Las Słów

8 1 0
                                    

Wiele osób uważa, że nastolatkowie nie mają problemów, że zawracamy sobie głowę błahostkami, tym że złamał nam się paznokieć czy zgubiliśmy gdzieś słuchawki. Jednak prawda jest zupełnie inna. Mogę powiedzieć, że czasem nawet większe problemy niż dorośli ludzie. Oczywiście nie zawsze, a może nie chodzi nawet o to, że mamy większe problemy, bo całe szczęście jeszcze nie musimy zastanawiać się jak opłacimy kolejną ratę kredytu albo za co kupimy jedzenie, a chodzi o to, że jesteśmy o wiele bardziej wrażliwi i mamy słabszą psychikę. Dla dorosłego kłótnia z najlepszym przyjacielem czy porzucenie przez ukochanego chłopaka może być czymś głupim i tak naprawdę nie zrozumiałym, bo przecież "Będzie kolejny/kolejna.". Ale my to przeżywamy, krzywdzimy się przez to, doprowadzamy do fatalnego stanu psychicznego, jesteśmy wrakiem człowieka i niestety coraz cześciej myślimy o odebraniu sobie życia. Powieszenie się, podcięcie sobie żył czy połknięcie tabletek nasennych, każda z tych propozycji brzmi coraz łatwiej. Mogę powiedzieć, że czasem jesteśmy od nich mądrzejsi. Jasne, że to oni zarządzają światowymi firmami i produkują leki na różne choroby, ale to w nas jest o wiele więcej empatii i zrozumienia dla drugiej osoby. To dla nas człowiek jest tylko człowiekiem, a nie wilkiem. I mogą mówić, że o życiu nie wiemy nic, ale wiemy o wiele więcej niż oni. Tylko oni nie potrafią dopuścic do siebie tej myśli.
Kiedy to się zaczęło miałam niewiele lat. Nie byłam już małą dziewczynką, przynajmniej na zewnątrz. Odkąd pamietam uwielbiałam innych ludzi, ale zaczęłam rozumieć, że nie wszyscy tak mają. Nie potrafiłam zrozumieć jak człowiek może doprowadzić drugą osobę do płaczu. Jak może ją obrazić. To było dla mnie niezrozumiałe. Dziękowałam Bogu za to, jakich mam wspaniałych przyjaciół i za to, że są oni szczęśliwi, że nie mają większych, poważniejszych problemów. Przynajmniej tak myślałam.
Pewnego kwietniowego wieczora poszłam na spacer, jak to zawsze robiłam kiedy miałam dłuższą chwilę wolnego czasu. Lubiłam odpoczywać w ten sposób, mogłam wtedy zebrać myśli i poukładać sobie wszystko w głowie, pobyć chwile sama. Na miejsce moich spacerów wybierałam pobliski park, zazwyczaj nie kręciło się tam dużo ludzi, więc był to kolejny plus.
Szlam sobie wzdłuż jeziora, krążyły o nim dziwne, a nawet straszne historie. Oczywiście, były takie, że żyją tam miticzne stwory i potwory, ale opowiadania o nich były wymyślane przez małe dzieci, które po obejrzeniu jakiś strasznych filmów, wszędzie widziały potwory. Były też historie, w które byłam już bardziej skłonna uwierzyć. Nie tylko o jeziorze, ale tez o całym parku.
  Tak naprawdę był to las. Nazywałam to "park", ponieważ określenie to było mniej straszne niż słowo "las". "Samotnie w parku" a "Samotnie w lesie", jest różnica i to duża, przynajmniej dla mnie.
  Jedna z historii mówiła o niespełne 16-letnim chłopaku, który popełnił tu samobójstwo, a dokładniej powiesił się.  
  To przykre, miał całe życie przed sobą.
  Nie wiem jak miał na imię, ani do jakiej szkoły chodził, ale z powodu, że las ten znajdował się niedaleko mojego gimnazjum, mogłam przypuszczać, że uczęszczał właśnie tam. Z rożnych opowieści znajomych słyszałam, że nie potrafił on porozumieć się ze swoimi rodzicami, nauczycielami i przyjaciółmi. Pewnego dnia miał po prostu dość, wsiadł na rower, przyjechał tu... W plecaku miał sznur, zawiązał go na drzewie i po prostu się powiesił. Znaleźli go rodzice, którzy pózniej wyprowadzili się z miasta i ślad, jak i słuch po nich zaginął, ponoć pochowali syna w innym mieście, ponieważ chcieli uniknąć pytań od innych, których mogli by spotykać na cmentarzu.
To dołujące. Młody chłopak, rok starszy ode mnie odebrał sobie życie i to przez osoby, które miały być mu najbliższe.
-Uważaj! - z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos. Usłyszałam strzał, jakby z broni.
  Odruchowo schyliłam się, nie wiedziałam o co chodzi. Przeraziłam się. Pomyślałam, że ktoś chce mnie skrzywdzić, ale... w takim razie, czemu kazałaby mi uważać.
-Wszystko w porządku? - zobaczyłam młodego chłopaka biegnącego w moim kierunku.
-Nie podchodź tu! - krzyknęłam wstając z ziemi, na która wcześniej upadłam.
Popatrzyłam na niego. Był dość wysoki. Miał piękne, brązowe oczy i bujne, jasne włosy. Nie ukrywam, spodobał mi się.
-Przepraszam - powiedział. - Ćwiczyłem strzelanie... Nie wiedziałem, że ktoś tu jeszcze chodzi.
-Ale dlaczego ty... ćwiczysz strzelanie?! Chcesz kogoś zabić czy jak?!
-Dajmy na to, że teraz mi wybaczysz to, że prawie cię zabiłem i zaprzyjaźnimy się. Będę cię chronił, bo jesteś piękną, zapewne bardzo mądrą dziewczyną. A pewnego dnia poznasz jakiegoś chłopaka, który złamie ci serduszko - uśmiechnął się - i wtedy umiejetność strzelania naprawdę mi się przyda - zaśmiał się. - To co?
-Co co?
-Noel, miło mi - rzekł wystawiając do mnie rękę.
Czułam, że gdybym sobie poszła, wiedząc tylko jak ma na imię i nie przedstawiając się, nie wybaczyłbym sobie.
-Mora - uścisnęłam jego rękę, a on cudownie się uśmiechnął.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatni RazOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz