23

1.9K 134 19
                                    

Cody bez chwili zastanowienia postanowił mi pomóc. Zgodził się mnie przenocować i zapłacił za taksówkę, która przywiozła mnie z Holmes Chapel do Liverpoolu, ponieważ w tym całym zamieszaniu nie zabrałem portfela. To było nasze pierwsze spotkanie, od czasu gdy po przyłapaniu go na zdradzie, spakowałem wszystkie swoje rzeczy i wyniosłem się z naszego wspólnego mieszkania.
- Chyba musiało stać się coś bardzo złego, skoro to do mnie zwróciłeś się o pomoc. - Stwierdził stawiając przede mną kubek z herbatą, siedzieliśmy w naszej dawnej kuchni, on na swoim a ja na swoim miejscu, tak jak kiedyś.
- Nawet nie masz pojęcia w jakim gównie się znalazłem. - Pokiwałem smutno głową, Cody wyciągnął dłoń i pogładził mnie czule po ramieniu. Głupio mi się do tego przyznać, ale tęskniłem za tym, Cody zawsze potrafił mnie pocieszyć.
- No to mów, może razem coś na to poradzimy.
- A mogę najpierw zadać ci jedno pytanie?
- Pewnie?
- Dlaczego mnie zdradziłeś? - Szczerze mówiąc nigdy się nad tym aż tak bardzo nie zastanawiałem, ale skoro Cody nie był pierwszą osobą, która mi to zrobiła, to może to ze mną jest coś nie tak.
- Przepraszam, to nie miało tak wyjść, miałem ci powiedzieć ale... - Zabrakło mu słów, spuścił głowę wzdychając przy tym ciężko.
- Okej, więc dlaczego?
- Nie chcę cię dobijać. - Uśmiechnął się blado, ja pomimo kiepskiego nastroju także się uśmiechnąłem.
- Spokojnie, obecnie nic nie jest w stanie mnie dobić.
- Zakochałem się w nim. - Wzruszył ramionami. - Bo ciebie tak naprawdę, nigdy nie kochałem. - Przy ostatnim słowie strasznie się zmieszał. - Przepraszam, to nie miało zabrzmieć wrednie, powiedziałem to jak kutas.
- Nie zabrzmiało wrednie. - Zachichotałem pod nosem. - Ja też cię nie kochałem.
- No to fajna była z nas para. - Oboje się zaśmialiśmy, lecz brzmiało to bardziej smutno niż wesoło.
- Dobrze wam razem? - Zapytałem gdy zapanowała po między nami niezręczna cisza.
- Nie, zostawił mnie jakiś czas temu dla swojego trenera personalnego. - Zamrugał szybko kilka razy aby powstrzymać łzy. - Karma wraca.
- Przykro mi. - Pogładziłem go po dłoni, wolną ręką chłopak szybko otarł łzy które i tak się wydostały.
- Ale mów co u ciebie. - Pociągnął nosem. - Widziałem cię w telewizji i w internecie i wszędzie. To niesamowite, jesteś w najsławniejszym boysbandzie na świecie. - Uśmiechnął się szeroko. - To musi być niesamowite.
- Tak, jest. - Przyznałem bez entuzjazmu. - A przynajmniej było.
- Ej co jest? - Teraz to ja próbowałem powstrzymać łzy, ale w końcu nie wytrzymałem i rozpłakałem się.
Nie mogłem wydusić z siebie słowa, z każdym oddechem płakałem coraz mocniej. Cody wstał z krzesła i podszedł aby mnie przytulić. Dobre kilka minut łkałem w jego ramionach, a on po prostu tulił mnie do siebie i głaskał po plecach. Gdy w końcu trochę się uspokoiłem, chłopak zaproponował abyśmy przenieśli się do salonu.
Następnie opowiedziałem mu o wszystkim, o tym jak dołączyłem do zespołu, zakochałem się w Lou, jak się zaręczyliśmy i w końcu, jak okazało się że on i moja rodzina mnie oszukali.
- O cholera. - Powiedział chłopak gdy skończyłem swoją opowieść.
- Nie mam pojęcia co mam teraz zrobić. - Pokręciłem głową, bo naprawdę nie mam pojęcia co teraz.
- Myślisz że będziesz w stanie wybaczyć mu te zdrady?
- Nie wiem, to nie one bolą mnie najbardziej, lecz to że zostawił mnie. Zostawił i oszukał, nie tylko on a cała rodzina.
- Mówiłeś że zrobili to dla twojego dobra. - Próbował ich tłumaczyć.
- Nie mieli prawa, decydować co jest dla mnie dobre. - Uniosłem się, lecz było to niesprawiedliwe wobec Cody'ego bo to przecież nie jego wina. - Nie mieli.
- A co byś zrobił gdyby od razu powiedzieli ci o wszystkim? - Wzruszyłem ramionami nie znając odpowiedzi. - Gdyby powiedzieli ci że chciałeś się zabić?
- Nie chciałem się zabić.
- Skąd wiesz? Nie pamiętasz tego.
- Nie sądzę abym chciał się wtedy zabić. - Poprawiłem się.
- Nie wiesz tego.
Przez następne kilka sekund obaj milczeliśmy, gdy Cody w końcu postanowił coś powiedzieć, przerwał mu dzwonek mojego telefonu. Od kilku godzin moi bliscy próbowali się ze mną skontaktować, ja nie miałem jednak ochoty z nimi rozmawiać i tylko odrzucałem połączenia.
- No odbierz w końcu. - Zachęcił mnie.
Spojrzałem na wyświetlacz, to był Louis, wziąłem głęboki wdech po czym przesunąłem palcem po ekranie.
- Tak? - Zapytałem cicho.
- Harry? O Boże, Harry odebrałeś. - Chłopak omal nie wykrzyczał tego, brzmiał na bardzo wystraszonego. - Gdzie jesteś? Jezu, kochanie tak bardzo się bałem że coś ci się stało, twoja mama odchodzi od zmysłów.
- Jesteś jeszcze w Holmes Chapel? - Zdziwiłem się.
- Tak, gdzie jesteś? Nie wziąłeś nic ze sobą, przyjadę po ciebie jeśli chcesz?
- Nie. - Powiedziałem szybko, w tle usłyszałem głos Gemmy, dziewczyna nie zgadzała się na moją odmowę.
- Dobrze, ale gdzie jesteś? Jesteś bezpieczny?
- Nic mi nie jest, jestem u znajomego.
- Och, okej, dobrze. - Zamilknął i przełknął głośno ślinę.
- No to cześć.
- Harry czekaj. - Zawołał w panice Lou.
- Tak?
- Przepraszam, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cofnąć czas. - Szlochał mówiąc to, a i w moich oczach na nowo pojawiły się łzy. - I nie tłumaczę się teraz, ale musisz wiedzieć że nie zostawiłem cię. Byłem przy tobie każdej nocy, przez cały tydzień siedziałem i modliłem się abyś przeżył. Odszedłem dopiero gdy się obudziłeś, myślałem że tak będzie lepiej, że beze mnie będziesz szczęśliwszy. Przepraszam, pamiętaj że zawsze cię kochałem i zawsze będę.
Nie musiałem się rozłączać, ponieważ on to zrobił. Z zapartym tchem spojrzałem na Cody'ego. Chłopak siedział po turecku, do piersi przytulał poduszkę, był cały czerwony na twarzy i pociągał nosem.
- Ma jebany gadane. - Powiedział na co ja parsknąłem śmiechem, choć cały czas szlochałem.
- I co ja mam teraz zrobić?
- Masz dwie opcje, albo go zostawisz i zaczniesz wszystko od nowa, albo mu wybaczysz i spróbujecie jeszcze raz.
- Uważasz że powinienem? - Moje serce krzyczało już od dawna że mam to zrobić, lecz rozum nie był tego taki pewien.
- Co to znaczy czy powinieneś? Wahasz się bo przyjęło się że zdrad się nie wybacza, bo mówią że jak raz zdradzi to będzie zdradzać zawsze? Pierdol to, ty kochasz jego a on ciebie.
- Ty byś wybaczył?
- Gdyby Olly przyszedł tutaj teraz i błagał o przebaczenie, mówiąc jak bardzo zjebał i jak bardzo tego żałuje, to tak. Wybaczyłbym. - Jego głos na końcu się załamał i chłopak znowu się rozpłakał.
Przytuliłem go do siebie i teraz to ja jemu pozwoliłem wypłakać się w swoich ramionach.
- Idź spać, ochłoń. Jutro spojrzysz na to inaczej i będziesz wiedział co robić. - Powiedział gdy obaj stwierdziliśmy że jest już za późno aby dalej wypłakiwać się w swoje ramiona.
Ze swojej sypialni przyniósł mi poduszkę i gruby koc i jakieś luźniejsze ciuchy aby było mi wygodniej. Po wzięciu prysznica, wróciłem na kanapę. Byłem bardzo zmęczony, lecz mimo to nie mogłem zasnąć, a nie mogłem zasnąć ponieważ pierwszy raz odkąd jestem z Lou, śpię bez niego. Poirytowany przewracaniem się z boku na bok, postanowiłem jeszcze przez chwile pogrzebać na telefonie, mając nadzieje że to mnie w końcu zmorzy i zasnę. Przeglądałem nasze wspólne zdjęcia i wszystkie te które zrobiłem mu z ukrycia i nie mogłem spojrzeć na niego z nienawiścią. Będąc tak daleko od niego, tęskniłem, nie mogłem sobie poradzić z tym, że go teraz przy mnie nie ma. W końcu nie wytrzymałem i wysłałem mu wiadomość. Musisz wiedzieć że mimo wszystko cię kocham, wysłałem mu to po czym zablokowałem telefon i w końcu zasnąłem.

~~~
No i co o tym myślicie? Nie za dużo tu płaczu? Kurczę, nie mam chyba dzisiaj za bardzo weny, bo chciałam w tej notce jeszcze coś napisać, coś ciekawego a nic nie przychodzi mi do głowy, dlatego od razu przejdę do informacji którą musicie wiedzieć: następny rozdział będzie już ostatnim.
Dziękuję, dobranoc 😘😘

Falling In Love Is Different The Second Time ~~ HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz