1

27 1 0
                                    

Sobota.Dzień jak codzień. Budze sie rano obok nieznanego mi mężczynzy. Co  z tego,że rozmawiałam z nim jeszcze wczoraj? Dzisiaj to już nie powinno mieć dla mnie większego znaczenia. Wstaje z cholernie wygodnego łóżka i podnosze swoje rozwalone po podłodze ciuchy. Przelotnie spoglądam na mężczynze i śmiało mogę stwierdzić,że należy do tych przystojnych.  Może i zostałabym jeszcze kilka miesięcy temu na śniadanko,powtórke z rozrywki...ale niestety już taka nie jestem i nigdy nie bedę. Zakładam swój dosyć skąpy stanik znaleziony pod łóżkiem. Cholera. Teraz reszta ciuchów. Tylko co ja miałam wczoraj na sobie? Rozglądam sie po podłodze i jest! Mała czarna sukienka,opinająca sie tam gdzie należy.

-Nic dziwnego,że zwróciłam na siebie jego uwage.-powiedziałam pod nosem zakładając ją-kurwa,gdzie one są?

-Tego szukasz perełko?-  Odwracam się powoli w strone łóżka na którym leży przystojny szatyn. - Może zrobisz zdjecie?-uśmiecha się w moja strone bawiąc się kawałkiem koronkowego materiału którego właśnie szukam.
-Wystarczy,że oddasz to co należy do mnie i spadam stąd.-podchodze do brzegu łóżka. Pochylam się i wystawiam rękę chcąc zabrać swoją własność. Stykam dłoń z jego dotykając materiał. Patrze na jego twarz, na ustach maluje mu się uśmiech a po kilku sekundach ląduje na jego nagim torsie. Czuje w dłoni materiał swojej bielizny. Mężczyzna nie spuszcza ze mnie wzroku. Czuję rosnącą wypukłość na wysokości mojego brzucha. Kurwa. Po chwili czuje jego ogromne dłonie na swoich biodrach. Nie schodzi nimi niżej, trzyma mnie cały czas w tym samym miejscu. Kłade dłonie na jego torsie. Czuje jak jego penis przez cieniutką pościel napiera na moją cipke. Nie spuszczam z niego wzroku, a on ze mnie. Subtelnymi i pewnymi ruchami poruszam po bokach biodrami. Pochylam się w strone jego twarzy i muskam twoje wargi. Nie musze czekać dlugo aż twoje usta obejmą moję. Całujemy się zachłannie. Jego ciepłe dłonie jadą wyżej na plecy i sprawnie odpinaja zapięcie stanika. Dłońmi dotykam każdy milimetr jego umięśnionego torsu.
-Kurwa, seks z rana..- nie daje mu dokończyć. Łącze nasze usta i mocno ocieram sie o penisa. Czuje jak jego usta się rozchylają. Zagryzam jego warge i ciągne do siebie.Odrywam się niechętnie i schodze z niego.
-Nie mogę spóźnić się do pracy- mówię z szatańskim uśmiechem. Widzę jego zagubioną minę. Z satysfakcją zbieram swoja sukienkę i buty z podłogi.
-Podwiozę Cię- wstaje z łóżka. Mimowolnie mój wzrok z jego torsu schodzi niżej. Robię wędrówkę po jego nagim ciele.
-Wątpie żeby było Ci po drodze-ucinam i zakładam na siebie czarna sukienkę. Zabieram z podłogi torebkę. Podnoszę wzrok a on stoi przede mną w samych dresach.
Uśmiecham sie i kieruje w strone wyjścia. Słysze jak idzie za mną. Opiera się o framugę drzwi frontowych zasłaniając mi wyjście. Cicho wzdycham doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie zdąrze do pracy na czas. Podnoszę wzrok na niego i unoszę brew.
-Żadnego numeru telefonu?- patrzy w moją stronę niczym zbity pies. Kładzie dłoń na moich biodrach a ja wcale nie odchodze. Wręcz przeciwnie, czekam na jego dalsze ruchy. Czuje jak swoją dłonią podnosi mój podbrudek a warge dotyka kciukiem. - z takim tempem naprawdę wyrzucą mnie z pracy- szeptam nie przekonując tymi słowami nawet siebie. Spoglądam na jego usta które już po chwili czuje na swoich. Kłade swoją dłoń na jego karku i przyciągam bliżej siebie. Powoli wplatam ją w jego włosy i delikatnie za nie ciągne. Słysze jego delikatne pomruki. Odrywam się kolejny raz -Poważnie, muszę lecieć- mówię a już po kilku sekundach schodzę po schodach w dół. Łapie pierwszą taksówkę którą widze i jade do swojego mieszkania. Biorę szybki prysznic i nakładam podkład. Wiąże swoje długie włosy w kucyka. Zakładam jeansy i skórzaną kurtkę. Jak szybko przyszłam do mieszkania tak szybko je opuszczam. Wsiadam do swojego samochodu i jadę pod komisariat policji. Pracuje w wydziale kryminalnym. Parkuje obok samochodu identycznego jak mój. Ciekawe, nigdy nie widziałam go pod komendą. Wchodze do środka witając się z funkcjonariuszami. Ide do swojego wydziału gdzie już jest mój przyjaciel Derek. Opieram sie o jego ramie kiedy wchodzę do środka.
-Gdzie ta nowa funkcjonariuszka?- pytam od niechcenia i zajmuje swoje stanowisko na przeciwko Dereka.
-To nie ona tylko on.- słysząc jego wkurzony ton spoglądam na niego.
-I co w tym złego? On czy ona.. to tylko kilka miesięcy..- widzę jak na ustach maluje mu się uśmiech.
-Chodziliśmy razem na studia, spoko gość.-wzdycha i rzuca we mnie długopisem.
- Nie mogłeś tak od razu? Gdzie on teraz jest?
-Stary go wziął do siebie jakieś 10 minut temu. Zaraz powinien być a my mamy do pogadania i dobrze o tym wiesz.-próbuje coś powiedzieć jednak Derek skutecznie mi to uniemożliwia
- gdzie,kiedy i najważniejsze z kim zmyłaś się wczoraj z klubu? Martwiłem się!- wyrzuca z siebie.
Czuje ogromne wyrzuty sumienia. Podchodzę do niego i przytulam czując się winna.
- Poznałam kogoś i skończyliśmy u niego..- zagryzam warge stojąc przed nim. On tylko w szoku rozchyla usta.
-Ty? To takie niepodobne do ciebie. Czy wy?- pyta a ja kiwam twierdząco głową. Uśmiecha się i przytula mnie do siebie.-już myślałem, że nigdy się nie ogarniesz!-piszczy wprost do mojego ucha. Nie dziwie mu się. Nie spotykałam się z nikim od 2 lat, przez mojego ex. Wykorzystał moją posadę i okazał się handlarzem żywym towarem. Skurwysyn. Stoimy na środku biura przytuleni kiedy do środka wchodzi nasz przełożony razem z nowym. Puszczam Dereka i spoglądam w ich strone. Mierze spojrzeniem od stóp do głów nowego kolege z pracy. To niemożliwe. To on. To facet z którym dziś się przespałam. Zagryzam wargę z nerwów. Widze jak spogląda na mnie obserwując mnie. Czy mam się przedstawić? Przecież już się znamy. W mojej głowie pojawia się tysiąc różnych myśli. Nasz przełożony wychodzi z naszego wspólnego biura a Derek wdaje się w rozmowe z nim. Własnie dociera do mnie, że nie znam nawet jego imienia. Ogarnia mnie poczucie wstydu. Przespałam się z nieznajomym chociaż wcale nie jest mi z tym źle. Jest. Nie bedę oszukiwać sama siebie. Przecieram czoło dłonią i ide w wasza stronę. Nowy kolega opiera się o biurko a ja przyglądam mu sie dokładnie tak jak on mi dzisiaj rano. Czuje dotyk na ramieniu, to Derek. Spoglądam w jego strone a on w moją. Oboje wiemy, że zachowuje się dziś inaczej niż zwykle. Zabieram kosmyk włosów i zakładam go za ucho. Spoglądam w stronę faceta z którym spędziłam wczorajszą noc i dzisiejszy poranek. Patrzy na mnie wzrokiem który mnie przeszywa.
-Maja- podaje mu dłoń która obejmuje swoją. Czuje, że jest to za długo. Nie wyrywam ręki. -Alan, cieszę się z naszej współpracy.- mówi gładko a ja zabieram swoją dłoń przypominając sobie o obecności Dereka. Widze błąkający się uśmiech na ustach Arona.
- Ja mam kilka spraw dziś do załatwienia, trochę tu a trochę prywatynych. Nie obrazisz się Derek jeśli to ty będziesz musiał pracować z kolegą i vice versa?- pytam z delikatnym uśmiechem. Ide do regału z segregatorami i wyjmuje jeden do uzupełnienia. Kłade go na biurku i modle się w myślach żebyście dostali jak najszybciej wezwanie. Słyszę rozmowe chłopaków gadają o studiach i wspólnych akcjach. Udając skupienie nad papierami wsłuchuje się w twoje opowiadania. Derek odbiera telefon i wychodzi przed nasze biuro. Podnoszę głowe w góre zauważając jak podchodzisz w strone mojego biurka.
- Spieszyłaś się do pracy a ja byłem przed toba..- mówi bawiąc się ramką ze zdjęciem na którym jestem ja, Derek i nasz kolega który jest na rocznym szkoleniu.
-Nie wiedziałeś, że kobiety potrzebują więcej czasu?- odpycham swój fotel od biurka i przyglądam ci się.
-Dziś u mnie sprawnie poszło ci ubieranie się, ale masz racje kobiety muszą mieć wystarczająco dużo czasu.- odstawia ramkę w chwili gdy Derek wchodzi. Nie jest zadowolony. Patrzy na mnie a ja na niego.
-Coś się stało?- wstaje z fotela.- James, znaleźli jego martwych wspólników na starych magazynach. Na wzmiankę o nim sztywnieje. Myślałam, że ten etap już za mną.
-Jade.- zakładam na siebie skórzaną kurtkę i nie czekając na nikogo ide w strone parkingu.
-Poczekaj!- słyszę głos Arona. Niechętnie to robie tuż przed samochodem. Dobija do mnie a ja ląduje na masce samochodu który wygląda jak mój. - oby nie włączył się alarm.-mówię odrywając sie od niego.- Stoje obok, wsiadasz?
-Właściwie to mój samochód, możemy nim jechać.- spoglądam na niego chcę dotknąć klamki jednak on mnie ubiega. Otwiera mi drzwi samochodu i zamyka za mna. Zapinam pas kiedy wchodzi na miejsce kierowcy. Po kilku minutach jedziemy główną ulicą miasta. Korki. Świetnie. Nie odzywam się słowem. Nie wiem co miałabym powiedzieć. Kiedy już dojeżdżamy na obrzeża miasta do starej fabryki wysiadamy z auta i idziemy w strone mundurowych którzy zabezpieczają ciała. Przechodzę pod szlabanem i odkrywam zwłoki. Na obu ciałach widnieje roztarte M z krwi ofiar i obcięte wszystkie palce u dłoni. To on. James wrócił i nie odpuści mi tak łatwo.
-nie musimy się rozglądać. Niczego nie zowtawił po sobie. To zawodowiec.-mówię w jego strone. -możemy już jechać.
Bez słowa idę w strone auta. Dotrzymuje mi kroku jednak nie odzywa sie ani słowem. Nie zdarza otworzyć mi drzwi. Trzaskam nimi i chowam swoją głowę w dłonie. Czuje jego dłoń na plecach. Delikatnie mnie masuje chcąc choć trochę mi pomóc.
-Chcesz mi powiedzieć?- kiwam głową na nie i bez skrępowania przybliżam się do niego a on mnie obejmuje głaskając moje ciało. Jestem zaskoczona swoim zachowaniem zupełnie jak Aron. Szlocham w jego koszulkę czując się złamana psychnicznie. To wszystko znowu do mnie wraca i wiem, że nie pozbęde się tego tak łatwo. Czuje jego dlon na swojej głowie i policzku. Obchodzi się ze mną jak z małym dzieckiem, którym w tym momencie jestem.
-Nie mogę wrócić na komendę podwieziesz mnie do domu? James zrozumie.-wycieram swoje policzki z łez. Podnosze się z jego torsu. Aron swoim kciukiem ociera ostatnią łzę z mojego policzka i gładzi go patrząc mi w oczy.
- odwiozę.- tylko to wypowiada za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Nie drąży tematu. Kieruje go w strone kamienicy w której mieszkam. Wychodze z auta i zauważam, że on robi to samo. - Derek by mnie zabił gdyby coś ci się stało więc odprowadzę cię pod drzwi-tłumaczy się a ja nie spieram sie z nim. Ide tuż przy nim po schodach na górę. Na wycieraczce zauważam czerwone pudełko z kokardą i balonami. Nie zamawiałam nic i nikt nie miał okazji żeby mi coś wysłać. Unoszę pokrywkę i zamieram. Kłade swoją dłoń na usta. W pudełku są palce ofiar które dziś znaleźliśmy. Na wewnętrznej stronie jest kartka z napisem " następne jakie znajdziesz bedą Jamesa".
-Dzwoń do niego!-krzyczę puszczając papier.
----------------------------------------
Moje nowe opowiadanie, mam nadzieję,że przypadie wam do gustu. Jeśli czytasz zostaw znak. Widzisz bład? Napisz, nie obraże się :D. Miłego dnia:) .
Data opublikowania rozdziału; 23.06.17

JUŻOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz