naleśników nie było, a naczynia były umyte. Louis znowu wygonił Harry'ego, tym razem do salonu gdzie tamten włączył jakiś serial na Comedy Central.
- Mam coś dla ciebie - ogłosił Louis wychodząc z kuchni. Za plecami trzymał kopertę, którą po chwili przechwycił drugi chłopak.
- Z jakiej to okazji? - zapytał uśmiechając się uroczo. Szatyn tylko wzruszył ramionami i kiwnął głową by ten już otworzył.
CZYTASZ
we're pregnant, Harry!《larry stylinson》
FanfictionHarry i Louis marzą o dziecku. Gdy w końcu się to udaje, Harry zmienia się w najbardziej opiekuńczego chłopaka (albo męża, jak kto woli). 》larry mpreg 》lou¡bottom harry¡tops 》preg¡louis