Chapter Nineteen

1K 54 5
                                    

- Matteo. - mruknęła. - Zaraz będą tu Ambar z Simonem. Możesz chociaż raz się uspokoić? - chłopak trzymał dłonie wokół talii i muskał szyje Luny.
- Wybacz, kochanie ale nie. - kontynuował swoją zabawę.
Luna postanowiła się zabawić kosztem chłopaka. Odwróciła się w jego stronę i wbiła się gwałtownie w jego usta. Chłopak na początku było zdezorientowany, jednak po chwili zrozumiał co się dzieje i przybliżył do siebie brunetkę. Posadził ją na blacie kuchennym i całował wokół szyi. Ściągnął jej koszulkę, po czym zjeżdżał swoimi ustami coraz niżej. Luna widząc pożądanie Matteo, postanowiła to zakończyć.
- Kurwa, Luna. Spójrz. - pokazał ręką na dół spodni, przez co dziewczyna się zaśmiała.
- Radź sobie sam Balsano. - uśmiechnęła się zwycięsko i ruszyła w stronę salonu.

***

Skakała po programach w telewizji szukając czegoś interesującego, jednak na marne. Przypomniała sobie o chłopaku, którego zostawiła w kuchni.
- I jak sobie radzisz, Balsano?! - krzyknęła.
- Chodź tutaj, a się dowiesz. - na słowa Matteo zaśmiała się jeszcze bardziej.
Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, z uśmiechem na twarzy poszła je otworzyć. Kiedy zauważyła Ambar, przytuliła się do niej mocno.
- Tęskniłam za tobą.
- A ja za tobą.
Po chwili obok szatynki zjawił się Matteo, który najpierw przywitał się z Simonem, a potem z Ambar.
- Wszystko dobrze, Matteo? - spojrzała na niego Luna.
- W jak najlepszym. - objął ją ramieniem. - Wejdźcie.

***

- Więc jak tam w mieście? - zapytała.
- Wszystko dobrze. Jednak wszyscy tęsknimy za tobą.
- Obiecuje, że za niedługo wrócimy do domu.
- Działo się coś ciekawego podczas waszych wakacji? - poruszyła brwiami, na co Valente posłała jej złowrogie spojrzenie.
- Nie. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Co ty gadasz, kochanie? Oczywiście, że dużo się działo. - spojrzał na nią.
Kiedyś cię zabije Balsano, obiecuje ci to.
- Idźcie lepiej daleko stąd. - skierowała wzrok na Simona.
- Masz mnie już dość?
- Oczywiście. - zwróciła wzrok na swojego chłopaka.

***

- Luna, nie chciałam ci tego mówić przy Matteo, bo wiem jak bardzo by się wkurzył ale tobie muszę.
- Co się dzieje, Ambar?
- Chodzi o Williama. Ostatnio był u nas i się pytał gdzie jesteś.
- Ale chyba mu nie powiedziałaś, tak?
- Nie, oczywiście, że nie. - Luna westchnęła z ulgą. - Jednak, lepiej nie wracajcie jeszcze do domu.
- Dlaczego? - spojrzała na nią nie pewnym wzrokiem.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć... Ale widziałam jak rozmawiał z Chrisem. Zachowywali się co najmniej jak przyjaciele. - Luna czuła jakby świat wokół niej się zatrzymał. Z jej oczu napływały łzy. W tej chwili pragnęła bliskości Matteo. Jego ramion. Czuła jakby dostała ataku paniki. W sumie dostała go.
- Luna? Luna! - podbiegła do siostry.
Wtem jak na zawołanie zjawił się bohater Balsano. Kiedy zauważył przerażoną szatynke, podbiegł do niej przestraszony.
- Luna, kochanie, co się dzieję? - po chwili zamknęła oczy. - Luna! - wziął ją w ramiona.
- Musimy jechać do szpitala, teraz. - oznajmiła Ambar, z której oczu poleciały łzy.

***

Od dwunastu minut cała trójka siedziała niecierpliwie i czekała na wyniki badań Luny. Bali się, że ją stracą. Matteo najbardziej cierpiał, ponieważ miłość jego życia walczy o życie, ponownie.
- I co z nią? - podszedł do lekarza, który właśnie wyszedł z sali, w której się znajduje dziewczyna.
- Na szczęście jej stan się polepszył. Wygląda na to, że jakaś sytuacja jej nie pozwoliła sprawnie funkcjonować. Zalecam aby sprawdzać systematycznie jej zdrowie. Za niedługo powinna się obudzić. - oznajmił, po czym odszedł.
- Jaka sytuacja? Ambar? Tylko z tobą była. - blondynka próbowała opanować swoje łzy. - Ambar, do cholery. Powiesz mi łaskawie co się stało?
- William i Chris się przyjaźnią. - spojrzała przestraszona na Matteo.
- Co takiego?! - krzyknął, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Dokąd idziesz?! - krzyknęła za nim.
- Załatwić sprawę z braciszkiem!
- Pójdę sprawdzić co chce zrobić. - odezwał się Simon, na co blondynka przytaknęła.

***

- Myślałeś, że się nie dowiem?! - popchnął go. - Myślałeś, że nie dowiem się o twojej przyjaźni z Williamem?! - Chris się tylko zaśmiał.
- Wyluzuj.
- Wyluzować?! - popchnął go na ziemie. - Zabiję cię! Słyszysz?! Zabiję! - walił pięścią w jego nos. - Nie waż się nawet jej dotykać! - pragnął jego śmierci. Chciał się go pozbyć na amen.
- A więc o to chodzi? O zwykłą sukę? - Matteo nie wytrzymał i przywalił mu mocniej. - Nie widzisz jak ona nami manipuluje? Udaje taką bezbronną, a pewnie niezłe z niej ziółko i ma ubaw po pachy.
- Jedyną osobą, która coś udaje to ty! - nie przestawał go bić. Chłopak ledwo reagował na świat. Jednak o to chodziło Matteo. Chciał się go pozbyć. Raz na zawsze.
- Matteo,wystarczy! - odciągnął go Simon.
- On musi za to zapłacić! - spojrzał na rannego.
- I zapłaci, jednak teraz idź do Luny. Potrzebuję twojej bliskości. Sam dobrze wiesz.
- Dobrze. - westchnął i odeszli, zostawiając jego brata całego zakrwawionego.
Luna to słabość Matteo. Wystarczy, że ktoś wypowie jej imię, a od razu mięknie.

***

Witam w nowym rozdziale.

Co sądzicie?

Czy Chris jeszcze bardziej będzie pragnął zemsty?

Czekam na wasze opinie, uwielbiam je. Dzięki nim mam ochotę pisać ciągle.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz