*13 lat wcześniej*
- Ty mała szlamo! - Wrzaski Lucjusza pobrzmiewały w całym Malfoy Manor.
- Och, już cicho bądź, ty czystokrwisty dziadzie! Mam dość! Co tym razem? Czemu krzyczysz znowu na to biedne dziecko? - Do krzyków męża dołączył głos Narcyzy.
Malfoy w jednej chwili znalazł się przed żoną. Inni ludzie nigdy nie widzieli i nie zobaczą go w takim stanie - zaczerwienionego z wysiłku oraz złości i z rozwianymi włosami.
- To biedne dziecko - odetchnął głęboko, by choć trochę się uspokoić - to biedne dziecko, o które tak bardzo dbasz, właśnie uderzyło twojego rodzonego syna pluszakiem w twarz.
Kobieta westchnęła ciężko i wzniosła oczy do sufitu.
- Jakie straty?
- Twój syn, powtórzę, Dracon, właśnie wykorzystał jakieś 40% zasobów wody swojego organizmu, a poza tym jego sypialnia wygląda jakby przeszedł tamtędy huragan!
- To nie ja się uparłam, żeby dać dziecku różdżkę, niech się uczy od razu... - Przez tyle lat małżeństwa Narcyza wyspecjalizowała się w kąśliwych uwagach, które najczęściej wymierzone były w męża. Tylko ona mogła się tak bez obaw do niego odzywać.
W tym momencie do pokoju wpadł zapłakany Dracon i parę kroków za drzwiami zaliczył bliskie spotkanie z podłogą, ponieważ potknął się o pozostawioną przez ojca laskę. Wybuchł głośnym płaczem. Matka podbiegła do niego i mocno przytuliła. Zaczęła go uspokajać.
- Maaaaaamooooo - zawył blondynek rozdzierająco. - Ta slama mnie udezyła...
Pani Malfoy spiorunowała męża wzrokiem.
- Zadowolony z siebie jesteś?! - Potem zwróciła się do synka. - Kochanie, nie wolno tak mówić...
W drzwiach pojawiła się mała czarnowłosa osóbka. Obserwowała w skupieniu całe zdarzenie, nie zwracając uwagi na jęki rówieśnika.
- Ale... ale... ale... ma-ma-moooooo! Ta-ta-ta mówił... ze... ze... mozna!
- Nie słuchaj taty... On czasami gada głupoty...
- Ja gadam głupoty?! - zbulwersował się Lucjusz. - Przestań wmawiać mu takie herezje!
Zdawać by się mogło, że pochłonięta kłótnią rodzina Malfoyów całkowicie zapomniała o istnieniu tej stojącej w progu i patrzącej na wszystko dziewczynki. Obok niej pojawiła się jeszcze jedna mała postać z dużymi odstającymi uszami, ubrana w starą poszewkę od poduszki.
- Nie przejmuj się - lekko skrzekliwym głosem odezwało się stworzonko. - To przecież na porządku dziennym.
- Wiem, Zgredku... Chodźmy stąd. - Złapała go za rękę. - Zrobisz mi kakao?
Odwrócili się i już mieli wyjść z pomieszczenia, gdy nagle powstrzymał ich ostry głos Lucjusza:
- A dokąd to, szkarady?
- Przed siebie! - odparowała mała i pokazała mu plecy.
- Wracaj tu!!! - pieklił się pan Malfoy. - Masz MNIE słuchać!
Nagle między dziewczynką a mężczyzną pojawiła się pani Narcyza ze spokojnym już Draconem na rękach.
- Uspokój się już! - huknęła na męża. - Zaraz muszę wyjść i zostajesz sam z dziećmi. I proszę cię, postaraj się, żeby były żywe jak wrócę.
- Dzieci mogą się podpalić... - rzekł niepewnie Lucjusz.
- Przestań wymyślać takie głupoty! - Przerwała na chwilę. - A jeśli jednak uda im się podpalić...
- Tak?
- To lepiej znajdź sposób, żeby ich ugasić!* - Po tych słowach poprawiła syna na ramieniu, drugą rękę położyła trzyletniej Natalie na plecach i zaprowadziła ich do bawialni na górze. Potem wyszła. Lucjusz został sam na sam z dwójką małych dzieci.*W bawialni*
W pomieszczeniu trwała zażarta dyskusja.
- Ty gupia slamo! - darł się Draco do kuzynki.
- Po pierwse: wcale nie jestem slamą! A po dlugie: to ja chocias umiem kozystać z nocnika! (musicie wybaczyć trzyletnim dzieciom to seplenienie ~ od aut.) - próbowała zgasić jego zapał.
- Ty sikas na pseścieladło! - próbował się odgryźć.
- Mi psynajmniej co 5 minut nie tseba myć tyłka!
Dracona zatkało.
- Ja psynajmniej umiem cytać - starał się ją przekrzyczeć.
Natalie z cwaną miną wstała i wskazała na kolorowy napis na jednej z zabawek.
- Taak? To co tu jest napisiane, geniusu?
Blondyn, który oczywiście nie potrafił nic rozszyfrować, rzucił tylko:
- Śpadaj!
- Na pewno nie! Wujaskuu!!!
Po paru sekundach Lucjusz wpadł wściekły do bawialni.
- Co tu się, do cholery, wyprawia?
Natalie pospieszyła z wyjaśnieniem:
- Bo Dlako mówi, ze tam jest napisane "śpadaj!” Ale tam nie jest tak napisiane. Więć wujasku, co tu jest napisiane?
- Daj mi spokój, mała szlamo! - wrzasnął mężczyzna i wyszedł z pokoju.
- Ciooooooooo? Tu na pewno tak nie jest napisiane! - wydarła się za nim dziewczynka. - Ziapytam ciocię Nalcyzię jak wlóci.***
Kiedy Narcyza weszła do domu, zastała dzieci całe i zdrowe, na szczęście niepodpalone. Postanowiła zorganizować im produktywnie czas, a tym samym odciążyć wielce poszkodowanego męża od towarzystwa tych "małych demonów" (dokładny cytat). Zabrała je więc na plac zabaw. Po drodze spotkały ich pewne utrudnienia, a mianowicie Draco usilnie starał się dorwać Natalie, której, z niewiadomo jakich przyczyn, udało się uniknąć śmierci z jego lepkich rączek już kilka razy. Gdy cudem dotarli na miejsce, dziewczynka zauważyła na opustoszałym wręcz placu zabaw, drobną blondwłosą osóbkę. Wbrew pozorom nie był to wcale jej znienawidzony kuzyn.
- Heeeeeej, jak się nazywasz? - zapytała radośnie brunetka.
- Elodie, a ty? - odpowiedziała nowa "koleżanka".
- Natalie, ale mozes mówić mi Nat.
- Dobze, a ty mów do mnie... hmm... - zaczęła się zastanawiać.
- Witaj Hmm! Idziemy na huśtawkę? - zaproponowała 3-latka.
- Pewnie!
W ten właśnie sposób miała swój początek przyjaźń między dziewczynami. Od tej pory widywały się w tym samym miejscu codziennie, chociaż jaśnie pan Malfoy Senior nieudolnie starał się utrudnić kontakt Nat ze światem zewnętrznym. Jednak mała była na tyle sprytna, że zawsze potrafiła urobić ukochaną ciotunię, która nie mogła oprzeć się jej uroczym oczętom.***
Lumos!
Witajcie czarodzieje! Po dłuższej (bardzo dłuższej) przerwie powracamy do Was z nowym, specjalnym rozdziałem. Enjoy!
Nox! 😘
Liv&Nika
CZYTASZ
Wielka Hogwarcka Przygoda
FanfictionDwie dziewczyny, dwa domy, dwa charaktery, dwa serca. Czy ich przyjaźń przetrwa? Czy Hogwart się nie zmienił? I co ma wspólnego rodzina Malfoyów z Beuxbatons?