5.3 "Conrad, to Stuart. Stuart, poznaj Conrada."

10 5 0
                                    

Conrad podbiegł do leżącej na ziemi dziewczyny i zaczął nią potrząsać.

- Crystal! Crystal, obudź się!

Chłopak przeklinał się za to, że dopuścił do tej sytuacji. To on powinien dotknąć kamienia pierwszy, nie ona. On powinien tu leżeć. Nie ona, do diabła! Czuł, że skręca go od środka na widok nieprzytomnej towarzyszki. A przecież i bez niej by sobie poradził, prawda? Dlaczego w takim razie był tak zdenerwowany? Przecież nawet się nie lubili! To wszystko było tak dziwne, że Conrad aż usiadł na piasku obok dziewczyny i nie zastanawiając się nad konsekwencjami, wyjął z jej dłoni kamień. Ale ku jego zaskoczeniu, nic się nie wydarzyło. Żadnych mdłości, zawrotów głowy i innych takich. Nic.

Poczuł się jeszcze gorzej niż wcześniej. Crystal wzięła na siebie wszystko, całą odpowiedzialność. A on nie mógł nic zrobić.

Nagle poczuł, że coś chłodnego spaceruje mu po ręce. Spojrzał w dół i spostrzegł Stuarta, siedzącego na jego dłoni. Co dziwne i zupełnie do niego niepodobne, nie strącił jaszczurki. Zamiast tego zrobił coś, co było do niego jeszcze bardziej niepodobne i dziwne.

- To moja wina. - szepnął do stworzenia, którego wcale nie obwiniał, mimo, że właśnie to leżało w jego naturze. Obwiniać wszystkich, tylko nie siebie. - Moja wina.

- Nie wierzę, że dożyłam momentu, kiedy Laxert przyznaje się do błędu. - usłyszał. Tak dobrze znany mu ostatnio głos, tak czysty i śpiewny. Crystal wsparła się na łokciach i ostrożnie podniosła do pozycji siedzącej. Chłopak, zamiast jej pomóc, siedział zupełnie nieruchomo, oszołomiony.

- Co się stało? - wykrztusił.

- Za dużo wrażeń jak na jeden raz. Ale to na pewno dobry kamień. Nie jestem popiołem, wiem, co tu robię, a moje uczucia mają się dobrze. - stwierdziła dziewczyna i wstała. Już miała iść w stronę Wrót, kiedy zauważyła, że Conrad nie ruszył się z miejsca. Dziewczyna z wahaniem podała mu dłoń, spodziewając się odtrącenia pomocy.

- Idziemy? - zapytała cicho.

Chłopak podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy, chyba tak naprawdę pierwszy raz, odkąd się spotkali. Niespotykane, pomarańczowe refleksy w jego czekoladowych tęczówkach były teraz, w tym porannym słońcu, jeszcze bardziej widoczne. Przyjął jej dłoń i podniósł się z piasku, otrzepując spodnie.

- Jasne. Nigdy więcej mi tak nie rób.

Chwilę później na jego ramieniu zasiadł zadowolony Stuart. Conrad skrzywił się.

- Weź go ode mnie, nie lubię gadów. - mruknął.

Dziewczyna westchnęła i wyciągnęła dłoń w stronę jaszczura, aby ten mógł wspiąć się po niej na jej ramię.

Stary Conrad wraca, więc i my wracamy do rzeczywistości. 


ZuMa

Kwiat Siedmiu OceanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz