Nieśmiertelni?

264 24 1
                                    

Siedzieliśmy na dachu i czekaliśmy na ten jeden sygnał. Usłyszeliśmy zew. Wstaliśmy, popatrzyliśmy po sobie i wraz z Talonem ruszyliśmy w stronę lokalizatora Robina. Robiliśmy to co zazwyczaj, jednak krócej. Tej nocy Trybunał miał zwerbować Bruce'a Wayne'a. Po zakończonym treningu rozstaliśmy się bez słowa. Chłopak poszedł w swoją stronę, a my w swoją. Zaintrygował mnie. Był bezwzględny, ale się hamował. Mógłby zostać następnym Talonem, gdyby nie blokada.

Na sali gdzie Trybunał właśnie spożywał posiłek był również nasz Wielki Mistrz. Kiedy skończył jeść podszedł do nas.

- Wyczuwam w nim opór mistrzu - powiedział jakiś kolo w białej masce (jaką swoją drogą każdy tu nosił) stojący obok. - Może stanowić opór jak jego przodkowie.

- Nie, zaskarbia sobie tłum uśmiechem i wielkimi gestami, ale to tylko przedstawienie. W głębi duszy Bruce Wayne jest jednym z nas.

- Obyś miał rację - mruknął tamten.

- Mistrz rzadko kiedy się myli - powiedział pewnie Talon i poszedł za nim. Wszyscy poszliśmy.

- Twoja pewność jest wzruszająca - Mistrz przeszedł przez wielkie drzwi do specjalnej sali z komorami. - Jak idzie z chłopcem?

- Połknął przynętę.

- A z nią? - wskazał na mnie.

- Jest coraz lepsza. Mogłaby zostać Talonem równie sprawnie co on.

- Widzę, że nie szczędzisz komplementów. Powinieneś być ostrożny Talonie.

- Wiem, że oboje podołaliby zadaniu. - Podłoga zadrżała, a my zjechaliśmy w dół. - A twoja praca?

- Postępuje.

Alarm zawył, a my podeszliśmy do jednego z kapsuł, w której była jakaś kobieta.

- Podkręć temperaturę! Zbyt niska ich zabije! - krzyknął Mistrz na laboranta.

- Dobrze Mistrzu.

- Pomyślcie, że niektórzy wojownicy mają ponad sto lat - Mistrz dotknął szyby, za którą pływała nieprzytomna i niczego nieświadoma kobieta. - Zazdroszczę im nieśmiertelności.

- Dobrze wiesz co się z nimi stało w muzeum - zaczął Talon.

- W muzeum? Przeżyli ponad pięć godzin! - facet, który podważył wcześniej Mistrza znowu się odezwał. - Poprzednia grupa przetrwała tylko trzy!

Przeszliśmy do rozprutego wojownika. Wyglądał okropnie. Wszystkie wnętrzności były na wierzchu, a twarz nie wyglądała na ludzką. Brakowało także nóg i ręki.

- Analizując porażki ulepszyliśmy proces wskrzeszania - mówił dalej.

- Ci ludzie przeżyją cały dzień bez potrzeby regeneracji - dopowiedział Mistrz.

- Nieśmiertelni, ale tylko na dwadzieścia cztery godziny... - mruknął Talon.

- Nie ma lepszego rozwiązania. - Typol w masce zaczął mnie wkurzać. Nikt nie będzie bezkarnie podskakiwał Mistrzowi czy Talonowi. Nie pozwolę. Jeszcze go dorwę... - Gdy wojownicy powstaną, ty zostaniesz ich generałem i poprowadzisz do wojny, która przywróci Gotham Trybunałowi.

- Ale najpierw rytuał zmieni mnie w jednego z nich...

- Umrzesz, tak, ale odrodzisz się jako coś cudownego... - No trzymajcie mnie, bo jak zaraz sięgnę po katanę to go rozpruję jak tego pana... panią... w kapsule przed nami!

- Dla jednego cud, dla innego zatracenie.

- Szkoliliśmy cię od dziecka, uratowaliśmy z rynsztoka a ty śmiesz... - krzyczał mu w twarz. Dla mnie było za wiele. Wyjęłam miecz i sieknęłam tuż przed jego nosem. Mężczyzna odsunął się parę kroków, a ja ustałam przed Talonem.

- Nikt nie będzie tak traktował mojego mistrza - schowałam broń do pochwy zawieszonej na plecach.

- No a ty?! To samo! Jesteście tylko sierotami, nad którymi Trybunał się zlitował! Wy bezduszni...

- Talon nie jest bezduszny - wtrącił się Mistrz. - Tak samo Owlet. On jest bogiem. Czekają cię wielkie rzeczy mój Talonie. Wiem, że zaakceptujesz swoje przeznaczenie. Liczę także, - schylił się i spojrzał mi w oczy - że ty zaakceptujesz przeznaczenie swojego mistrza.

- Skoro tego chce Wielki Mistrz - Talon się ukłonił. Zrobiłam to samo.

Kiedy tamci odeszli, a ja zostałam sama z Talonem poparzyłam mu w oczy.

- Chyba nie zamierzasz...

- Nie mam wyboru. Wola Mistrza jest wolą całego Trybunału.

- Ale... Czy ja też...

Talon ukucnął i położył mi rękę na ramieniu.

- Nie Alexandro. Tą drogą muszę iść sam.

W pewnym momencie po prostu go objęłam. Był dla mnie kimś bliskim. Prawie rodziną. Przybieranym ojcem. Nie mogłam go stracić. Miałam tylko jego.

TalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz