#1

2 0 0
                                    

Opis: ta historia opowiada o Aleksie, która jest pół Polką, pół Litwinką. Ma 13 lat, mieszka w Sejnach, wsi blisko granicy z Litwą.
*********************
-Mamo, kiedy obiad?
Tymi słowami Aleksa "witała się" z rodzicielką a ta zawsze odpowiadała:
-Za dziesięć minut skarbie!
Wtedy z gabinetu wychylał się ojciec i krzyczał:
-Mi też zrób obiad!- wymawiał to z lekkim akcentem. Był z Litwy, dlatego mieszkali tak blisko granicy. Miał na imię Vytautas, czego nienawidził, bo raz się zatruł od tej wody (jak można zatruć się wodą?). Kazał nazywać się Wiktor, a przy każdym spotkaniu rodzinnym pił tylko rumianek lub melisę. Mój młodszy kuzyn nazywa go "Tatuaź". Wtedy trzeba przynosić mocniejszy napar.
-A co na obiad? -To były kolejne słowa młodej Aleksi (kolejną melisę poproszę!).
Wtedy mama podawała potrawę, jak zawsze. Ale ten obiad nie miał być zwyczajny.
Pod koniec obiadu tata dostał telefon, że jego matka zachorowała. Zdarzało się to dość często z uwagi na słabą odporność ale zawsze szybko się wylizywała. Ale potem zadzwonił do niego ktoś inny.
T(ata)-Słucham?
L(ekarz)-Witam, pan Vytautas Tomaševski?
T- Przy telefonie.
L-Chciałbym pana poinformować, że pańska matka dostała stwardnienia rozsianego.
W tym momencie ojciec z brzękiem upuścił widelec.
T-W-w tym w-wieku?- był zszokowany, my zresztą też.
L-Też się nad tym zastanawiamy. Bardzo mi przykro.-Powiedział to oczywiście sucho i bez jakichkolwiek emocji, bo co go obchodzi los innych ludzi?- Do usłyszsnia.-Rozłączył się.
-Jedziemydo babci.
-Mam szkołę!-niezbyt obchodziła mnie babcia. Nie lubiłam jej. Jak byłam mała uczyła mnie litewskiego ale nic nie zapamiętałam i zawsze na mnie krzyczała.
-Mam pracę!- mama nie lubiła jej z tego samego powodu.
-Jedziemy!- tata jak sie uprze to się uprze.
-Nie.-odpowiedziałyśmy jednym głosem.
-Świetnie! Świetnie! Jadę sam!- jego nie przekonasz.
W końcu następnwgo dnia i tak wyjechał.
Tego właśnie dnia doszedł do naszej klasy nowy chłopak. Okazało się, że jwgo ojciec też jest z Litwy. Ale to nie ważne. Całe "przedstawianie go" nie mogła oderwać wzroku. Jaki on był przystojny! Wysoki brunet o czarnych oczach, z błyskoem w oku, uśmiechem szeregu białych i równych zębów. I ta charyzma! Potem usiadł koło niej. Przedstawił się jako Mateusz i do niej mrugnął!
Mieszkał niedaleko niej, więc zawsze wracali razem. O wszystkim mówiła mamie, a ta ją pocieszała, dawała rady i gratulowała.
Pewnego zimnego dnia:
-Ej, mam do ciebie sprawę.-rzekł bez zapowiedzi.
-Tak?-była pełna nadziei.
-Muszę ci coś pokazać.
Zboczyli z drogi i poszli w stronę klasztora i znaleźli się przy małej górce. Wspięli się na nią.
-Zostaw plecak przy tej wierzbie, jest tam dziura w ziemi, nie będzie ich widać.
Położyli się ma trawie. Blisko. Bardzo blisko. Stykali się rękoma. Złapała go za rękę. Nie puścił.
I tak właśnie zostali parą, choć dość dużo się jeszcze na tej górce działo, mniej więcej to, że odebrała telefon i dowiedziała się o tym, że jej babcia umarła, a właściwie popełniła samobójstwo biorąc za dużo lekarstw i tabletek. Nie dawała rady chorobie.
Był to jej jednak najszczęśliwszy dzień tamtego życia.
*************************
Tak tak wiem że troche mało zaskakujące ale dopiero zaczynam D: może znajdę inne inspiracje :p
Ciao nara sayonara!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 18, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

To nie książka. To zbiór.Where stories live. Discover now