Evan's prov
Byłem wkurwiony, kochałem moją Abigail ale przeklinałem los za to, że nie jest wilkiem. Z ciężkim sercem przywiozłem ją do rezydencji ojca.
Byłem cały pokryty lepkim potem, który z sekundy na sekundę przeszkadzał mi coraz bardziej. Czułem się niewygodnie we własnym ciele.Abigail była dzielna, widziałem, że się spięła ale jej twarz nie okazywała jakichkolwiek emocji. Nad ciałem również panowała perfekcyjnie. Jej chłodne i odrzucające spojrzenie robiło wrażenie. Ciekaw byłem gdzie się tego nauczyła.
-Idziemy? - spytała miękkim, delikatnym i opanowanym głosem.
Skinąłem głową i splotłem nasze dłonie.Jej obcasy dźwięcznie odbijały się od posadzki sygnalizując, że już nadchodzimy.
-Zbladłeś, na pewno dobrze się czujesz? - zapytała zatroskana przed wejściem do salonu.
-Wszystko w porządku - uśmiechnąłem się niepewnie i pociągnąłem ją delikatnie w stronę pomieszczenia, gdzie miał zapaść wyrok.Tak jak myślałem, ojciec siedział dumny na swoim fotelu, który przypominał tron, a mama stała za nim, dłonie trzymała na oparciu jego siedzenia. Uśmiechnęła się do mnie, co bardzo mnie zdziwiło.
-Witaj ojcze - skinąłem głową - matko.
-Witaj synu - wypowiedział mechanicznie.
-Oto moja mate, uroczyście przedstawiam wam Abigail Summers. - moja wybranka nie czekając na nic podeszła i lekko uściskała dłonie moich rodziców, którzy już teraz stali ramię w ramię, mówiąc przy tym - Bardzo mi miło.
Cała ta sytuacja była dla mnie dziwna, myślałem, że inaczej się to zacznie.
-Mam kilka uwag do twojego zachowania - rzekł mój ojciec - mam nadzieję, że wiarygodnie się wytłumaczysz.
-Tak ojcze.
-Na początek sobie usiądźcie. - posłusznie wykonaliśmy jego rozkaz.
Siedzieliśmy twarzą w twarz, ojciec nie spuszczał z nas wzroku.
-Najpierw, nie podobało mi się to, kiedy znikałeś z domu nic nie mówiąc, teraz już wiem czym było to spowodowanie - urwał i spojrzał na Abigail. Byłem z niej dumny, nie speszyła się ani nie zaczerwieniła. - ale rozsierdziłeś mnie tym, że nie powiedziałeś nam, że znalazłeś swoją przeznaczoną.
-Ojcze, ja..
-Wiem, że się bałeś - wszedł mi w słowo - już dawno podjęłem decyzje względem ciebie i twojej wybranki niezależnie od tego, czy to człowiek czy wilkołak.Ja i Abi spojrzeliśmy po sobie niczego nie rozumiejąc. Przygotowani byliśmy na najgorsze.
-Są jednak pewne warunki - zastrzegł na początek, widząc,że każdy z nas milczy, przeszedł do sedna - a więc dziedziczysz firmę i zostajesz alfą stada, do póki nie będziesz pewien decyzji radzisz się mnie, mam o wszystkim wiedzieć. - znów urwał i spojrzał na Abigail - ty - wskazał na nią palcem, odezwał się we mnie odruch bezwarunkowy,od razu usiadłem bliżej niej - spokojnie - tu zwrócił się do mnie - ty - ponowił - masz godnie reprezentować razem z moim synem to stado i firmę, masz być posłuszna mojemu synowi pod każdym względem.
Abi kiwnęła głową dodając do tego lekki uśmiech.
-Jeszcze jedno Evan. - w końcu odezwała się matka.
-Tak?
-Zaczynasz od jutra. - powiedziała z uśmiechem.
-Jak to? - zaprotestowałem.
-Ustaliliśmy to z matką już dawno temu, musisz przerwać studia i zostać tutaj. - mówiąc to uniósł władczo podbródek.
-Niech więc tak będzie - zgodziłem się z wolą ojca i zwiesiłem głowę.
-Zamieszkacie na drugim końcu naszego terytorium, jutro macie się tam wprowadzić - dodał mój ojciec.Moje pytające spojrzenie przejechało od góry do dołu po rodzicach.
-Nie informowaliśmy cię o tym, że budujemy nowy budynek, teraz należy do ciebie i twojej mate.
-Dziękuję ojcze - wstałem, Abigail robiła to co ja, lekko się ukłoniłem.
-Uważam, że oficjalna rozmowa dobiegła końca. - dodał ojciec.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i po paru minutach byliśmy już na zewnątrz.Cieszyłem się z tego, że to już koniec rządów mojego ojca.
Abigail's prov
-Evan, muszę z tobą poważnie porozmawiać. - zaczęłam niepewnie, wiedziałam, że się cieszy, bo ojciec potraktował go łaskawie, ale byłam niezadowolona z pewnych rzeczy.
-O czym? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
-Bo...., słuchaj, ja mam dopiero osiemnaście lat, chodzę do szkoły, nie mogę jej zostawić, co powiedzą moi rodzice? Jason?
-Myślałem, że rozumiesz...
-Rozumiem Evan, ale pewnych rzeczy nie mogę...nie jestem w stanie zrobić..jeszcze nie teraz..
-Jak to nie jesteś w stanie! - rozzłościł się. - przecież jesteś moją wybranką! Musisz mnie słuchać! To ja tu jestem alfą!
Do moich policzków zaczęły nabiegać łzy, nie miałam siły z nim rozmawiać, patrzeć na niego.
Moja rozedrgana dłoń bezlitośnie spoczęła na jego ciepłym policzku. Sama byłam w szoku, nie powinnam tego robić, spanikowałam, odkręciłam się napięcie i ruszyłam żwawym krokiem przed siebie, nie zważając na nic, w tamtym momencie nie obchodziło mnie nic, byłam na skraju rozpaczy, nie tego się po nim spodziewałam.××××××××××××
CZYTASZ
Ty? Moją mate?
Lobisomem"-(...)To jakieś chore żarty. Przecież oni mnie zabiją i ciebie przy okazji też. To nie dzieje się na prawde....." Dowiesz się co dalej czytając te skromną opowiastkę ;3 Uwaga! Pojawiają się treści dla dorosłych oraz wulgaryzmy :) Okładkę wykonała f...