Nie wiedziałem gdzie podążam. Gdy tylko wydostałem się za ogrodzenie pomknąłem z prędkością światła gdzieś w las. Wy sobie myślicie: "No super.. uciekłeś!! To teraz podążaj tropem.. i znajdź ją"
hahah bardzo śmieszne.. wy ludzie gdy widzicie że ktoś ma problem to mówicie mu z wielką łatwością jak ma postępować. Ale jak przyjdzie wam wykonać to zadanie to sprawia wam to wielki trud.
Bo widzicie są cztery strony świata... w tym liczmy jeszcze kolejne cztery na skos.
Po pierwsze: nie miałem czasu dokładnie się rozejrzeć bo uciekałem aż się kurzy..
Po drugie: woń była mało odczuwalna po tygodniu, a oprócz tego zatarły ją inne zapachy..np. głównej ulicy obok..
Po trzecie: Obiecałem sobie że tam nie wrócę, więc miejmy nadzieję że szedłem w dobrą stronę..
Gdy szczekanie i głosy pracowników ucichły, zwolniłem do zwykłego chodu. Rozejrzałem się dokładnie, ale nie usatysfakcjonowało mnie to co widziałem. Wkoło: drzewa, krzaki, liście... W żaden sposób nie podpowiadało mi to gdzie mam iść. Lekko zadrżałem. Podszedłem pod powaloną brzozę i położyłem się pod nią. Musiałem odpocząć, przez ostatni tydzień moje myśli były tak chaotyczne i zbuntowane że nie dawały mi spać. Teraz, gdy jestem na wolności i borykam się z problem pt. "gdzie iść", takowa drzemka się przyda. Położyłem pysk między łapami. A już po chwili wszystkie kolory się zlały i zalała mnie fala ciemności.
Gdy otworzyłem oczy panował mrok. Spojrzałem w górę, na niebie migały malutkie białe punkciki, a wśród nich świecił pół-okrągły księżyc. Wstałem na nogi i rozglądnąłem się dookoła dokładnie analizując każdy cień. Ruszyłem powoli do przodu. Aktualnie, najlepszą opcją było znaleźć drogę. Przystanąłem i postawiłem uszy nasłuchując. Przeróżne dźwięki trafiały do moich uszu: świst wiatru, szuranie liści, pohukiwanie sowy.. Lecz tylko raz za czas, dało się słyszeć odgłos jadącego samochodu lub motocyklu. Jeszcze raz obejrzałem dokładnie teren i nie czekając dłużej, skierowałem się w stronę ulicy. Wśród przepełniającej strachem ciszy, słychać było teraz szelest traw, powodowany ruchem moich łap. Gdy moim oczom ukazał się asfalt, mój umysł znowu postawił przede mną pytanie: W którym kierunku? Na lewo znajdował się ostry zakręt, a na prawo wiodąca prosto droga. Przyjrzałem się dokładniej.. I dokonałem wyboru.. Kłusując prosto w stronę znajdujących się w oddali świateł.
* * *
Gdy słońce powoli wznosiło się ku niebu, a świat budził się do życia dotarłem do miasta. Ulice były jeszcze puste, sklepy pozamykane. Szedłem powoli po chodniku wzdłuż kolorowych bloków. Mój instynkt teraz wskazywał mi abym poruszał się w odwrotną stronę do tej, która pachnie morską wodą i rybami. Po całej nocy biegu, postanowiłem znów odpocząć. Uznałem że dobrym miejscem będzie plac zabaw. Ułożyłem się obok żywopłotu i wpatrywałem się w wejście do żółtego bloku. W mieszkaniach stopniowo zaczęły narastać hałasy. Gdzieniegdzie widziałem już wyjeżdżające auta z garażów i ludzi spieszących do pracy. Zamknąłem oczy i odpłynąłem w lekki lecz przyjemny sen.
Gdy się przebudziłem było południe. Rozejrzałem się wokoło, ziewając. Obok mnie leżała miska napełniona wodą. Spragniony, wstałem i napiłem się. Poczułem na sobie czyiś wzrok. Podniosłem łeb, pod blokiem na ławce siedziała starsza pani przyglądająca mi się z uśmiechem. Zamerdałem ogonem i powoli podszedłem do niej. Zaczęła drapać mnie po szyi:
-Co to za zguba się tu przyplątała?
Warknąłem przyjaznie i polizałem ją po dłoni.
-Pewnie jesteś głodny co?
CZYTASZ
Trop- psia podróż do szczęścia
AdventureHistoria pisana z perspektywy psa. Dwu letniego Magnuma, który całe swoje dotychczasowe życie spędził w schronisku. Nagle w jego życiu pojawia się ONA. Piętnastoletnia Julia. Podczas wakacji u kuzynki postanawia zacząć wolontariat w schronisku...