Hrabia Dooku pov.
Patrząc z góry na tych nędznych Jedi, zagłębił się w Moc i spojrzał na świat zupełnie inaczej. Kenobi stał się jasnym punktem, otchłanią światła pożerającą ciemność.
"Jeden z ostatnich z wymierającego gatunku" ~ pomyślał Hrabia.
Jego Mistrz był przeciwieństwem Jedi. Był ciemnością, otchłanią pochłaniającą wszelkie światło. Dla Jedi był bezbronnym starcem, lecz dla niego emanował czystym złem. Wciąż nie mógł się nadziwić jak Sidious potrafi grać swoją rolę biednego kanclerza...
Spojrzał na Skywalkera, który nie był ani światłem, ani ciemnością. Moc się w nim kłębiła niczym burzowe chmury.
W następnej chwili Sith wyskoczył daleko w górę, zrobił salto i wylądował na posadzce w tym samym momencie parując ciosy dwóch niebieskich kling.
Rozpoczęła się walka.
Hrabia ze spokojem odbijał kolejne ataki Jedi. Po chwili przeszedł z obrony na atak, który był usposobieniem perfekcji i dostojeństwa. Śmiał się w duchu z banalności ich sposobu walki. Kenobi używał pierwszej formy walki z trudem się broniąc przed czerwoną klingą. Skywalker korzystał z stylu Shien. Było to tak łatwe, że omal nie roześmiał się na głos.
Ale to po chwili uległo zmianie.
Nagle dwaj Jedi diametralnie zmienili sposób walki. Obi-Wan przerzucił się na Formę IV stylu Soresu, zaś Anakin rozpoczął zaciekły atak stylem Djem So Formy V. Wcześniejsze spokojne ataki Lorda Sith zamieniły się w rozpaczliwą próbę uratowania życia. Zbyt późno zrozumiał, że dał się złapać w pułapkę. Bo tak naprawdę Obi-Wan Kenobi był mistrzem Soresu, a Anakin Skywalker mistrzem Djem So. Razem stanowili duet nie do pokonania. Razem... Lecz osobno sprawa przedstawiała się inaczej. Naturalnie rzecz biorąc trzeba było jednego z nich wyeliminować. Przynajmniej tak myślał Hrabia Dooku.
Odepchnął młodego Jedi Mocą po czym wykonał obrót z kopnięciem, trafiając Kenobiego prosto w pierś. Włożył w to uderzenie tyle siły i gniewu, wspomagając się ciemną stroną, że przedstawiciel Rady Jedi wylądował nieprzytomny na drugim końcu pomieszczenia.
Lecz Mroczny Lord nie miał zbyt wiele czasu na cieszenie się tą chwilą, bo oto uderzył na niego, z siłą huraganu, Anakin. Rozpoczęła się kolejna długa wymiana ciosów, która, choć wydawało się to nie możliwe, była jeszcze cięższa od poprzedniej.
Cięcie, blok, pchnięcie, unik.
Z każdą chwilą ataki Skywalkera stawały się co raz mocniejsze, a Hrabia czuł jak jego ramię drętwieje i słabnie pod naporem miażdżących ciosów, każdy z siłą meteoru. Przypomniał sobie jak chwilę wcześniej mówił Skywalkerowi by użył swojego strachu i gniewu. By je wykorzystał. By pozwolił by emocje nim zawładnęły. Teraz zrozumiał.
Zrozumiał dlaczego jego przeciwnik przestał się już odzywać. Dlaczego jego ataki były tak mocne. I dlaczego nie miał szans w tym pojedynku. Jego wcześniejsze okrzyki były bezcelowe.
Skywalker już to zrobił. Był istną machiną do zabijania. I w tym momencie zrozumiał dlaczego, Lordowi Sidiousowi, tak bardzo zależy na zwerbowaniu Wybrańca.Anakin Skywalker był już w połowie Sithem. Tylko sam o tym nie wiedział.
Hrabia widząc jak beznadziejna jest sytuacja i wiedząc, że nigdy nie pokona tego Jedi, wykonał wysokie salto, wylądował na balkonie i wcisnął guzik w komunikatorze.
Generał Grievous był w drodze.
----------------------------------------------------------
Dziękuję za przeczytanie tej części (która miała wyjść dwa dni temu ale cii). Mam nadzieję, że wam się spodobała i że przeczytacie kolejne części ;)
Ostrzegam, że od tego momentu dalsze wydarzenia nie będą zgodne z filmem i będą moim wyobrażeniem.
Dziękuję
~GreyJedii
CZYTASZ
Anakin Skywalker - Wybraniec
FanfictionAnakin Skywalker - według jedi Wybraniec, który ma przywrócić równowagę mocy. Anakin Skywalker - według zwykłych ludzi "Bohater bez strachu", zwycięzca niezliczonych bitew. Anakin Skywalker - według sitha jego przyszły uczeń, mroczny lord. Anakin Sk...