I.

2.7K 142 52
                                    

                          ~Seorin~

Patrzę przez okno na morze chmur i błękitny bezkres oceanu pod nimi. Pacyfik jest taki piękny... Ogladany z góry wygląda jak spokojne niebo w pogodny dzień.
Lecę samolotem z USA do Korei Południowej. Mam zamiar odwiedzić przyjaciółkę w Seulu. Sama jestem pochodzenia koreańsko-polskiego - moja mama mieszkała w Busan przez 20 lat, zanim poznała mojego tatę Polaka. Jednak zmarł, zanim się urodziłam, więc nazwisko odziedziczyłam po matce. Ona również po kilku latach mnie opuściła, zostawiając mnie u siostry taty. Nazywam się Yoo Seorin i mam 19 lat. Nareszcie udało mi się uciec z Polski.
                           xxx

Zamawiam szklankę soku pomarańczowego. Czeka mnie jeszcze 7 godzin lotu, więc mogę się zrelaksować. Po 3 minutach ładna steewardessa przynosi mi napój i stawia go na stoliku. Znów patrzę przez okno. Czy mi się wydaje, czy jesteśmy niżej? Czuję lekkie wibracje, po chwili samolot zaczyna dygotać i trząść się. Sok wylewa się na stolik. Wpadamy w mocne turbulencje. Postanawiam zapiąć pas, na wszelki wypadek. Po minucie wstrząsy ustają. Spoglądam przez okno, jesteśmy podejrzanie nisko. W tej chwili samolot zaczyna ponownie podskakiwać i opadać. Dziwne. Nagle szum silników cichnie.

Spadamy! Jestem bardzo zaskoczona i przestraszona, jednak zachowuję zimną krew i schylam się do pozycji bezpiecznej, którą na początku lotu zaprezentowano nam. Łapię się mocno za głowę i czekam. Po wnętrzu samolotu latają bagaże podręczne i inne rzeczy. Zbieram się na odwagę, by spojrzeć przez okno - ocean zbliża się coraz bardziej. Uderzymy w wodę za 3, 2, 1... Czuję siłę uderzenia aż w kościach, a pół sekundy później słyszę ogłuszający plusk. Konstrukcja samolotu łamie się i odłamki maszyny lecą na wszystkie strony. Jeden uderza mnie w lewy nadgarstek - ból jest oszałamiający. Ciemnieje mi przed oczami i łapię się za kończynę. Wciskam się niżej w siedzenie. Kawałki połamanego szkła utkwiły mi w plecach, ale nie ruszam się, by je wyjąć. Czekam aż części samolotu przestaną fruwać dokoła. Pierwszą myślą jest sprawdzenie, czy samolot tonie. Na razie nie widzę, by zanurzał się głębiej, ale niewątpliwie wkrótce się tak stanie. Potem patrzę na pozostałych pasażerów samolotu. Mężczyzna, który siedział obok mnie niemal na pewno nie żyje, musiał dostać czymś twardym w głowę, bo krew leci mu ciurkiem z rany. Powoli staję i go wymijam, nie mogę patrzeć na trupa. Rozglądam się, krzywiąc jednocześnie z bólu.

- Halo! Czy ktoś tu żyje?! - krzyczę z rozpaczą.

Nikt nie odpowiada. Z oczu zaczynają mi lecieć łzy - wszyscy ludzie z samolotu poza mną nie żyją. Niedługo pewnie do nich dołączę, jeśli nie tonąc w morzu, to z głodu lub pragnienia. Rozbiliśmy się w samym środku lotu, centralnie między Ameryką a Azją. Jakie są szanse, że nie umrę, zanim ktoś mnie znajdzie? Prawie zerowe. Pogrążam się w rozpaczy i upadam na kolana. W tej chwili kilka metrów dalej ktoś porusza się pod stertą gruzu.
                           xxx
                    ~Taehyung~

Zrzucam z siebie kawałki metalu i szkła, część z nich wbija mi się w ciało. Nie przerywam mimo bólu i powoli wyłaniam się ze sterty gruzu. Jestem trochę skołowany, wszystko wiruje mi przed oczami. Pamiętam spadanie, uderzenie... Wracam z USA do Korei. Mieliśmy z chłopakami wyruszyć w trasę za tydzień, ale coś się stało... Katastrofa samolotu! Menadżer się wścieknie... Chwila... To nie moja wina! Więc nie dostanę opieprzu!
Potrząsam głową, wywołując kolejną falę bólu. Ktoś przede mną stoi. Odzyskuję ostrość widzenia. To dziewczyna. A raczej anioł. Długie, czarno-niebieskie włosy, srebrzysto-szare oczy. Patrzy na mnie. Ma na policzku ranę i trzyma się za lewy nadgarstek.

- Wszystko w porządku? - pyta mnie po angielsku.

- T-tak... - odpowiadam po chwili głosem jeszcze bardziej schrypniętym niż zwykle.
                            xxx
                        ~Seorin~

Chłopak, który wygrzebał się spod odłamków wydaje się być w dość dobrym stanie, oprócz ran od szkła. Ma fioletowe włosy i ciemno-brązowe, prawie czarne oczy. Jest bardzo przystojny, wygląda na trochę starszego ode mnie. Patrzy na mnie jak na ducha; chyba nie do końca się orientuje, co się stało. Pytam się, czy wszystko w porządku, niepewnie odpowiada. Kojarzę go skądś. Noe mogę sobie przypomnieć skąd. Ale to nie czas na takie rozmyślania.

- Rozbiliśmy się na środku Oceanu Spokojnego - tłumaczę mu, bo wygląda na zagubionego. - Nasze szanse na przeżycie są bardzo małe, wąpię, czy znajdą nas zanim umrzemy. Przykro mi.

- Czekaj... czyli mówisz, że tutaj zginiemy? - pyta łamaną angielszczyzną za strachem na twarzy.

- Jeśli mam być całkiem szczera, to myślę, że powinniśmy popełnić samobójstwo - mówię z kamienną twarzą, jednak w środku trzęsę się ze strachu i rozpaczy. Nie chcę umierać.

- Nie chcę umierać - szepcze chłopak. Do jego przerażonych oczu wkrada się nieustępliwość. - Zrobimy wszystko, żeby przeżyć.

Zaskakuje mnie jego hart ducha.

- Umrzemy powolną śmiercią! Lepiej umrzeć od razu, skoro i tak nie przeżyjemy.

- Przeżyjemy. - Nieznajomy patrzy mi w oczy.

Boję się. Ale pomogę mu. Zrobię wszystko, by przetrwać.

Witam, przepraszam za krótki rodział, zastępny będzie dłuższy ;) mam nadzieję, że miło się czytało, to moje pierwsze fanficion, więc proszę o wyrozumiałość. Za błędy przepraszam. Jeśli chcecie ciąg dalszy, napiszcie mi w komentarzach ;) do następnego

Crush *Taehyung* (Bts)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz