518 96 37
                                    

  upadać:

  1. «momentalnie, mimowolnie zmieniać pozycję ze stojącej na leżącą; przewracać się»
  2. «tracić na znaczeniu»

  podnosić się:

  1. «niosąc, ciągnąc lub pchając, umieścić kogoś w pozycji pionowej»
  2. «stać się wyższym niż poprzednio»


     Nasze pierwsze spotkanie nie należało do najlepszych. Początkowo brałem cię za skończoną idiotkę, smarkulę nie umiejącą trzymać języka za zębami i wieśniaczkę posługującą się mową prostą jak kij od motyki.

     Wiesz co? Myliłem się.

     Byłaś Polską — niezwykle bystrą pannicą, dostojną, pełną dumy kobietką ze ślicznym uśmiechem.

     Charakter za to miałaś paskudny.
     Denerwowałaś mnie non stop z byle powodów. Ale gdy tylko unosiłaś kąciki ust ku górze i pokazywałaś szereg białych ząbków, nie mogłem ci nie wybaczyć. Zazwyczaj wtedy biegliśmy nad rzekę moczyć stopy, a ty plotłaś wianki z kwiatów, które były w zasięgu twojej ręki. Przyglądałem ci się za każdym razem uważnie — twoim ruchom palców, ramion, warg. Może to brzmi niedorzecznie, ale chciałem patrzeć na ciebie coraz to więcej i więcej.

     Raz rozkazałaś mi pleść wianki. Robiłem to drżącymi dłońmi, przez co nic mi nie wychodziło. Byłem na skraju załamania nerwowego. Żeby kwiaty doprowadziły mnie do takiego stanu... nonsens, prawda? Widziałaś, że męczę się jak głupi. Pokazywałaś mi kilka razy, jak powinienem robić to poprawnie, a gdy i tobie nerwy puściły, zaczęłaś kierować moimi dłońmi. Byłem taki szczęśliwy, że byłaś tam ze mną; tak blisko, że czułem twój oddech na własnej skórze. Po wielu przejściach, wianuszek z maków spoczął na twoich blond włosach. W podzięce uśmiechnęłaś się do mnie najszerzej jak tylko potrafiłaś.

     Ja chyba naprawdę straciłem dla ciebie głowę.

☘ ☘ ☘

     Jakiś czas później Zakon Krzyżacki wypowiedział wojnę. Ty jako pierwsza byłaś ochocza do walki przeciw nim. Chciałaś pokazać Zakonowi, jak i Gilbertowi, że jesteśmy postrachem Europy. Król definitywnie zabronił nam walki. Mieliśmy tylko obserwować, nic poza tym. Wtedy dopadł cię szał; zaczęłaś krzyczeć, tupać nogą jak mała dziewczynka. Z twoich zielonych oczek zaczęły kapać łzy — tak bardzo byłaś przejęta tym, co powiedział Jagiełło.
     Bez przerwy dręczyłaś go pytaniami i prosiłaś o uczestnictwo w bitwie. Król po jakimś czasie po prostu zmiękł i zezwolił ci na branie w niej udziału. Zaciągnęłaś mnie ze sobą i razem — ramię w ramię ruszyliśmy na nich. Gdy ludzie zaczęli śpiewać ❝ Bogurodzicę ❞, wychwyciłem twój ton. Był poważny, majestatyczny, przepełniony chęcią wygranej.

☘ ☘ ☘

     Mijały setki lat, a my albo byliśmy sojusznikami, albo wręcz przeciwnie. Przestaliśmy się widywać, a ja czułem pustkę w sobie. Pisałem do ciebie listy, całe mnóstwo listów. Odpisałaś jedynie na trzy z nich. Liczyłem, oczywiście, że liczyłem. Nie brałaś mnie za wariata, prawda? Ja nie byłem wariatem. Byłem tylko zdesperowanym człowiekiem, który czekał na jakikolwiek twój ruch. Gdy odebrałem od ciebie krótki liścik, a w nim słowa zapisane koślawym pismem: ❝ nie pisz do mnie więcej, Toris, błagam cię ❞, załamałem się. Nadal pisałem do ciebie listy, ale nie wysyłałem ich. Chowałem je wszystkie do szufladki, która po pewnym czasie nie mogła się domknąć. 

     Tyle się tego nazbierało, Felicjo!

☘ ☘ ☘

     Czułem, że kiedyś coś się stanie; że nie dasz rady. Byłaś przecież tylko kobietą. Sprytną, mądrą, silną, ale jednak kobietą. Zostałaś rozebrana. Zabrali twoje ziemie. Widziałem to na własne oczy. Chciałem podbiec i pomóc ci wstać, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Patrzyłem jak powoli podnosisz się z upływem lat. Sama. Bez niczyjej pomocy.

☘ ☘ ☘

     Historia lubi się powtarzać. Po raz kolejny nie dałaś rady. Po raz kolejny nie miałaś nic do powiedzenia. Ugięły ci się kolana i runęłaś na ziemię. A ja nadal ci się przyglądałem. To, jaka jesteś bezsilna. To, jak tracisz siły. To, jak z twoich ślicznych zielonych oczek lecą łzy.
Przy każdej wolnej chwili modliłem się i wznosiłem prośby ku Niemu.

podnieś się, proszę, podnieś się, podnieś się, podnieś, proszę.

     Nie miałaś czasu, by tego dokonać. Dwa lata później zostałaś rozebrana doszczętnie. Polska przestała istnieć jako kraj, zniknęła z mapy świata. Upadłaś po raz trzeci.
     Przypominałaś mi wtedy Jezusa. On też upadał trzy razy; on niósł krzyż. A co ty niosłaś? Wolę walki, chęć powrotu na mapę, chęć życia wolnością. Ale to nie były tylko twoje pragnienia. Na barkach niosłaś prośby wszystkich obywateli byłego Państwa Polskiego. Nie mogłaś zawieść swoich ludzi. Milczałaś i z wielkim trudem podniosłaś się na równe nogi.

     Tak bardzo chciałbym trzymać cię w swoich ramionach nie obawiając się, że znowu upadniesz.

☘ ☘ ☘

     Z biegiem lat robiłaś się coraz bledsza i chudsza. Widziałem jak oczy straciły ten blask, jak włosy twe spłowiały. A ja nie robiłem nic. Patrzyłem jak odbudowywałaś to wszystko sama. Samiuteńka. 

     Byłem taki głupi. Powinnaś mnie nienawidzić z całego serca. A ty? Gdy wygrałaś wojnę, gdy przywróciłaś większość rzeczy do pionu, zadzwoniłaś do mnie i powiedziałaś coś w stylu:

 ❝ Hej, Toris, przyjdź, napijemy się razem jak za dawnych czasów. ❞

     Rzuciłem wszystko, dosłownie, i pojechałem tam do ciebie. 

     Gdy tylko mnie zobaczyłaś w drzwiach lokalu, uśmiechnęłaś się tak samo jak za naszego pierwszego spotkania. Podbiegłem do ciebie, przytuliłem najmocniej jak tylko potrafiłem; pewnie zabrakło ci tchu od niespodziewanego ataku z mojej strony; przepraszam. 
     Zaraz po tym, jak poczułem na twoich plecach nieregularne szramy i rany, rozpłakałem się jak dziecko.

     Byłaś niczemu winna. Nie powinien spotkać cię tak okrutny los, Felicjo.

podnieś się, proszę » aphWhere stories live. Discover now