Rozdział 23

11 0 0
                                    

Właśnie podjeżdżaliśmy pod górkę prowadzącą do domu Jade i jej męża. Mieliśmy jeden samochód wynajęty i ten którym przyjechali nasi znajomi. 

Ashton siedział za kierownicą a ja tuż obok niego, za nami siedziała Juls i Michael. dziewczyna była oparta o jego ramię i przysypiała a on siedział i głaskał ją po głowie. 

- Cholera ale tu ładnie. - powiedział Ash. Faktycznie było ładnie. Przez gąszcz krzaków i drzewek prowadziła ścieżka usypana z kamieni. Było piękne słoneczne popołudnie i było cudownie ciepło. 

Kiedy dojechaliśmy na górę naszym oczom ukazały się trzy białe domki. Byliśmy przekonani, że będziemy mieszkać w jednym wszyscy razem więc zaparkowaliśmy za Jade. 

- Na chwilę wejdziemy tutaj dam wam klucze i pogadamy. - oświadczyła z uśmiechem otwierając dom. Był wypełniony marmurem i ciemnym drewnem wszędzie były porozwieszane różne kolorowe dywany czy łapacze snów lub flagi z Buddą. Na podłodze stało mnóstwo kwiatków i co jakiś czas leżały poduszki. 

Dom był piękny i czuło się w nim aurę spokoju i szczęścia. Usiedliśmy w kuchni która była połączona z salonem. 

- Dawno się nie widziałyśmy prawda? - zagadnęła mnie Jade kiedy jej mąż rozmawiał z Zuz, Juls i chłopakami. 

- Oh i to ile! Strasznie się stęskniłam. - powiedziałam do dziewczyny która była obrócona do mnie plecami ale wiedziałam, że mnie słucha. 

- Ja też! - Ja i Jade poznałyśmy się przez Hannah kiedy dziewczyna przyszła do niej na tatuaż a Hannah już pracowała ze mną. 

Nagle Ash siedzący obok mnie wstał i podszedł do przyjaciół bo pewnie został zawołany, a ja nawet nie zwróciłam uwagi. 

- Jak wam się układa? - zapytała gospodyni obracając się do mnie. Wiedziała o naszym wyjeździe do San Francisco prawie 3 lata temu. 

- Teraz dobrze. Z mojej winy zajęło nam to dłużej niż normalnie powinno. - zaśmiałam się. 

- Uparciuch jak zawsze.

- No właśnie. Ale już jest dobrze, nawet mogę powiedzieć, że jest lepiej niż było.

- Cieszę się. I teraz jeszcze spędzacie razem wakacje. 

- Przyda nam się odpoczynek, oni cały czas promowali muzykę i siedzieli w studiu a my na uczelni albo w pracy.

- Nareszcie czas dla samego siebie. - uśmiechnęła się opierając się o blat przede mną. 

- Oj tak.

- No chodzi muszę wam opowiedzieć co i jak. - wstałam od blatu i podeszłam do fotelu na którym siedział Ashton stając obok niego. Kiedy blondyn mnie zauważył złapał moje uda i pociągnął tak żebym usiadła mu na kolanach. 

Jade wyjaśniła nam co i jak czemu nas zostawiają i resztę ważnych rzeczy. Prowadzili oni ośrodek wczasowy, więc każdy z nas dostał mały domek w którym zazwyczaj byli goście. Mieliśmy dwa samochody do dyspozycji. Jeden ten który wynajęliśmy sobie żeby tu dojechać i jeden który Jade udostępniała swoim gościom żeby mogli zwiedzać okolice.  

Wyszliśmy z głównego domu w którym mieszkali właśnie gospodarze i przeszliśmy na parking gdzie były postawione samochody. Jade rozdzieliła nas na domki i dostaliśmy od niej klucze ona i Michael (mąż Jade) poszli oprowadzić Caluma i Zuz oraz Juls i Michaela. 

Ashton otworzył samochód i zabrał z niego nasze walizki, a ja zabrałam z tylnych siedzeń nasze torby podręczne. Kierowaliśmy się w stronę naszego domku gdzie prowadziła ścieżka przez las który, otaczał cały ośrodek. 

-Gotowa? - zapytał chłopak odkładając nasze walizki i zabierając nasze torby też na bok. Objął mnie czule ramieniem i otworzył drzwi od domku. Pachniało tu drewnem i lasem. 

Dom był naprawdę spory i piękny, miał dwa piętra. Na dole była kuchnia salon i jedna łazienka a na górze sypialnia, garderoba i ogromna łazienka, oba piętra miały duże tarasy gdzie z dolnego można było zobaczyć las i kawałek trawnika u dołu a z górnego był widok na korony drzew i horyzont. 

- Cudownie tu.  - powiedział Ashton kiedy staliśmy na balkonie. 

- Muszą być cudowne zachody słońca.

- Już wiem jak będziemy spędzać wieczory i poranki. - uśmiechnął się do mnie. Ja i dziewczyny stwierdziłyśmy, że jest jakiś dziwnie miły, troskliwy i bardziej kochany (o ile się tak jeszcze da) co było dziwne, chociaż miłe. 

- Hej! - usłyszeliśmy z dołu głos Jade. Ruszyłam na dół żeby porozmawiać z dziewczyną. Po 30 minutach rozmowy dziewczyna wręczyła Ashtonowi mapę, gdzie pozaznaczała ładne miejsca i dobre knajpy po czym oświadczyła, że zostawia nas na tydzień. 

Wszyscy wyszliśmy pożegnać ich kiedy wsiadali do samochodu i odjeżdżali na swoje wakacje. 

- Może ognisko? - zapytał Calum, kiedy staliśmy na parkingu.

- Ja jestem za. - powiedziała Zuz, a reszta była po prostu takiego samego zdania.

Usiadłam wygodnie obok Ashtona który nakrył mnie od boku kocem w który był zawinięty.
Chłopcy zaczęli coś przygrywać na gitarach a dziewczyny stały z boku przy małym stoliczku robiąc pianki.

Było naprawdę cudownie siedzieć z nimi przy ognisku i słuchać delikatnych gitar i śmiechu gdzieś w tle.

Około 3 w nocy zebraliśmy się do domków. Szłam z Ashtonem który obejmował mnie ramieniem i oboje śpiewaliśmy jakąś cichą pioseneczkę.

- Idziesz się ogarniać? - zapytał kiedy otwierałam drzwi. Nachylił się do mnie, delikatnie mnie całując. Wydałam z siebie tylko ciche 'mhym' bo chłopak nie dał mi szansy na odpowiedź.
Nie chciałam tego przerywać, ale stanie przed drzwiami i całowanie się nie było za bardzo dobrym pomysłem.

Odsunęłam się w bok wchodząc do domu na co Ashton spojrzał na mnie zaskoczony unosząc jedną brew do góry.

Zaśmiałam się na widok jego pochylonej sylwetki i wyrazu twarzy.

- Oh no chodzi. - złapałam go za nadgarstek wciągająca do domu i zamykając drzwi. Chłopak chciał wrócić do tego co robiliśmy przed drzwiami ale stwierdziłam, że to nie jest najlepsza pora.

- Może się najpierw ogarniemy?- zapytałam widząc jego rozczarowanie, kiedy nie dała mu się pocałować. Uśmiechnął się do mnie.

- Dobry pomysł.

Weszłam na górę zdejmując ciuchy które śmierdziały ogniskiem. Zabrałam z walizki to co było mi potrzebne i poszłam do łazienki na drugim końcu korytarza.

Kiedy wyszłam Ashton właśnie wchodził do pokoju z ręcznikiem w pasie.

- Nie rób tak.- powiedziałam patrząc na niego od tyłu.

- Tak czyli jak? - zapytał obracając się do mnie z jednym ze swoich uśmieszków które mówiły tylko jedno.

- Doskonale wiesz o co mi chodzi. - podeszłam do niego.

- Nie chyba nie bardzo.

- Może po prostu jesteś idiotą. - złapałam za górę jego ręcznika podciągając go trochę.
- Idź się ubierz. - zaleciłam mu.

- Właśnie po to tu przyszedłem.

- Po prostu to zrób. - odeszła do niego kierując się w stronę łóżka.

- A może mi potowarzyszysz? - udawałam, że zdejmuje koszulkę odsłaniając przy okazji połowę pleców.

- Nie ma. - Zaśmiałam się kładąc do łóżka.

- Ja bym nie był taki pewny! - nawet się nie zorientowałam kiedy chłopak leżał na mnie bez nawet głupiego ręcznika na sobie a ja pod nim bez bluzki której chyba nie polubił.
Jego ciało nadal trochę pachniało ogniskiem, jak zawsze było przyjemnie ciepłe i delikatne.

San Francisco/Ashton Irwin,5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz