Sowy, rudzik i nietoperz

379 30 1
                                    

Rzuciłam parą ostrzy w prawo i kopnęłam w lewo. W obu przypadkach trafiłam. Przeturlałam się do przodu i podcięłam przeciwnika. Wysunęłam szpony i wbiłam mu je w krtań. Czując, że ktoś zachodzi mnie od tyłu - kopnęłam z półobrotu.

Walczyłam płynnie. Zupełnie jakbym biła się w powietrzu. Naśladowaliśmy ruchy sów. Pikowaliśmy, wbijaliśmy szpony, kąsaliśmy ofiarę.

- Wystarczy Alexandro - krzyknął Talon.

Lekarze zabierali pokonanych do kapsuł. Sama zostałam draśnięta, ale nieznacznie. Nie byłam aż tak uzależniona od kąpieli.

- Co teraz? - zapytałam wycierając czoło i rany wilgotnym ręcznikiem.

- Teraz? - powtórzył lekko zdziwiony. - To że przychodzę na twoje treningi nie znaczy, że gdzieś cię zabieram. - Na jego słowa założyłam ręce na piersiach i uniosłam jedną brew. - Dobra, przejrzałaś mnie. Ubieraj się. Idziemy zapolować.

Lekko się uśmiechnęłam i nałożyłam maskę.

- Na kogo?

- Na Nietoperza...

Całą grupą poruszaliśmy się po dachach budynków w stronę muzeum przyrody. W końcu dotarliśmy na miejsce i zebraliśmy się dookoła szklanego zadaszenia. Wysunęłam szpony i napięłam mięśnie gotowa do skoku.

- Ty zostajesz i obserwujesz.

- Ale... - nie dokończyłam, bo Sowy zeskoczyły. Zaatakowały beze mnie.

Całą walkę obserwowałam z napięciem. O Mrocznym Mścicielu nie dało się nie słyszeć. Nigdy jednak nie miałam okazji zobaczyć go z walce. Oglądałam jego ruchy z niemałym podziwem. Kilka z nich zapamiętałam i postanowiłam użyć na treningu. Nie walczył jakimś znanym stylem walki. Wszystko wymieszał i spoił w płynną całość. Jednak nawet wielki mściciel z Gotham musiał ulec pod naporem Trybunału. Jak każdy. Kiedy Batman rzucił granat dymny Talon wyskoczył przez okno przy którym siedziałam.

- Chodźmy. Dadzą sobie radę - pociągnął mnie za ramię.

- Dokąd teraz?

Nie dopowiedział mi, ale mogłam zobaczyć uśmiech przez jego maskę. Poruszaliśmy się na północ Gotham.

- Co tu robimy? - zapytałam kiedy dotarliśmy do ciemnej alejki, w której dwóch typów rabowało starszą parę.

- Na razie obserwujemy.

Kobieta krzyczała i starała się wyrwać jednemu z nich. W końcu rabowany zemdlał pod wpływem ciosów napastnika, a on sam wyjął nóż motylkowy i podszedł do kobiety. Przyłożył nóż do jej policzka, ale zaraz przesunął go niżej i przeciął guzik od koszuli. W tym momencie nóż upadł na ziemię uderzony batarangiem. Nasz Ptaszek przybył.

Jego ruchy były typowe dla Ligi Zabójców. Szybkie i przejmujące kontrolę nad przeciwnikiem. Nieco popisowe, ale kim bym była gdybym się tego uczepiła? Sami lubimy nieco zabawić się z ofiarą. Mężczyźni nie mieli szans z małym demonem. Najpierw położył jednego, a zaraz drugiego. Powiedział coś do kobiety. Ta zabrała męża i uciekli. Złodzieje wstali i zaczęli okrążać chłopaka. Nie byli dla niego dużym wyzwaniem. Po upływie zaledwie kilkunastu sekund ponownie jedli gruz.

- Wstawaj! Chcę się jeszcze poznęcać! - krzyknął.

Jeden ze złodziei błagał o litość ale dostał tylko kopniaka w brodę. Robin sięgnął po nóż. Zakręcił nim. W tym momencie Talon lekko mnie szturchnął i bezszelestnie zeskoczyliśmy na ziemię.

- Na co czekasz Robinie? - zapytał chłopaka. - Tacy jak oni nie zasługują na życie. Tym razem cię nie wyręczę - założył ręce na piersi. Ja mogłam to zrobić ale skoro nikt nie pytał to siedziałam cicho. - To ty musisz zdecydować.

Usłyszeliśmy syreny policyjne. Talon odwrócił się, wskoczył na śmietnik, a potem chwycił się barierki schodów przeciwpożarowych. Zerknęłam w stronę chłopaka i zrobiłam to samo.

- Zaczekajcie! Kim jesteście?

- Nazywam się Talon, a to jest Owlet. Chodź! - krzyknął i wskoczył na dach. Oczywiście wskoczyłam za nim. Robin zresztą także.

TalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz