Wsiadła do zatłoczonego autobusu, cudem udało jej się, spośród tłumu doszukać wolnego miejsca. Idąc rozglądała się dokładnie czy przypadkiem nikt nie potrzebuje tego miejsca, bardziej niż ona. Przekonana brakiem zainteresowania siedzeniem, usiadła i z torby wyciągnęła książkę Abbi Glines "Byłaś moja"*. Zanurzając się w lekturze nie zdawała sobie sprawy, że pasażer obok bacznie jej się przyglądał. Pod jego ciężkim spojrzeniem dziewczynie było coraz trudniej powrócić do lektury.
To tylko cztery przystanki Sophie, dasz radę.
No i tak zrodziła się w jej głowie mantra. Po chwili uspokojenia powróciła do książki, coraz bardziej zagłębiając się w fabułę. Kiedy, niespodziewanie zwykła akcja przerodziła się w ognisty romans między bohaterami, twarz Sophie nabrała czerwonego koloru. Zdecydowanie czuła się zażenowana i obnażona, podczas czytania coraz gorętszego wątku w miejscu publicznym. Zmieszanie jakie czuła w środku doprowadziło do tego, że szybko zatrzasnęła książkę, z zamiarem zorientowania się w okolicy. A wtedy, wprost do jej lewego ucha dobiegł uwodzicielski i niezwykle pewny siebie szept.
-Mogę sprawić abyś ty się tak czuła.
- Słu... Słucham? - Sophie wykonała szybki obrót w stronę, z której dobiegał głos
Ah, więc ten uciążliwy wzrok to jego.
-Csii
Mimo, że dziewczyna uniosła głos na pół autobusu, on nadal szeptał.
- Mówiłem,że mogę być twoim Tripp'em, Bethy. - Dziewczyna zmierzyła go ostro wzrokiem,, nie do końca więdząc powinna powiedzieć.
Wybawił ją jednak zatrzymujący się, na jej przystanku autobus. Szybko wstała z miejsca i udała się do wyjśćia. Nie zdążyła jednak zrobić kroku, kiedy poczułą ucisk na nadgarstku. Obróciła się, żeby uwolnić rękę, spotkała jego tęczówki na swojej drodze. Pełno w nich było tańczących iskierek, uroku chłopakowi dodawał uśmiech, z którym puszczał rękę Sophie i powiedział:
-Do zobaczenia Bethy.
***
-Żartujesz sobie, Sophie. - Śmiech Camille rozniósł się echem po głowie dziewczyny.
- Chodzi o to, że nie. Jak można być tak bezceremonialnym i czytać komuś przez ramię, a na dodatek tak aroganckim, żeby składać obcej osobie takie propozycje? - Totalnie zażenowana nadal nie pojmowała sytuacji, chociaż bardzo chciała. Modliła się w duchu, żeby dzisiaj nie zdarzyło się już nic równie dziwnego.
- Trzeba być pewnym siebie, zabójczo przystojnym chłopakiem z autobusu. - Sophie prychnęła w odpowiedzi. W głowie dokładnie sobie wyobraziła jak Camille sugestywnie porusza brwiami.
- A raczczej mieć nie równo pod sufitem, grubo przekroczył moją przestrzeń osobistą i to jeszcze w takim momencie, Ugh czuje się zażenowana i to mocno.
-A może zauroczona jego otwartością? - Zadowolona z siebie Camille zaczęła hihotać do słuchawki.
-Lub ekscytuje się propozycja z jego strony?
-Skończ Cam. - Ucięła, kończąc zabawę przyjaciółki.
- Mnie to nie bawi, naprawdę. To było dziwne, bardzo. Nie chce powtórek z takich propozycji, może i mam już te 17 lat, ale serio nie pociąga mnie pierwszy lepszy i nie mam zamiaru wskakiwać mu do łóżka po czymś takim.
-Zrozumiałam po pierwszym zadaniu Sophie, spokojnie tylko się droczę. Już nie będę cie dobijać młoda, buziaki.
No i koniec rozmowy. Jakoś mi nie ulżyło, a zwykle tak się działo. W końcu Camille to moja najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka, która ze mną wytrzymuje na dłuższą metę.
***
Wieczór dłużył się niemiłosiernie, przyprawiając o straszną nudę. Zrezygnowana dziewczyna sięgnęła po telefon i zaczęła przeglądać kolejne strony z głupimi obrazkami. Kiedy skończyła przeglądać już piątą zorientowała się, że zegar wskazuje na 3:58
Cholera, przecież jutro rano mam stawić się w szkole pomagając do szkolnej imprezy. Sophie i po co ci był ten wolontariat? Może postarasz się odwołać swoją obecność? Nieee, o 4? To zbyt podejrzane. Idź spać kobieto.
Trochę pogadała ze sobą w myślach i zdecydowana sięgnęła po budzik, ustawiając go na 6. Ułożyła się do snu, jednak zamiast błogiego odpoczynku napłynęły wspomnienia podróży autobusem.
Ta noc będzie ciężka.
***
Wybiła 6:30, a Sophie nadal była w rozsypce, lada moment a jej autobus odjedzie bez niej, a ona straci przewodnictwo wolontariatu i samorządu szkolnego. Chwyciła więc kubek termiczny z kawą i łapiąc po drodze torbę szybko wybiegła z mieszkania w stronę przystanku. Na szczęście pojazd dopiero podjeżdżał więc zdążyła jeszcze unormować oddech po krótkim, lecz intensywnym biegu. Poszukując miejsca dla siebie, natrafiła na te, które zajmowała wczoraj, z tą różnicą, że dziś, nie znalazł się obok niej piwnooki.
Odetchnęła z ulgą, może żalem? Sama nie była pewna. Odpędziła myśli o szatynie od siebie i sięgnęła do torby. Szukała w niej książki, bezskutecznie. Zostawiła ją na stoliku nocnym. Musiała zatem spędzić podróż patrząc się w szybę.
Sophie ty to jesteś ogarnięta.
Wysiadając 300 m od szkoły zrozumiała czemu jej podróż była dziwna, dlaczego czuła się niekomfortowo w autobusie. Ktoś ją obserwował. Chciała dyskretnie się odwrócić, ale szła parkiem więc jej działania były na marne, bo kiedy tylko zerkała za siebie, nikogo nie było. Zapewne skryty stał aktualnie za drzewem. Strach w niej rósł stale, szczególnie, kiedy palący w plecy wzrok nie mijał, ale wręcz rósł. Sophie postanowiła przyspieszyć kroku i nerwowo wystukała sms'a do Camille, z prośbą, żeby zaczekała na nią pod bramą szkoły.
Docierała do ostatniego zakrętu przed budynkiem szkoły, kiedy owiał ją zapach dziwnie znajomych, męskich perfum. Piwnooki. Lekko zszokowana zatrzymała się w miejscu, zupełnie zapominając o śledzącym ją człowieku. Kiedy oprzytomniała z zadumy było już za późno, na ramieniu poczuła męską dłoń, delikatnie lecz stanowczo powstrzymującą ją przed zamiarem zrobienia chociażby jednego kroku w przód. Mężczyzna zręcznie odwrócił Sophie w swoją stronę, a oczom dziewczyny ukazał się ten sam chłopak z autobusu. Ciche westchnienie ulgi opuściło jej usta, nie będąc dokładnie pewna dlaczego właśnie ulgi. Przecież wciąż pamiętała jakie uczucia w niej wywołał wczorajszy incydent. Równie dobrze mógł ją zgwałcić teraz, co wcale nie było przyjemną myślą, jaka przyszła jej do głowy.
- Możemy już przejść do etapu kiedy wracasz do Trippa, Bethy.
- Oh, odpuść sobie i nie spojleruj mi książki. Jeśli zaraz mnie nie puścisz to wezwę policję, zacznę krzyczeć, cokolwiek.
- Uparta, mmm. Dam Ci taki przedsmak tego co możesz ode mnie dostać, Bethy. - Jego ręką opuściła ramię dziewczyny i sięgnęła jej twarzy, gładząc policzek, zupełnie skołowana nie zauważyła, że jego usta kierują się w stronę jej.
Kiedy zostały złączone, szok przeżywany w środku sprawił, że Sophie uchyliła wargi, dając mu tym samym dostęp do jej języka. Całował ją namiętnie, a ona nic z tym nie robiła. Stała jak słup soli, z szoku wyrwało ją jedynie naglę zakończenie pocałunku i szybkie odejście chłopaka. Przez chwilę jeszcze stała w miejscu, nie bardzo rozumiejąc co się dzieje, dlaczego jej wargi czują tysiące mrowień i zimno, po odejściu warg nieznajomego.
A/N
* Bethy i Tripp to bohaterowie tej książki. Chodzi o nawiązanie do relacji tych bohaterów, która w książce została ukazana momentami jako trudna i smutna, a innymi jako bardzo zmysłowa i pełna napięcia seksualnego.
Zapraszam do czytania :)
CZYTASZ
Sophie | M.D. | E.S. |
Romans- Powtórz to. - Matthew patrzył na Sophie z iskierkami w oczach. Sophie od razu zrozumiała co chodzi po głowie szatyna, więc przyciągnęła go do siebie i wprost do jego ucha, szepnęła. - Tęskniłam za tobą Matt. - Odsuwając się musnęła ustami jego pol...