Wiśniowa Perwersja

374 27 39
                                    

Muzyka u góry towarzyszyła mi, gdy pisałam to opowiadanie, więc jeśli macie ochotę, możecie ją włączyć.

•●•

Dzień ustępuje nocy, znikając ze smugami gasnącego słońca.
Z melancholią spoglądam w tamtym kierunku.
Widok przyciąga wspomnienia starych, dobrych czasów z Nancy, których już nic nie przywróci. Teraz, gdy myśli zalała woń wiśni, moja rodzina odeszła na drugi plan. Zatrułaś mnie tą mieszanką słodyczy.

Zachód słońca przestaje mieć znaczenie, gdy przekraczam próg mojego miejsca pracy. Klub w centrum miasta. Zawsze było w nim przyjemnie, ale od kiedy tam cię ujrzałem, poczułem, że to właśnie ty jesteś dopełnieniem, zaginionym puzzlem, którego zawsze brakowało.

•●•

Popijając whiskey, za której wypicie skarci mnie Nancy, wykonuję kolejne zamówienia.

Nie mija chwila, gdy zauważam twą rozpromienioną twarzyczkę pośród tłumu. Jak to masz w zwyczaju, jesteś ze swoimi znajomymi. Mam pewność, iż żadne z was nie jest pełnoletnie, lecz nie przeszkada mi to w wydawaniu waszych drinków. Tak długo jak macie fałszywe dowody, nie obchodzi mnie to. Zwyczajnie ignoruję cały świat, by móc skupić na tobie.

Zamawiasz mojito i przechodzisz obok, bym, jak każdej nocy, miał okazję poczuć intensywność wiśni. Lekka i jednocześnie silna. Ciepła a jednak zimna.

Ukrywając każdą myśl, uśmiecham się do ciebie, kiedy spoglądasz tu z oddalonego o kilka metrów stolika. Twój wzrok niczym ostatnie światełko w tunelu jest mi nadzieją dla tej chwili.

Jestem głupcem, bo pozwalam ci się tak omotać, ale masz w sobie to coś, czego jej brak. Dodajesz życiu każdej potrzebnej barwy. Zmieniasz wszystko. Zmieniasz mnie.

Mógłbym łgać, że dotyk twój znaczeniem nikłym lśni jak ogień w moim sercu. Kłamstwo. Kłamstwo nędzne. Nie tylko serce me zostaje rozpalone. Cały płonę i ginę pod twoim dotykiem. Lgnę do ciebie jak Ikar do słońca. Konsekwencje są niczym dla takiego pragnienia.

Kierujesz kolejne kroki w stronę baru z uśmiechając się bezwstydnie. Widzę, jak twa drobna nieśmiałość oraz wstyd chowają się z każdym drinkiem. Powstrzymałbym cię od upicia się, lecz wiem, że w ich oczach wyjdę tylko na wymądrzającego się starca. Jestem nim. Ah, przysięgam na wsztstkie cudy świata, że nim jestem. Do tego mnie popychasz, kochana.

•●•

Co jeżeli noc skończyłaby się wcześniej niż zazwyczaj? Czy zegar mógłby uchronić mnie od kolejnej zdrady? Choć w Boga nie wierzę,  to modliłbym się, byleby los inaczej się potoczył.

Mimowolnie przyglądam się tobie. Piękno, zaprawdę powiadam, piękno. Piękno w czystej postaci. Ten zniewalający młodzieńczy powab mnie kupił, wiesz o tym, racja?

Twoi znajomi zaczynają rozchodzić się do domów, a ja w twoim spojrzeniu wyłapuję podniecenie. Nie potrzebujemy słów, ukrytych za szeptami. Oboje znamy koniec tej historii.

•●•

Chwytam w dłonie twoją porcelanową twarzyczkę. Jasna skóra aksamitna niczym jedwab, okraszona różem tak powabnym. Strach przejmuje moje serce, gdy widzę, jak krucha i delikatna jesteś. Jesteś moją małą laleczką.

Czasem mam wrażenie, że tylko po to pracuję za barem. Tylko po to, by nocami kosztować wiśniowej przyjemności.

Odsuwasz moje dłonie i ściągasz srebrną bransoletę, którą dostałem od Nancy. Jakimś cudem zmusiła mnie do jej noszenia. Zawsze była chciwą suką. Zawsze chciała zagarnąć mnie tylko dla siebie.

Wiesz o tym, huh?

-Nie będzie nam potrzebna. - Twój jednen szept rozbudza wszystkie zmysły.

Wiesz. Ty doskonale o tym wiesz.

-Och, więc już zaczynasz mnie rozbierać?- Gram w twoją grę, kochasz to.

Odpowiedasz cichym mruknięciem, podgryzając moje ucho. Zachaczam zębami o aksamit twojej skóry, a ty wydajesz z siebie ciche westchnięcia.

Dłońmi błądzę po przestrzeni twoich ud. Daję ci znak, byś się odwróciła. Odpinam zamek sukienki, która przez całą noc przylegała do twojego ciała. Ląduje ona na podłodzę, gdy kosztuję twych słodkich ust lekko smakujących wódką, której dziś wypiłaś zdecydowanie za dużo. Mam ochotę zbesztać cię za to
w najbardziej perwersyjny sposób...

Z zachwytem obserwuję cię w całej okazałości, ciesząc się, iż twoi rodzice dażą cię tak dużym zaufaniem, że możesz mieszkać z wspólokatorką. Jej nic do tego, co wyprawiasz po nocach. A to oznacza tylko jedno. Będę mógł robić z tobą, co tylko zechcę.

•●•

Budzę się jeszcze w nocy tak, by Nancy niczego się nie domyślała. Muszę wrócić tak szybko, jak tylko to możliwe. Teraz mogę jedynie dziękować Bogu, że ona nie zna nikogo w mojej pracy. Nie odpuściłaby mi. Zostawiłaby mnie bez grosza przy duszy. Bezlitosna zołza.

Zbieram całą godność w sobie i wychodzę, pisząc krótki liścik o tym, jak wyczekuję kolejnego spotkania. Chociaż ciebie nie oklamię.

•●•

Zawsze zastanawiałem się dlaczego Nancy zwyczajnie nie odejdzie. Miała znacznie więcej pieniędzy niż ja (często mi to wytykała). Z łatwością mogłaby utrzymać dzieci.

Mi na nich nie zależało. Może i byłem egoistą, ale nadal byłem też tym samym dzieciakiem, którego ona poznała na obozie sportowym. Nie poczuwałem się do odpowiedzialności.

Znam cię nie dłużej niż miesiąc. W tym czasie zdążyłem powiedzieć ci tak wiele.
Tak wiele zdążyłem obiecać.
Tak wiele obietnic zdążyłem złamać...

Zastanawiam się, czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie. Twoje rozwiane włosy, rumieńce, nasz wspólny dotyk? Kiedy wszystko (łącznie z naszymi ciałami) pokrył chłodny deszcz, objąłem cię ramieniem. Użyczyłem płaszcza i otarłem twoje łzy.

Wszystko co wtedy tkwiło w twojej głowie znalazło drogę do mojej. Później zrozumiałem, że to co jest między nami, to nie tylko seks. Jesteśmy czymś więcej niż garstką wspomnień, gorących dotyków i pocałunków.

Przez jakiś czas udawałem obojętego, później się poddałem. Nie żałuję tego wyboru. To był szczeniacki skok w bok. Nieuczciwe zagranie w stosunku do niej. Nic sobie z tego nie robiłaś. Nadal nie robisz. To mi się w tobie podoba najbardziej. Ta arogancja zmieszana z egoizmem. Nie jesteś jak Nancy, choć ją przypominasz. Ty jesteś zwyczajnie sobą. Nie próbujesz udawać. Kocham to.

Czy to tamtego dnia więź łącząca ją i mnie została przecięta?

Jaka jest możliwość, iż jedna noc wskrzesiła płomień w sercach, jednocześnie wcześniej niszcząc jeden (gasnący) z nich?

Czy to jej powinienem oddać wszystko, co mam? Teoretycznie zrobiłem to już dawno, lecz praktyka okazuje się być zupełnie inna.

Czy to jej podarować powinienem każdy u śmiech, dzielić się z nią każdą z trosk?
Tak powinno być. Nic nie poradzę,  iż stało się odwrotnie.

•●•

Mam świadomość wielkiego piekła jakie ona mi urządzi. Zignoruje fakt, iż nasze dzieci ją usłyszą. Często nazywała mnie złym ojcem przez godziny spędzone poza domem. Nie jestem idealny. Mogę przyznać się chociaż do tego.

Gdyby ona wiedziała o nas, z naszej "szczęśliwej" rodziny nic by nie pozostało. Nie ma sposobu na uwolnienie się od tego błędnego koła i wyjścia bez szwanku.

Pozostaje mi tylko ukrywać to. Kłamać jej prosto w oczy.
Nie liczy się czas. Nie liczy się nic. Jesteśmy tylko ty i ja.
Ona nigdy się nie dowie.

Nie pozwolę jej, by cię skrzywdziła...

Wiśniowa Perwersja - One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz