Rozdział 37

631 49 16
                                    

*Bilbo*

Musiałem przyznać że jesień w okolicach Samotnej Góry wyglądała naprawdę pięknie. Kolorowe lasy liściaste wymieszane z zieloną głębią drzew iglastych, skoszone, pożółkłe łąki, puste pola uprawne po zbiorach oraz zarys Bystrej Rzeki daleko na horyzoncie do której zmierzaliśmy.
Do całości brakowało mi tylko Selly, jej śmiechu i naszych wygłupów w liściach, wyścigach na koniach. Niby takie nic. I wtedy pomyślałem o niej: że pewnie teraz leży pół żywa w jakimś ciemnym lochu i nawet nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek ujrzy słońce...
Na te myśl w gardle zrobiła mi się wielka gula. Przecież obiecałem że ją znajde: jej, Thorinowi i sobie. Ale czy nawet jak ją znajdę będzie mnie pamiętać? Czy będzie jeszcze żyła?...

Ocknąłem się nagle zdając sobie sprawę, że moje myślenie zaszło za daleko. Oraz jak sobie uświadomiłem że od kilku minut Gandalf coś do mnie mówi a ja jadę na koniu na oślep patrząc tępo w grzywe rumaka.

- Wszystko w porządku Bilbo?- zapytała już długo milcząca Lottia.

- Tak.- skłamałem uśmiechając się sztucznie.

Jednak w głębi serca zrobiło mi się cieplej gdy oto zapytała. Jestem żałosny.

- Więc Bilbo, dlaczego uważasz że Sauron ma coś z tym wszystkim wspólnego?- ciągnął czarodziej.

- Wydaje mi się że to wszystko było zaplanowane. Weźmy na przykład takiego Arlesa: on od początku coś knuł i od początku coś mi w nim nie pasowało. I jeszcze Isabelle; Arles wyjątkowo uparł się by akurat ją poślubił. To było już zaplanowane.- powtórzyłem z naciskiem.

- No dobrze, to wydaje się realne.- przyznał Fili.- Ale po co był im ten cały ślub i co ma w tym wszystkim wspólnego porwanie Selly?

- Myśle, że tu nie chodzi tylko o zemstę.- powiedziałem zamyślony.- W tym wszystkim jest coś jeszcze, ale nie wiem co...

- Dowiemy się wszystkiego jak ją znajdziemy. A znajdziemy ją napewno.- powiedziała hardo Lottia dotykając mojego ramienia.

Spojrzałem na nią u uśmiechnąłem się lekko. Choć była mężatką, cieszyłem się jak dziecko, że jest obok mnie a jej niby nieważny dotyk rozpala moją wiarę, że wszystko dobrze się skończy.

***

O zmierzchu zarządziłem postuj, żeby nikt nam znów nie zasłabł: ani koń, ani krasnolud. Rozłożyliśmy się pod wysokimi skałami, które ochroniły nas przed zimnym wiatrem. Noce już nie były najcieplejsze.

Kiedy siedziałem z dala od reszty ostrząc miecz przypomniałem sobie naszą wyprawę na Samotną Górę.
Dotknąłem kieszeni, gdzie tkwił pierścień. Tak, wciąż go miałem przy sobie. Jednak już nie działał na mnie tak jak zza kilku lat, ani praktycznie go nie używałem. Coś mi jednak podpowiadało, żebym go nie zgubił więc nosiłem go przy sobie.

Usłyszałem ruch obok siebie, spiąłem się, gdyż było już ciemno. Wtedy z mroku wyłoniła się Lottia.
Rozluźniłem się a serce mocniej z radości. Z jakiej znów radości?

- Czemu siedzisz sam?- zapytała.

Wzruszyłem ramionami.

- Chciałem sobie przemyśleć parę spraw.

- Przeszkadzam?- spytała niepewnym głosem.

- Nie, oczywiście że nie.- powiedziałem szybko, bo nie chciałem żeby mnie zostawiła.

Chyba się lekko uśmiechnęła i usiadła blisko mnie.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Paraliżowała mnie jej bliskość.

- Długo znasz Selly?

Wypuściłem wstrzymane powietrze w płucach czując ulgę że pierwsza przełamała ciszę.

- Bardzo długo.- powiedziałem.- Kocham ją jak siostrę. Już raz ją straciłem, bardzo nie chce przechodzić przez to znów.

Musiałem wyczuć jak wpatrywała się we mnie intensywnie.

- I nigdy nie poczułeś do niej czegoś więcej?

Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Jednak zachichotałem.

- Oczywiście że nie.- parsknąłem.

"Thorin stał oparty o kolumnę rozmawiając z Dwalinem. Osiłek stał tyłem, więc nas nie zobaczył.
Spostrzegłem, że spojrzenia Selly i Thorina się sprzyżowały. Kiedy krasnolud się uśmiechnął Selly zaczerwieniła się odchodząc szybko. Zrozumiałem co się tu wyprawiało. Zachichotałem cicho.
- Selly!- przyciągnąłem samogłoski.
Odwróciła się gwałtownie. Stałem z chytrym uśmiechem i dłońmi w kieszeni marynarki.
- Czy ty przypadkiem nie zakochałaś się w naszym Thorinie?
- Nie wiem o czym mówisz- odparła obojętnie.
- No jasne.- wyminąłem ją- Widzę że coś się kroi.(...)
- Więc?- patrzyłem na nią wyczekująco.
- No ale nawet jeśli.. ale nie mówię, że na pewno tak jest.. to on jest księciem, przyszłym królem, a ja...
- Zwykłą dziewczyną z wioski?- dokończyłem.
Kopnęła kamyczek na drodze.
- Tak, jestem zwykłą dziewczyną- burknęła"

- Ona od początku była przeznaczona Thorinowi.- powiedziałem.- Może nie chciała się do tego przyznawać, ale ja to wiedziałem...
- Od tamtego dnia- dodałem w myślach.

- To takie... Romantyczne.- wyznała. Po chwili dodała.- I jednocześnie tragicznie...

Spojrzałem na nią unosząc brwi w zdziwieniu.

- Co masz na myśli?

Westchnęła cicho.

- Widziałam Thorina nie za długo, ale jednak dość długo by zobaczyć jak bardzo kocha Selly. Wolę nie wiedzieć co się z nim stanie, jeżeli Selly nie wróci...

Pochyliłem głowę czując łzy w oczach. Ja też wolałem tego nie wiedzieć. Widziałem jego szaleństwo po Bitwie Pięciu Armii.

- On drugiego razu nieprzeżyje Lottia...- szepnąłem czując jak żal zaciska swe szpony na moim gardle.

Dziewczyna nieśmiało objęła mnie w pasie i położyła głowę na moim ramieniu. W tamtej chwili naprawdę potrzebowałem czułości i wsparcia.
Oparłem policzek na czubku głowy zaciągając się jej zapachem. Pachniała skoszoną trawą.

- Wszystko będzie dobrze Bilbo.- powiedziała szeptem.

- Wiem...- powiedziałem uśmiechając się lekko.- Albowiem ją znajdziemy. Jestem tego pewien...

***

Nie wiem jak długo siedzieliśmy w ciszy, ale w końcu usłyszałem spokojny oddech dziewczyny. Zasnęła. Wziąłem ją delikatnie na ręce jakby była zrobiona z porcelany. Praktycznie nic nie ważyła.
Ułożyłem ją wygodnie na jej posłaniu powstrzymując się przed pocałowałem jej w czoło. Nie mogłem sobie przecież za dużo pozwolić.

Po chwili przypomniałem sobie, że zostawiłem sztylet pod drzewem więc tam wróciłem.
Już miałem zgubę w dłoni, kiedy nagle poczułem ból w przedramieniu.
Bardzo dziwny ból, przez niego nogi się podemną ugieły a z ust wydobył się syk i jęk.
Podwinąłem rękaw marynarki jednak zobaczyłem tylko swoją skórę. Chociaż nie, coś się pojawiło. Ktoś, jakby niewidzialnym nożem pisał mi coś na przedramieniu. Dodatkowo wewnątrz usłyszałem jakiś szloch i błagania.
Kiedy napis był skończony mogłem go odczytać.

JESTEŚ MOJA

Krew momentalnie odpłyneła mi z twarzy a serce przestało bić. Teraz już sprawy przybrały bardzo niebezpieczny obrót.

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz