Rozdział 8

346 27 0
                                    

A więc po pierwsze mam nadzieję, że cieszycie się z powrotu tego bloga do życia.Po drugie mam niespodziankę, bo od teraz i przez czas wakacji rozdziały będą się pojawiać co niedzielę. Żeby nie przedłużać chcę wam życzyć udanych wakacji i zapraszam do czytania ^^

WAŻNE!

Chciałabym przeprosić bo nie pamiętam jak było z odstępem czasu między zakładem Shu i Miry, a wydarzeniami z Laito i dlatego postanowiłam trochę to wszystko przyśpieszyć.

Po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i zszokowana spojrzałam na Reijiego który równie zdziwiony patrzył na mnie.

-Skąd ty...-Zaczął, ale przerwał mu dzwonek oznaczający dłuższą przerwę na lunch.

-Nie chcę cię wyganiać, ale ja potrzebuje zjeść śniadanie.
-Yyy dobrze.-Powiedział lekko zdezorientowany fioletowo włosy.
Wstał i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku drzwi.

Co ja robię, przecież jak oni dowiedzą się kim jestem to całe moje życie legnie w gruzach. Dlaczego akurat teraz musiałam powiedzieć coś takiego, nie mogłam się ugryźć w język....

Wściekła na siebie wstałam i ruszyłam w kierunku stołówki. Mijałam uczniów śpieszących się na śniadanie. Gdy doszłam do dużego pomieszczenia w którym mieściła się stołówka, podeszłam do lady i poprosiłam o kanapkę z jakąś wędliną i kakao. Usiadłam przy pierwszym lepszym wolnym stolik. Gdy kończyłam pić kakao, podszedł do mnie jakiś blond włosy chłopak, był bardzo niski i miał zielone oczy.

-Pani przewodnicząca Sakamaki Shu kazał mi przekazać, że panią szuka.

Na moją twarz wstąpiło niedowierzanie, podziękowałam chłopakowi i zwiałam najszybciej jak się dało do mojego gabinetu. Pierwszy raz miałam tak wielką ochotę nie iść na lekcje, a wszystko wina mojego niewyparzonego języka...i pewnej problematycznej rodziny.

Niestety okazało się że mam dziś pecha, gdy weszłam do pokoju rady uczniowskiej za biurkiem siedział nie kto inny jak ..

-Shu?!

Gdy chłopak mnie zauważył już otwierał buzię aby coś powiedzieć, ale niestety nie zdążył bo mnie już tam nie było. Wybiegłam najszybciej jak się dało gdy znalazłam się na drugim piętrze zaczęłam się zastanawiać gdzie mogę się schować, bo byłam w pełni pewna, że ten leń ruszył w pogoń za mną. Próbowałam zdecydować się w którą stronę powinnam pobiec, w prawo czy w lewo, a może zbiec o piętro niżej, odwróciłam się i ujrzałam spokojnie schodzącego blondyna jego oczy wierciły dziury na moich plecach. Nie myśląc już w którą stronę biec ruszyłam pędem w kierunku lewego skrzydła.

Jakby spojrzano na naszą szkołę z loty ptaka, jest ona w kształcie litery ,,U", skierowana swoimi końcami w kierunku północy. Składa się ona z trzech pięter, parteru, piwnicy (jako jedna z kilku osób mam tam dostęp) i czegoś w rodzaju strychu. Na trzecim piętrze znajduje się mój gabinet i dwa inne pomieszczenia. Na drugim znajdują się klasy licealne, na pierwszym klasy gimnazjalne, a na parterze stołówka, hala sportowa, gabinet dyrektora, sekretariat księgowość i pokój nauczycielski. Na każdym poziomie klasy są rozłożone tak, że przeważnie klasy używane kończą się w połowie obu skrzydeł, dalej są już same opuszczone pomieszczenia i niewielu uczniów się tam zapuszcza (nauczyciele to już w ogóle tam nie chodzą). Chodzą plotki, że tam straszy jedyne osoby tam przesiadujące to sami chuligani.

Z jednym wyjątkiem znajdującym się w lewym skrzydle, w ostatniej klasie skierowanej ku północy, przeważnie ten niezwykły wyjątek śpi, tak mowa o tej kociej-przybłędzie która tak swoją drogą mnie nadal goniła i jak nie skupię się na ucieczce to będzie źle.

Czy wspominałam już, że mam dziś pecha, tak? Trudno powiem to jeszcze raz, mam dziś cholernego pecha oczywiście dobiegłam do tej przeklętej klasy muzycznej i nie miałam gdzie uciec, chyba mam jeszcze jakieś resztki szczęścia bo usłyszałam głosy dobywające się zza drzwi z numerem 27. Od razu wiedziałam, że nie spodoba się blondynowi fakt jakiś osób przesiadujących w jego sali. Szybko otworzyłam drzwi, które otwierały się na zewnątrz i schowałam się za nimi. Słyszałam, kroki należące do najstarszego z braci i gdy wszedł do środka nie zbyt szczęśliwy, skorzystałam z okazji i popędziłam w stronę klasy historycznej która znajdowała się ..... w prawym skrzydle, dawno tyle nie biegała.

Jak się oddalałam słyszałam jeszcze głośne przeprosiny i błagania o wybaczenie jakiejś grupki chłopaków, która siedziała w klasie muzycznej.

Gdy zmachana dotarłam do zielonej klasy zajęłam moje miejsce które jak w innych klasach znajdowało się na końcu klasy. Zaczęłam wyciągać podręczniki do historii, gdy do klasy wszedł Shu, przeleciał wzrokiem po klasie i zatrzymawszy się na mnie ruszył w moim kierunku i oczywiście musiał usiąść koło mnie.

-Szukałem cię per pani Przewodnicząca, czyżbyś mnie unikała, przez to wszystko co się dzieje?

W jednej chwili moje serce jakby stanęło, szybko odwróciłam się w stronę blondyna, chciałam już coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie za bardzo obawiałam się, że moja przeszłość zniszczy mi moją przyszłość. Na mojej twarzy malowało się przerażenie.

Sakamaki popatrzył na mnie zdziwiony.

-Nie wiedziałem, że aż tak się tym stresujesz, to nic takiego.- Mówił uspokajającym tonem.

-Nic takiego?! Jakie nic takiego przecież to jest coś okropnego i strasz....-Ta nieznośna blond włosa przybłęda śmiała uciszyć mnie swoją ręką.

Nawet nie zwróciłam uwagi na to że podniosłam głos w trakcie lekcji i wszystkie oczy zwrócone były w naszym kierunku. Speszona wstałam i przeprosiłam, następnie usiadłam z powrotem.

-Serio?! Gdzie się podziała ta pewność, że wygrasz zakład. Czyżbyś przestraszyła się jutrzejszych testów tak bardzo, że mnie przez to zaczęłaś unikać?-Zapytał ze śmiechem niebieskooki.

-Czekaj co? Jakie testy?

-No zakładaliśmy się, że jak napiszę lepiej testy od ciebie to zamieszkasz u nas w domu, nie pamiętasz już?

Miałam mieszane uczucia z jednej strony chciałam zabić tego polipa, a z drugiej odczuwałam ulgę. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co on powiedział, te testy odbędą się jutro. Przez tą całą sprawę z Laito i w ogóle całkowicie o tym zapomniałam. Chciałam sobie powtórzyć materiał po szkole, ale niestety musiałam iść dziś do pracy. Byłam zła na siebie, świat, a najbardziej na tego lenia który przez cały ten czas bezkarnie wlepiał te swoje niebieskie paczały w moją twarz. Wściekła nadęłam policzki, odwróciłam się do blondyna plecami i postanowiłam ignorować go do końca dnia.

Ps. tak na poprawę humoru, nie wiem jak u was, ale u mnie strasznie pada (nie to żebym narzekała xD)

 tak na poprawę humoru, nie wiem jak u was, ale u mnie strasznie pada (nie to żebym narzekała xD)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Idealna teraźniejszość, jest tylko maską dla koszmarnej przeszłości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz