3. Gra Hana | Gaming

29 11 40
                                    

Puk, puk, puk!

- Proszę – odpowiedział Phichit na ten dźwięk, podnosząc się powoli ze swojego łóżka. Sporo wypił. Nie na tyle, aby jutro nie być zdolnym do walki, lecz na tyle, aby grawitacja przyciągała go ciut mocniej.

Drzwi otworzyły się i weszła przez nie Mila. Chulanont zmarszczył się lekko, lecz zaraz zapanował nad ekspresją, chodź z niejakim trudem. Za rudowłosą bowiem podążał, jak młode za gęsią, sznurek kokieteryjnie potrząsających biodrami Azjatek w skąpych kostiumach, wyglądających, jakby zaraz miały się przypadkiem zsunąć z ich właścicielek.

- Dobry wieczór? – przywitał się niepewnie Phichit, wstając. Zezował z niesmakiem na poodsłaniane w losowych miejscach przez wcięcia w ubiorze części ciała wdzięczących się przed nim kobiet. Miał ochotę wejść z powrotem za ręcznie malowany parawan, za którym znajdowało się jego łóżko. – Mogę w czymś pomóc...?

- To my tu jesteśmy od pomagania – mrugnęła do niego Rosjanka i szczerze? Gdyby nie to, że była prywatną prostytutką Hana, może nawet by ją polubił.

Tymczasem gdy on rozmyślał, ona z gracją pokazała na rząd swoich podopiecznych.

- No, proszę sobie jedną wybrać.

Phichit się wyszczerzył. Najmocniej, najszerzej, jak tylko mógł. Powolnym krokiem zbliżył się do Azjatek, przyglądał się im, puścił jednej oczko...

- Chcę... - już pokazywał ręką na jedną, już się do niego uśmiechała, lecz wtedy on zrobił zwrot na pięcie, wskazując palcem kompletnie inną. – Ciebie. – A później jakby się zreflektował, powracając do tej pierwszej. – I ciebie naturalnie też... i ciebie, ciebie, ciebie, ty też jesteś bombowa... - pokazywał na wszystkie, jak leciało, by na koniec porzucić sztuczny uśmiech. Chciałby umieć zrobić taką minę, jaką nosił zwykle ten przeuroczy Lee, lecz niestety, nie był do tego zdolny. Ze szczerym politowaniem, a nawet współczuciem, popatrzył się w błękitne oczy Mili.

- Skarbie, było się dowiedzieć, co preferuję, zanim tutaj przyszłaś.

~

Puk, puk, puk!

- Zapraszam – zdecydował się Seung-gil, nie zmieniając pozycji na fotelu. Warto dodać, iż była ona dość ujmująca, gdyż jedną rękę trzymał na czole, zapadł się w siedzisko, a lewą nogę ułożył na oparciu siedzenia. Lekko rozchylone usta i rozmarzony widok twarzy niemal powaliły z nóg parę nowszych... powiedzmy, kadetek Mili.

- Och, a ten jaki chętny. No, niech pan sobie wybieerzee, któraś się na pewno panu podooobaa – zachęciła kobieta Hana, podchodząc bliżej do Seunga, który był trochę pijany, ale nie na tyle, aby kołyszące się sensualnie dziewczęta nagle go zainteresowały. Pomimo tego pozostał w roli i sięgnął do stolika obok, aby pokazać uczesanej w kok i ubranej w czarną, dobrze skrojoną, lecz w miarę luźną suknię Rosjance shurikena, który wczoraj trafił w jego jabłko.

- Owszem, jest taka jedna – stwierdził, obracając w palcach broń. Wywołał tym stłumione westchnienia żalu. Mila wzruszyła ramionami, nie tracąc rezonu ani na moment.

- Postaram się ją tu przyprowadzić – obiecała, po czym wygoniła z pokoju Lee kobiety, klnąc na nie w swoim języku.

- Co to za głupie gierki... - zgrzytnął zębami, chcąc rzucić szpilką do włosów w ścianę.

Niestety, alkohol tak zaburzył mu percepcję, iż trafił w papierowy parawan.

~

Puk, puk, puk!

Leo otworzył drzwi sam. Stanął twarzą w twarz z tą samą kobietą, z którą bardzo wylewnie zapoznał się na pomoście. Jej chłodne, błękitne oczy starły się z ciepłem, ogniem jego ciemnego brązu. Na jej ustach malował się delikatny, wyćwiczony uśmieszek, który jednak bladł z każdą kolejną sekundą, w jaką się w siebie wpatrywali. Była od niego trochę wyższa, ale de la Iglesii zdawało się to nie peszyć.

Gdy cisza między nimi zaczęła się robić naprawdę podejrzana, szczególnie, jeśli zobaczyć, jak długo nie mrugali, Babicheva powiedziała cicho.

- Przyszłam, żebyś mógł którąś wybrać... - wskazała ręką za siebie, lecz bez swojej zwyczajowej werwy, nie trzęsąc wszystkimi wypukłościami przy najmniejszym ruchu, ani nawet nie korzystając ze swojej gracji baleriny. Poruszała się jak jazzowa tancerka – z prostotą, uczuciem, a jednak bezpruderyjnie.

- Już wybrałem – wyszeptał Leo, przeczesując ręką włosy i zwilżając lekko wargi językiem. Mila przygryzła lekko wargę, kradnąc najkrótszy widok na jego świecące usta.

- Rozumiem – odparła, już skupiając spojrzenie na guzikach jego białej koszuli. Z energią, lecz nadal jakby w zwolnionym tempie machnęła na stojące za nią młode kobiety, aby wracały do siebie, po czy weszła do pokoju, zderzając się klatką piersiową z Leo. Ten natomiast pchnął ją na drzwi, zamykając je. Zaczął składać delikatne pocałunki za jej uchem, łaskocząc ją. Rosjanka, śmiejąc się, zarzuciła mu nogi na plecy i zaraz potem przetoczyli się przez pokój, tak, iż prawie wywrócili nieszczęsny parawan.

Gdy już siedzieli na łóżku, ona opleciona nogami dookoła niego, zaczęła rozpinać te nieszczęsne guziki zębami, patrząc mu prosto w oczy bez najmniejszego zażenowania.

Cóż, przynajmniej jeden z ich trójki zagrał w tę grę.

~

NIE ZABIJCIE MNIE PLIS ALE MYŚLAŁAM, ŻE TA SCENA BĘDZIE DLA MNIE OBRZYDLIWA-A TU TAKIE WTF LUBIĘ TO PISAĆ ALE LEOJIIIIIIIIIII NO HELOŁ.

Spokojnie, na kolejny rozdział planuję wyjaśnienia. Przepraszam, że trochę mało Seungchuchu, ale to na rzecz, ekhm surprise pairingu. MOŻECIE SIĘ TEGO SPODZIEWAĆ CZĘŚCIEJ, JAK BYŁO POWIEDZIANE: „EVERY SHIP IS POSSIBLE" XD.

Na koniec powiem, że sugestia, jakoby ostatnia scena się wydarzyła znajduje się w filmie, więc PROSZĘ MNIE NIE BIĆ DOBRZE.

Pozdrawiam,

Dzika Mewa.

Wejście Smoka | Seungchuchu\Leoji\ChristorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz