II: Nietypowa wieś

77 11 0
                                    

Sam właśnie głośno zachrapał, co wyrwało Deana z zamyślenia. Wstał z łóżka, zrobił kilka ruchów głową oraz ramionami, aby się rozruszać i odsłonił zasłony. Widok na starą, zniszczoną kamienicę nie zachwycał. Wszędzie dostrzec było można obdrapane fragmenty ścian budynku, przekleństwa wypisane na jednym z wejść. Ale przynajmniej nocleg nie był zbyt kosztowny. Podszedł do stolika i chwycił za imbryk do kawy.

- Zimna... Ale w sumie nie jest taka zła. - pomyślał i upił łyk z metalowego kubka. Nie był w stanie marudzić. Przyzwyczaił się, że każdego ranka wypija zimną kawę i spogląda na śpiącego Sammiego. Który zresztą już się obudził.

- Dean? Co cię tak szybko zerwa...Łoo! Naprawdę już jest siódma rano? - Sammy zbliżał się i oddalał od swojego zegarka. W dalszym ciągu był zaspany i nie widział zbyt dobrze.

- Zgadza się, Sammy! Mamy już kolejny dzień. Pełen niebezpieczeństw i zabawy! - wypił do końca kawę i postawił kubek na podłodze. - Na co liczysz? Demona, ducha, a może... - Dean udał, że się zastanawia.

- Liczę na to, że masz dla mnie kawę.

- Wybacz braciszku, ale jest zimna. Takiej to ty nie lubisz, więc będzie więcej dla mnie! - przytulił imbryk i zrobił zadowoloną minę.

- Zabawny jesteś, jak zwykle. - młodszy Winchester przeciągnął się i sięgnął po laptopa. - Nie jestem pewien czy ci mówiłem wczoraj, ale mamy pewną kłopotliwą sprawę do rozwiązania. - odwrócił komputer w stronę Deana i wskazał na ekran. Ten ogromny nagłówek byłaby w stanie rozczytać nawet staruszka mająca problemy ze wzrokiem.

- Tajemnicze zniknięcie Annabeth Thomson... Zaginiona ostatni raz była widziana we wsi Posen, w stanie Michigan. Z zeznań rodziny wynika, iż Annabeth wyszła z domu około godziny 9:30 i wybrała się na spacer do lasu... - Dean śledził wzrokiem tekst. - Ale Sam, to artykuł sprzed...

- Posłuchaj: "Zniknięcie Annabeth zapoczątkowało falę kolejnych niepokojących zdarzeń. Ludziom, którym udało się wejść do lasu nie dopisało szczęście, ponieważ nie wrócili do swoich domostw, a ciał dotąd nie odnaleziono. Potencjalnych świadków prosi się o kontakt z policją, jednocześnie przestrzegając przed samotnymi wędrówkami na tym terenie."

- Przecież równie dobrze mogli zostać zamordowani przez seryjnego zabójcę. Skąd mamy mieć pewność, że... No dobra, muszę przyznać ci rację. To zbyt dziwne, żeby wyglądało na zwykłe morderstwa. Myślisz, że ta Annabeth stała się "leśnym duszkiem"?

- Niewykluczone. - odpowiedział Sam, w dalszym ciągu wpatrując się w ekran.

- Szykuj się, jedziemy do Posen.

* * *

Braci przywitała ogromna tablica, która informowała w jakim miejscu się właśnie znajdują. Posen była wsią liczącą niewiele ponad 2,5 km², jednak ten fakt nie zainteresował Deana najbardziej. Zwrócił szczególną uwagę na napis "Home Of The Potato Festival" i z uśmiechem powiedział:

- Lubisz może ziemniaki? Właśnie trafiliśmy na festiwal. - zaśmiał się i widząc zdziwienie na twarzy Sama, wskazał palcem na tablicę. Nic nie mogło ich bardziej zaskoczyć, niż coroczna impreza na odludziu w towarzystwie ziemniaków. - Swoją drogą, przydałoby się coś przekąsić przed badaniem tego pożerającego ludzi lasu.

- Teraz chcesz jeść? Naprawdę? - Sam z niedowierzaniem patrzył na Deana.

- Jestem głodny, wysiadaj. - w tej chwili opuścił miejsce kierowcy, a młodszy Winchester nie mając innego wyjścia, również wysiadł z samochodu.

- Dziwię się, jak przez te wszystkie lata udawało mi się z tobą normalnie pracować.

- Nie zrezygnuję z ciasta, okej? - ruszył w stronę knajpki i otworzył drzwi. W środku wiało pustkami, jedynie przy barze siedziało dwoje klientów. Światło wpadało do pubu przez okna, przez co można było zauważyć drobinki kurzu unoszące się w powietrzu. Atmosfera jaka panowała wokół była dość napięta, zdecydowanie coś nie pasowało do obrazka przyjemnej wioski. Dean podszedł bliżej i zaczepił młodą barmankę, a Sam usiadł przy jednym ze stolików.

- To chyba nie jest odpowiednie miejsce dla takiej dziewczyny jak ty, hm? - posłał jej czarujący uśmiech, który najwidoczniej nie zrobił na niej większego wrażenia. Postawiła kufel na ladzie, podparła się ręką i zapytała:

- A co taki gość jak ty robi w tej norze, hm?

- Właściwie to przyszliśmy coś zjeść. - Dean wskazał na brata, który uważnie przyglądał się całej sytuacji.

- Mhm, rozumiem. Niestety nie posiadamy w ofercie czerwonego wina oraz homara. - blondynka wzruszyła ramionami. - Za to chętnie zaproponuję państwu spaghetti. "Zakochany kundel", kojarzysz? - zaśmiała się.

- To mój brat, ciasto wystarczy. Prosimy do stolika. - odszedł z grymasem na twarzy i dosiadł się do Sammiego.

- Widząc twoją minę z czystym sumieniem stwierdzam, że już ją lubię.

- Och, zamknij się.

Minęło dosłownie kilka chwil, a urocza blondynka już stała obok ich stolika. Uśmiechnęła się, wystawiając język i podała dwie porcje szarlotki.

- Czegoś jeszcze sobie życzycie? - zapytała, tym razem życzliwym i spokojnym tonem.

- Nie, dziękujemy. Umm... Z ciekawości tak spytam: zawsze macie tutaj taki ruch? - Sam rozejrzał się po barze.

- Od czasu dziwnych wypadków w lesie, rzadko ktokolwiek odwiedza nasz bar. Jeżeli w dalszym ciągu będziemy mieli tak kiepskie obroty... Będziemy zmuszeni go zamknąć. - blondynka spojrzała smutno w podłogę i dodała cicho - Jest on jedynym źródłem utrzymania rodziny... Zresztą nieważne. - uśmiechnęła się delikatnie.

- Jesteśmy dziennikarzami z Rogers City. Zaciekawiła nas ta sprawa i postanowiliśmy dowiedzieć się o tych zniknięciach czegoś więcej. Zechciałabyś nam opowiedzieć, co dokładniej się stało? A... Wybacz, nie przedstawiliśmy się. Jestem Sam, a to Dean.

- Hope. - otuliła się szczelniej swetrem i skrzyżowała ręce. - Więc... Trzy lata temu zdarzył się u nas dziwny wypadek. Annabeth... To znaczy... Ona wyszła rano do lasu i... Nie wróciła. Wszyscy szukaliśmy jej dniami i nocami. Jednak parę dni po jej zniknięciu, kolejne osoby, które prawdopodobnie podążały tą samą ścieżką, co Annabeth... Rozpływały się w powietrzu. Krążą plotki, że wtedy grasował w lesie seryjny zabójca, jednak ja w to nie wierzę.

- Nie wierzysz? Wydaje ci się, że co mogło porwać Annabeth oraz innych? - zapytał Dean.

- Nie mam pojęcia... Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu. Nie sądzę, aby...

- Aby? - bracia odezwali się jednocześnie.

- Przepraszam, nie mam siły. Chyba... Powinniście już sobie pójść... - Hope odeszła kawałek i ponownie spojrzała się w podłogę.

- Umm... W porządku. Przy okazji jeszcze tutaj wpadniemy. - Sam wraz z Deanem wstali ze swoich miejsc i ruszyli do wyjścia. - Przepyszna szarlotka, dziękujemy. - odparł Dean. Wyszli na zewnątrz.

- Nie uważasz, że Hope coś ukrywa?

- Mam pewne podejrzenia, co do tego, kim mogła być Annabeth. Po wizycie w lesie, koniecznie musimy się z nią skontaktować. - odpowiedział Sam. - Miejmy nadzieję, że nam nie ucieknie.

Przeklęte słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz