23

1.8K 86 21
                                    

Budzę się i jednocześnie otwieram oczy. Przez chwilę zastanawiam się gdzie ja jestem, bo to nie jest ani pokój mój, ani nawet Vincenta. Na fotelu obok łóżka leżą moje wczorajsze ciuchy. Odkrywam kołdrę i dostrzegam, że ktoś mnie przebrał w szare dresy i czerwoną koszulkę z białym orłem. W momencie, gdy zrzucam stopy na wykładzinę, ktoś trzaska drzwiami. Spoglądam na ścianę zza której za chwilę pewnie pojawi się właściciel pokoju. No i po kilku sekundach do środka wchodzi Arkadiusz.

-Dzień dobry.- Uśmiecha się szeroko.- Mam nadzieję, że to nie ja cię obudziłem.- Krzywi się lekko.

-Nie. Ale co ja tu robię?- Marszczę brwi. Jakoś nie przypominam sobie, żebym przyjeżdżała do hotelu piłkarzy.

-Zasnęłaś w samolocie, więc przywieźliśmy cię prosto tutaj. Sama się zgodziłaś.- Na jego twarz powraca uśmiech. Odkłada plecaczek treningowy koło ściany.

-Gdzie mój telefon? Vincent się pewnie martwi.- Obracam się wokół własnej osi, szukając sprzętu.

-Podłączyłem go wczoraj, bo się prawie rozładował.- Mówi, schylając się by odpiąć kabel z gniazdka.- Grzesiek wysłał mu SMSa z twojego telefonu, że zostajesz z nami.- Podchodzę do niego i zarzucam mu ręce na szyję.

-Dziękuję.- Całuję go w policzek, bo pewnie śmierdzi mi z ust.- Mogę wziąć szybki prysznic?- Pytam.

-Pewnie. Ja ci coś do jedzenia przyniosę z dołu.- Zamyka mnie w uścisku.- Mam nadzieję, że się wyspałaś, bo jest już dwunastej.- Cmoka mnie w nos.- Ale przynajmniej już po treningu jestem.

-Wyspałam się. Wreszcie, bo po tym całym tygodniu nieźle byłam zmęczona. Ale teraz mam wakacje.- Uśmiecham się szeroko.

-Chcesz jakieś ciuchy od Ani? Mogę jakieś pożyczyć dla ciebie.

-Nie trzeba. Przebiorę się w to co wczoraj.- Wyplątuję się z jego uścisku.- Kto mnie wczoraj przebrał w te dresy?- Pytam, chwytając dżinsy.

-Anka. Pomyślałem, że może lepiej ona to zrobi. Jeszcze bym cię niechcący uszkodził. Jak chcesz to częstuj się moimi koszulkami. Trochę ich mam.- Wskazuje na szafkę.- To ja lecę po śniadanie dla ciebie.- Wysyła mi całusa w powietrzu i wychodzi. Ja idę do łazienki, wcześniej korzystając z jego zgody na kradzież ciuchów, chociaż i bez tego coś bym sobie pożyczyła. Rozbieram moją dzisiejszą piżamie i wchodzę pod prysznic. W rogu dostrzegam szampon do włosów dla mężczyzn, dokładnie taki sam jak ma Vincent, więc myję też włosy. Po kilku minutach wycieram się w czerwony ręcznik, który leży poskładany na szafce i po ubraniu się podchodzę do umywalki. Jeszcze tylko pasowałoby pozbyć się tego zapachu z ust. Nakładam pastę na palec i prowizoryczne czyszczę zęby. Wracam do pokoju, gdzie przy stoliku siedzi już Milik.

-Cześć.- Uśmiecham się.

-Cześć.- Zagryza wargę, a ja siadam obok niego.

-Mam nadzieję, że cię w nocy nie skopałam z łóżka.- Mruczę.

-Całą noc się do mnie tuliłaś.- Śmieje się cicho, obejmując mnie ramieniem i całując w skroń.

-Naprawdę? Czasem Vinnie do mnie w nocy przychodzi, gdy ma jakieś koszmary i wiecznie ląduje na ziemi. Także od razu cię ostrzegam, że jeśli przyłapiesz go w moim łóżku, to po prostu przylazł, bo zasnąć nie mógł. Nie musisz robić scen zazdrości.

-Czyli wtedy jak z Kubą po raz pierwszy do ciebie wpadłem, to...- Przerywam mu.

-Śniło mu się, że jest drzewem, które jest ścinane.- Wywracam oczami.- Obudził mnie w środku nocy.- Jęczę, spoglądając na stolik, gdzie leży jabłko i banan.

-Nic ze śniadania nie zostało, jedynie te owoce.- Krzywi się.

-Dziękuję.- Cmokam go w policzek, po czym wgryzam się w jabłko.- Macie jakieś plany na dzisiaj?

-Dopiero o 16 mamy trening, więc jeśli masz ochotę to możemy spędzić trochę czasu razem.- Uśmiecha się nieśmiało.

-Właśnie o to mi chodziło. Tylko nie mam kompletnie żadnego pomysłu co możemy robić.

-Podobno niedaleko jest jakiś park. Możemy się przejść.- Wzrusza ramionami, a ja podnoszę się.

-No to chodźmy. Nie marnujmy czasu.- Łapię go za rękę, ciągnąc w górę. Chwytam jeszcze mój plecak i telefon.- Tak właściwie, to jak odblokowaliście mój telefon?- Pytam, ze względu na moje dziewiętnastocyfrowe hasło.

-Pożyczyliśmy na moment twój palec.- Uśmiecha się, a ja uświadamiam sobie, że to był lepszy sposób niż nawet próba wyciągnięcia ode mnie tego durnego ciągu liczb.- Nawet się za wiele nie natrudziliśmy.- Wychodzimy na korytarz i od razu wpadamy na kogoś. Spoglądam w górę i dostrzegam Miśka z podbitym okiem.

-Melka, do jasnej cholery, co ci odbiło?!- Wrzeszczy, a ja marszczę brwi.

-Nie odzywaj się tak do niej.- Syczy Arkadiusz, odpychając mnie lekko do tyłu.

-Ale co ja ci zrobiłam?- Pytam, wychylając się zza piłkarza, a blondyn wskazuje na swoją twarz.

-Nasłałaś na mnie Pazdana.- Wybucham śmiechem.- To nie jest śmieszne.

-Ale ja go nie nasłałam.- Unoszę ręce w geście obronnym.

-Jak nie. Przywalił mi, mówiąc, że to za ciebie. No i że zawsze marzył, żeby poczuć się jak prawdziwy dres.

-Naprawdę, to nie ja.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz