16 "Dzień wolny, który kończy się blizną."

481 52 24
                                    

O poranku usłyszałam dobrze znany mi dźwięk.

Dzyń-dzyń... Dzyń-dzyń...

Otworzyłam oczy i spostrzegłam postać na łóżku naprzeciw mnie.

Dzyń-dzyń... Dzyń-dzyń...

Wtedy zorientowałam się, że musiałam zasnąć u chłopców. Gdy się lekko poruszyłam poczułam dotyk na tali. Przeciągnęłam się powoli. Po odwróceniu się zobaczyłam mistrza lodu. Nasze spojrzenia się spotkały.

-Cześć Zane. – Szepnęłam zaspanym głosem.

-Cześć. Wyspałaś się? – Zapytał, patrząc na mnie swoim delikatnym, lecz mroźnym spojrzeniem.

Pokiwałam głową i powoli wstałam. Widziałam jak mistrz ziemi naciągnął na siebie kołdrę i nie miał zamiaru wstać. Jay natomiast już biegał po pokoju. Zapewne w poszukiwaniu czegoś.

Powolnym krokiem przeszłam na drugą stronę pokoju. Rzuciłam się na mojego przyjaciela przykrytego po sam czubek głowy. Leżałam na jego brzuchu. Twarz miałam zwróconą ku niemu.

-Jeszcze chwilę. – Wymamrotał spod kołdry mistrz ziemi.

-Cole, wstawaj. – Odsunęłam z jego twarzy kołdrę.

-Ja śpię. – Powiedział z chrypką w głosie, nadal nie otwierając oczu.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Podniosłam delikatnie moją prawą rękę. Wytworzyłam trochę wody, która unosiła się nad dłonią. Delikatnym ruchem wytworzona przeze mnie ciecz opryskała mistrza ziemi. Cole otworzył jedno oko.

-Anja. – Szepnął wycierając swoją dłonią wodę z twarzy.

-Słucham? – Szepnęłam prostując się, tym samym znalazłam się w pozycji siedzącej na brzuchu przyjaciela.

On zaśmiał się cicho i otworzył drugie oko. Oboje wstaliśmy z łóżka. Cole od razu podszedł do swojej szafki i zaczął czegoś w niej szukać. Ja natomiast udałam się w stronę drzwi.

-Do zobaczenia na śniadaniu. – Powiedziałam do chłopaków i opuściłam ich pokój.

Mieliśmy kolejny luźniejszy dzień. Bez rozgrzewki, bez treningów.

Szłam korytarzem wzdłuż. Przeszłam przez pawilon główny i poszłam do swojej sypialni. Wyjęłam z szafy krótkie spodenki oraz koszulkę na ramiączka. Zabrałam ubrania ze sobą do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i się przebrałam.

Z moimi przyjaciółmi spotkałam się w jadalni. Wszyscy trzej siedzieli już na swoich miejscach. Gdy weszłam do pomieszczenia skinęli mi głowami a ja zasiadłam obok mistrza ziemi, na moim stałym miejscu. Mistrza Wu już nie było. Wyruszył zapewnie o świcie.

Po posiłku spędzonym na miłej pogawędce, Zane został by pozmywać naczynia. Cole i Jay natomiast wstąpili na chwilę do siebie by zabrać potrzebne rzeczy na wyjście do miasta.

Czekałam na moich kompanów przed pawilonem jadalnianym na ławce. Trzymałam mały plecak na swoich kolanach. Gdy już wszyscy byli, ruszyliśmy wspólnie dobrze znaną mi drogą prowadzącą do pobliskiego miasta. W ciszy mijaliśmy pojedyncze domki po drodze. Coraz częściej można już było dostrzec jakiś ludzi w przydomowych ogrodach. Byliśmy coraz bliżej naszego celu podróży. Poczułam na swoim ramieniu lekki dotyk. Odwróciłam się do tyłu. Mistrz lodu wskazał na naszych pozostałych towarzyszy, którzy się przepychali.

-Cole. Jay. – Powiedziałam z prawie niewidocznym uśmiechem patrząc na przyjaciół.

-Ale to on zaczął. – Powiedział mistrz błyskawic dając swojemu wyższemu koledze kuksańca w bok.

Dla Ciebie NinjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz