Miły gość Tim

40 2 1
                                    

Tim był miłym gościem. Miał wielu znajomych, angażował się w wiele zajęć. Uwielbiał chodzić do szkoły, dziwny człowiek, nie powiem, że nie. Zawsze uśmiechnięty, wyrozumiały. Mieszkał na wsi za miasteczkiem, miał do centrum pół godziny drogi - bez korków. Jego mama prowadziła sklepik osiedlowy, a tata był policjantem. W jego domku jednorodzinnym zawsze było mnóstwo kotów.

W jego domku jednorodzinnym zawsze było mnóstwo kotów, to też nie należy niepokoić się tym, że gdy Tim zabił swojego pierwszego kocurka, nikt tego nie zauważył. Mamusia nie lubiła tych zwierząt, więc nawet nie zawracała sobie nimi głowy.  Tatuś był zbyt zapracowany, żeby chociaż znać liczbę zwierząt szwendających się po podwórzu. A inni mieszkańcy wsi nie przejmowali się taką błahostką jak koty za płotem. 

Nie zauważyli nawet wtedy, kiedy wszystkie kocurki zdążyły zniknąć, razem z psem sąsiadów - panem Jerrym. Pan Jerry, jak przystało na głośnego, szczekającego na wszystko psa, skamlał jak zarzynana świnka, kiedy Tim odrąbywał mu każdą łapę po kolei siekierką z kantorka. Mama usłyszała pana Jerrego. Biedna. Skąd miała wiedzieć, że Tim podpatrzył kod do tatusiowego sejfu z bronią? W każdym razie, gdyby wiedziała o tym, chyba zastanowiłaby się dwukrotnie, zanim przybiegłaby sprawdzić co dzieje się psu sąsiadów. A tak? Nie dała swojemu biednemu synkowi wyboru! Musiał ją zastrzelić. 

Tim był miłym gościem. Miał wielu znajomych, angażował się w wiele zajęć. Uwielbiał chodzić do szkoły, dziwny człowiek, nie powiem, że nie. Zawsze uśmiechnięty, wyrozumiały. Mieszkał na wsi za miasteczkiem, miał do centrum pół godziny drogi - bez korków. Jego mama nie żyła od miesiąca, a tata był policjantem. Tim pochował mamę razem z kotkiem Miauczkiem, Tygryskiem, Wtorkiem, Plamkiem i Cytryną. A! i razem z psem, panem Jerrym.

Dziwni ludzie, nie powiem, że nie. Jak można nazwać kocurka ,,Cytryna"? 

Po tym przykrym incydencie Tim nie zabijał już zwierzątek. I mówiąc ,,przykry incydent" nie mam na myśli okrutnej mamusi, przez którą chłopaczyna musiał zrobić to, co zrobił. Mówiąc ,,przykry incydent" mam namyśli ten wieczór, gdy sąsiadom zły Bóg odebrał klacz Klarę... na dwa dni przed datą, w której Tim planował podciąć jej gardło!

Chłopak załamał się doszczętnie. Koń zdechł ze starości jak zwykłe bydle, a przecież mogło być tak widowiskowo. 

Jak już wspomniałem, po tym przykrym incydencie chłopak nie zabijał już zwierzątek. W ogóle nie robił za dużo w kierunku realizowania swoich pasji. Bo jak? Nie dość, że nie udało mu się zabójstwo miesiąca, to miał dość kondolencji i żałoby po biednej mamusi która zbyt lubiła psa Jerrego. Pogrążony w tej osobliwej depresji, następnego dnia nie odrobił po raz pierwszy zadań domowych do szkoły. Kupił sobie w cukierni ogromny kawałek ciasta czekoladowego, którego zwykle nie pozwalano mu jeść. Gdy skończył je pałaszować, zabrał z tatusiowego sejfu broń i zastrzelił jej właściciela w fotelu, przed telewizorem. Biedny chłopiec spudłował. Zamiast strzelić w głowę, trafił w kręgi szyjne i musiał patrzeć, jak tata wije się dobre dziesięć minut w agonalnych drgawkach. Nie chcę sobie nawet wyobrazić, jakie blizny stworzył ten widok na jego psychice. Biedny chłopiec.  

Tim był miłym gościem. Miał wielu znajomych, angażował się w wiele zajęć. Uwielbiał chodzić do szkoły, dziwny człowiek, nie powiem, że nie. Zawsze uśmiechnięty, wyrozumiały. Mieszkał na wsi za miasteczkiem, miał do centrum pół godziny drogi - bez korków. Jego mama nie żyła od miesiąca, a tata leżał zakopany na podwórku od trzech godzin. 

Tim obejrzał odcinek ulubionego serialu, siedząc na opryskanym krwią fotelu. Potem wykopał kolejny grób i strzelił sobie w głowę tatusiowym pistoletem. Tuż obok miejsca, gdzie składował kiedyś ciała zmasakrowanych wiewiórek. 

Miałem przyjemność poznać jego historię z pamiętnika który trzymał pod łóżkiem. Tim często pisał tam: ,,Ten głos w mojej głowie, jest w sumie miłym gościem".

Likesdeadly TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz